Za obraz ten odpowiada Jeremy Wallace, producent filmów kultowego w pewnych kręgach Erica Stanze. Ten drugi jest niezależnym twórcą horrorów, właściciel wytwórni Wicked Pixel Cinema. The Undertow to drugi film Jeremiego, nakręcony dla Sub Rosa Extreme, wytórwni, z która obaj panowie są również powiązani. Stanze pomagał tu koledze ze zdjęciami, muzyką i montażem. Zachęcony kilkoma pozytywnymi recenzjami sięgnąłem po ten film i przeżyłem wielkie rozczarowanie. Pisano o "powrocie prawdziwego horroru" i klimacie slasherów z 80 tych. Pomimo, iż brałem te słowa na dystans i liczyłem jedynie na zjadliwą niskobudżetówkę, przeżyłem zawód. Sięgając po tego typu produkcje staram się być wyrozumiały i szukać w filmie plusów, przymykać oko na wady. Bardzo chciałem polubić ten film. I dupa. Nie udało się. Nie wiem, jak komukolwiek mogło się to udać...
Grupka znajomych rusza do jakiegoś miasteczka na zadupiu na spływ kajakowy. O mieście krąży legenda, że kto tam wjedzie, ten już nie wyjedzie, bo jakiś chłoptaś morduje przejezdnych. Nasi bohaterowie napotykają na swojej drodze policjanta -psychopatę, który budził we mnie chęć mordu, ale po chwili okazuje się, że sami są nie lepsi. Ogólnie miałem na nich wy*ebane, niech se giną. Co ciekawe twórcy nie silili się tu na młodą atrakcyjną obsadę. Może i przez bohaterowie wydają się bardziej autentyczni, ale nie ma tu panienek, żeby oko zwiesić. Oczekiwanie na terror jest niemiłosiernie męczące. Dialogi są koszmarne. Nie brzmią sztucznie, sprawiają raczej wrażenie improwizowanych, ale są koszmarnie męczące i bełkotliwe. Udźwiękowienie jest marne. Praca kamery miejscami ma jakieś przebłyski, ale miejscami jest również męcząca. Muzyka jest ok. Zabójca to jakiś postawny typ z workiem na dyńce. Morduje przeważnie gołymi rękoma. Lubi np. miażdżyć czaszki. Zgodnie z reputacją filmu, znajdziemy tu sporo gore, które wykonano nawet nieźle. Jednak nie ma go aż tak dużo, jak myślałem. Ponadto nie robi ono takiego wrażenia, z wyjątkiem jednej czy dwóch scen. W ogóle sceny mordów są marne, kiepsko wyreżyserowane i durne. A twórcy chyba strasznie szczycili się efektami gore, bo każdą ofiarę dokładnie filmowano ze wszystkich stron minutę czy dwie po mordzie. Zamiast przerażająco, czy niesmacznie, robiło się śmiesznie (myślałem sobie "chyba ktoś się za bardzo podniecił").
Cały film był, jak dla mnie, niemiłosiernie męczący. Zdecydowanie nie polecam.
PS: nie mam pojęcia skąd oni w ogóle wzięli kajaki :)