Świetna, klimatyczna niczym gęsta mgła otaczająca filmowe wrzosowiska, opowieść o przedstawicielu pozaziemskiej cywilizacji, który postanowił przesiedlić populację swojej planety na ziemię. Inteligentny scenariusz pokazuje przybysza z kosmosu początkowo przyjaźnie nastawionego, jednak okrucieństwo byłego kryminalisty powoduje u niego agresję wobec ziemian. Tak film przedstawia człowieka jako gorszą bestię niż obcy z innej planety. Maska stwora jest przerażająca! Jest jedną z najstraszniejszych twarzy jakie widziałem w kinie sci-fi. Największym jednak atutem jest posępny nastrój grozy, mokradła, tajemnicza wieża wydają się bardziej złowrogie niż obca planeta... Efekty specjalne są oszczędne ale bardzo dopracowane zwłaszcza zniszczenie UFO rakietą, oraz finałowe uniknięcie katastrofy poprzez minięcie planety X o ułamki sekund od planety ziemi. Jak mówiłem film porusza też wątek kolonizacji ziemi przez kosmitów, ale przez zakończenie które nie daje odpowiedzi jakie byłyby tego skutki, pozostawia widza ze sporym polem do interpretacji. Może wizualnie film zbytnio przypomina produkowane seryjnie sci-fi z lat 50 ale jego przesłanie i niesamowita atmosfera wynoszą go ponad przeciętność. Jedyny minus to słabe aktorstwo, na szczęście tylko jednej postaci, Amerykańskiego dziennikarza. Pozostałe role a szczególnie stary profesor i doktor-kryminalista są zagrane bardzo dobrze. Poza tym nie oszukujmy się - takie filmy w latach 50 tworzyły podwaliny pod przyszłe kino sci-fi.