Jasne, rozumiem, że to tylko film i tak dalej.. Ale co mnie denerwowało w jakimś sensie to ciągłe gadanie po angielsku między Phillipem, a jego znajomymi z Francji, podczas gdy jeden z kolegów nie znał angielskiego. Mało ważne, wiem, ale trochę nieładnie z ich strony ;) Do tego sama postać głównego bohatera. Czemu w amerykanskich filmach musi być schemat, że ktoś bardzo ambitny jak Petite musi się zachowywać jak naburmuszony celebryta i traktować kumpli jak posługiwaczy, żeby tylko osiągnąć cel. A potem wszyscy i tak się cieszą i świętują jego zwycięstwo. Marna klisza, ale ogólnie film spoko. Tylko nieźle się wydygałem na tych momentach, gdy bohater chodzi po linie, na żadnym horrorze nie przeżyłem takich emocji :|