Uwielbiam tego typu filmy i po tym także wiele sobie obiecywałem, zwłaszcza z uwagi na wysoką ocenę. Jednak film był ogromnym rozczarowaniem - i to pomimo zaangażowania gwiazd światowego kina czy bardzo dobrych efektów specjalnych, tworzących wręcz nostalgiczny klimat.
Chodzi mi o absurdalne podejście do psychologii człowieka- zarówno jako jednostki, jak i w grupie. Ludzie wiedzą, że zostało nie pół roku życia, ale może zaledwie pół godziny. I nie budują schronów, nie schodzą do kopalń. Nie snują nierealnych, desperackich planów kolonizacji Księżyca, itp., itp. Oni po prostu żyją jak co dzień - chodzą sobie po pokładzie, organizują przyjęcia, przyjmują ze stoickim spokojem śmierć bliskich. Człowiek tak nie postępuje! Oczekiwałem społecznych rozruchów - napadów na kajuty (poużywajmy, póki możemy), gwałtów dokonywanych przez marynarzy, powstawania nowych sekt religijnych (w nadziei na niebo), ostatecznie choćby zbiorowej załamki i depresji, ale przede wszystkim walki, walki! Mamy ją zapisaną w genach, to kwestia gatunku. Dla mnie film jest bardzo słaby, ponieważ autorzy mieli wspaniały pomysł, ale wyłożyli się na kompletnej dehumanizacji bohaterów.