Krótkometrażowy film Michaela Armstronga (pan, który później wyreżyserował m.in. "Mark of the Devil"), którego podstawowym atutem jest udział młodziutkiego Davida Bowie. Jest to rok '67, więc jeszcze na długo przed tym, jak przeistoczył się on w mesjasza z kosmosu, Ziggy'ego Stardusta i zyskał międzynarodową sławę. Mamy okazję obserwować tu Mr. Bowie'go w beatlesowskiej fryzurze (wówczas, u progu kariery, późniejszy "kameleon" rocka tworzył zgrzebne popowe songi, niezbyt odstające od większości dostępnych na rynku muzycznym pozycji) jak wciela się w postać z obrazu namalowanego przez bezimiennego artystę. Twór w pewnym momencie ożywa, co autora wpędza w niemałą panikę. Chwyta za nóż i zabija swoje "dzieło"...
Jeśli "The Image" wciąż ogląda się bez politowania pomieszanego ze zniecierpliwieniem, to przede wszystkim ze względu na gęstą atmosferę, którą w dużej mierze tworzą czarno-białe zdjęcia oraz właśnie dzięki udziałowi Bowie'go. Nie ma się co bowiem okłamywać - sięgną po tą pozycję w zasadzie tylko fani muzyka, dla których jest to niewątpliwy rarytas. Tym jak najbardziej polecam, reszta może sobie nie zawracać głowy.
Zdecydowanie gratka dla fanow Bowiego, choc film ma swoje atuty - atmosfera filmu jest naprawde niepokojaco plastyczna. Ale jego fryzura Bowiego charakterystyczna byla takze dla modsow, z ktorymi to sympatyzowal wtedy. Tak tez okreslal swoj styl - zdecydowanie ala mods niz beatlesowski. Dla zainteresowanych - film w calosci mozna znalezc na YT.