Pochlebiam sobie, że sporo dobrych filmów w życiu widziałam, ale już dawno nic mnie tak nie poruszyło jak "Thelma i Louise". Najbardziej w tej historii przeraziło mnie to, że jest taka prawdopodobna. Tyle jest przecież zahukanych kur domowych takich jak Thelma czy bezczelnych i prymitywnych samców (no przepraszam, ale "mężczyzną" to bym jednak tego nie nazwała) takich jak ten zabity przez Louise. Taka sytuacja jak ta w filmie jest więc w sumie zupałnie możliwa. A przy tym film został perfekcyjnie zrobiony. Geena Davies moim zdaniem stworzyła jedną z najgenialniejszych kreacji w całej historii kina (przynajmniej w tej mi znanej:)). Poza tym - wybitna reżyseria, wybitny scenariusz, świetna muzyka. Mówiąc krótko: film mnie powalił...