Historia ich milosci jest sztampowa, nudna i taka... no wiadomo. Jak w innych romansach. Ale fakt, ze ten film jest oparty na faktach, niesamowita gra aktorska, i to ze w roku 1997 zrobiono taki film z takimi efektami sprawia, ze mam ochote sie zastrzelic, ze ludzie oceniaja go tak nisko... No jak? Nie lubie tego filmu, ale niewazne jak bardzo go nienawidze nie moge dac mu 1, czy nawet 5, bo po prostu jest za dobry na taka ocene.
Nie we wszystkich romansach historia jest sztampowa. Nie strzelaj do siebie z powodu innych. Nie uzależniaj swojego nastroju od innych. 1997 rok to nie był zamierzchły czas. W 1991 roku powstał przełomowy Terminator II, a w 1993 Park Jurajski. Oba filmy pokazały, że kino weszło w nową fazę jeśli chodzi o efekty specjalne. Titanic wszedł do kin w 1997 roku na świecie, a więc kilka lat po ww. filmach. Dwa lata później w 1999 roku mieliśmy Matrix. Taki film z takimi efektami był jak najbardziej czymś naturalnym w latach 90-tych przy zaangażowaniu dużej kasy - to była głównie kwestia pieniędzy, a nie bariery technologicznej (oczywiście talent twórców też ma znaczenie). Poza tym jest tu sporo rekwizytów, a nie CGI, a więc podejście do efektów specjalnych dość tradycyjne.
Titanic to typowy wyciskacz łez. Granie na emocjach widza i sztampowe zagrywki fabularne (poza samą prawdą o tym, że statek rzeczywiście zatonął itp.). Same efekty specjalne i setki statystów oraz bardzo sprawna reżyseria to tylko jedna strona medalu. Nie ma tutaj ani jednej wybitnie zagranej roli aktorskiej. Świetna robota reżysera i twórców od efektów (plus scenografia i kostiumy) są niewątpliwie godne uznania.