Cóż, przede wszyskim obawiam się, że Wolni Ciutludzie (swoją drogą to tlumaczenie działa mi na nerwy:/) zostaną bezlitośnie spłyceni i zamiast porządnej ekranizacji świetnej książki zobaczymy najeżoną efektami bajkę o niczym. Chciałabym wierzyć, że będzie inaczej, ale jakoś nie potrafię...
Cóż, mam nadzieję, że się pomylę ;)
Ja mam miesznane uczucia co do tej ekraniacji. Bo z jednej strony pamietam o tym, jak dobrymi filmami była trylogia "Evil Dead", a z drugiej - nie jestem przekonany do końca, czy Raimi nie porzucił swego wywrotowego stylu na rzecz zbijania fortuny w Hollywood.
Dlatego obawy są tutaj uzasadnione, lecz uważam, że nie należy przekreślać z góry tego interesującego projektu. Potencjał na coś niebanalnego jest ogromny, ale ryzyko równie wielkie. Pozostaje czekać.
Myślę, że jedyną osobą zdolną coś zrobić ze Światem Dysku na ekranie, byłby ZIL* Peter Jackson - jak nikt czuje fantasy, a jego poczucie humoru jest szeroko znane :)
*Znany I Lubiany
Peter Jackson niech trzyma się od fantasy z daleka, tak samo jak od wszelkich ekranizacji książek w ogóle, bo widzieliśmy dobrze, co zrobił z Władcą Pierścieni. Dla mnie mógłby zakończyć karierę na Martwicy Mózgu, za którą to zresztą przestanę już po nim jeździć... Ale ogólnie przesłanie jest takie, że niech wraca do gore, bo w tym klimacie gość sprawdza się najlepiej.
W klimatach fantasy oczywiście najlepiej czuje się Guillermo del Toro. Z wahaniem mógłbym mu powierzyć ekranizacje niektórych książek Pratchetta.
Guillermo to czuje mroczne, brutalne fantasy. Jak dotąd nie pokazał, przynajmniej jako reżyser, że potrafi zrobić dobre fantasy komiczne.
Dlatego napisałem, że powierzyłbym mu ekranizację tylko niektórych książek Pratchetta. I to też z wahaniem. Można by na przykład zaryzykować z "Carpe Jugulum" albo "Piramidami". A jeśli już o tym mowa, to z "Wolnymi Ciutludźmi" także. Ale już na pewno nie z którąś książką z cyklu o straży.(*)
Nie łudzę się też, że kiedykolwiek zostanie oddany na filmie humor książek Pratchetta, bo to chyba nie jest możliwe. Grunt, żeby nie były spłycane, sprowadzane do banału, jak to się stało z "Piekłem pocztowym". Poza tym Guillermo robi ładne, bardzo "plastyczne" fantasy, które ma w sobie "magię".
(*) "Ruchome obrazki", "Czarodziciel" czy "Mort" to natomiast zadanie dla Burtona. Każdy w tym, w czym jest najlepszy, a Pratchett jest niestety (dla ekranizacji jego książek) dobry we wszystkim i często miesza konwencje.
Dokładnie, z wyjątkiem tego del Toro, którego nie znam.
Tim Burton zdecydowanie byłby najlepszy do ekranizacji powieści Pratchetta - nikt tak jak on nie potrafi łączyć głębii moralno-psychologicznej z poczuciem humoru i ironią. Niestety, obawiam się że pan Burton prawdopodobnie nawet o Pratchetcie nie słyszał...
A ja jestem optymistką - Pratchett to nie Paolini ("Eragon"), który sprzedał scenariusz byle komu za parę dolców (przepraszam wszystkich fanów, ale film raczej nie był zbyt udany...) . Terry wielokrotnie mówił, że jeśli ma sprzedać prawa do filmu, to tylko reżyserowi, który będzie słuchał jego zaleceń i do którego będzie miał zaufanie. Skoro sprzedał, to znaczy że uważa za takiego Raimiego. A skoro sam mistrz będzie pilnować swego dzieła raczej nie spodziewam się profanacji...
tak samo mialo byc z Ziemiomorzem.... Rezyser obiecal autorce, ze bedzie sie sluchal zalecen, a na koniec wyszlo cos innego.
Do realizacji filmów ze Świata Dysku według mnie nadaje sie trzech reżyserów: Tim Burton, Henry Selick i Terry Gilliam.
Jako, że Terry Gilliam był członkiem grupy Monty Python wydawałby się idealny do nakręcenia filmów ze Świata Dysku, z pewnością czuje ten klimat czego o Samie Raimi powiedzieć nie mogę.