Pewnie ten wątek był już poruszany ale nie chce mi sie go szukać wśród 1500 tematów :))
A jeśli tak to czy w ogóle istniało dla Titanica jakieś inne wyjście z tej sytuacji niż obejście z lewej by nie zatonął w momencie jak z opóźnieniem spostrzegli górę lodową ?
Titanic był nazywany niezatapialnym przez to że podzielono go na kilka części i może je było zamykać w razie potrzeby. Przez to, że wymijał górę bokiem, niestety przedziurawiło się za dużo części. Gdyby uderzył przodem zatopiłyby się max 2-3 i titanic mógłby płynąć dalej.
Nie pamiętam już dokładnie wszystkich szczegółów, ale kilka lat temu znalazłam taką gazetkę poświęconą temu statkowi i tam właśnie było to tak wyjaśnione - teraz nie pamiętam juz nawet ile tych komór było.
Chyba statku już nie dałoby rady zawrócić w momencie ,w którym sie zorientowali i biorąc pod uwagę prędkość z jaką płynęli.
Ale rozumiem ,ze napisałeś to z przymrużeniem oka ;-)
Nie zrobili wszystkiego. Błędem w przypadku próby wyminięcia góry była komenda - cała wstecz. Statek podobnie jak i samochód, w momencie hamowania traci sterowność. Śruba pchała statek do tyłu, a z powodu prędkości jedynie odbierała wodę ze steru uniemożliwiając szybki zwrot. Gdyby kapitan dał ostry skręt razem z komendą cała naprzód, mieliby dużo większe szanse, ponieważ woda byłaby lepiej naganiana na ster powodując dużo szybszy zwrot - statek zacząłby efektywnie zarzucać tyłem. Niestety nie wiadomo jaka dokładnie była odległość góry i prędkość statku, żeby to ładnie policzyć. Na Discovery swego czasu był dokument o tym i doświadczeni kapitanowie właśnie ten błąd wytykali najbardziej.
Co do uderzenia czołowego - statek nigdzie dalej by nie popłynął. Jedyną szansą w takim przypadku byłoby zamknięcie przednich grodzi i liczenie na to, że to sama góra lodowa utrzyma go na powierzchni do czasu przybycia ekip ratunkowych. Pamiętajcie, że kiedyś produkowano słabsze stopy metalu, przez co uderzenie czołowe z dużą prędkością mogło spowodować ogromne zniszczenia.
chodź wydaje mi sie ,że nie do końca jest to pozbawione sensu. Jak by tak na full dali wsteczny i płynęli ciągle prosto to może i by sie zderzyli z górą ale nie było by takich strat ...
A ja mam inne pytanie, może dziwne, ale Jack nie zmieściłby się z nią na tej komodzie? (nie wiem na czym ona płynęła) przecież on jest chudy.. zatonęłoby??
Jest nawet takie zbliżenie od góry całej tej komody i widać jak ona na niej leży, kurde tam jest dużo miejsca...więc o co chodzi??
Błąd tak jak przy włażeniu na tratwę. Ona wlazła i zaraz za nią ładował się On. Zgodnie z prawami fizyki przeciążyli komodę i się przewracała. Jakby ona wlazła pierwsza i się przesunęła robiąc przeciwwagę - mógłby się delikatnie wślizgnąć na komodę.
Dokładnie. No cóż, to psuje faktycznie efekt końcowy. Fajnie byłoby gdyby jednak przeżył, szczególnie, że było to realne. A tak zginął bo...zamarzł.
Jeżeli chodzi natomiast o temat... Czytałem kiedyś, że rzeczywiście gdyby Titanic uderzył czołowo w górę (po stosownym zredukowaniu prędkości) na pewno byłyby o wiele większe szanse. Chociaż wstrząs wywołany uderzeniem czołowym byłby ogromny. Zresztą, góra "przeorała" sterburtę przez całą długość statku. 0 szanse na uratowanie statku.
No i na pewno byłyby większe szanse na przeżycie. Położyli by się blisko siebie (na sobie), zawsze to mniejsza utrata ciepła.
W kupie raźniej :P
Och, no wybacz qantum. Już taka jestem, ciekawska;) poza tym nie chciałam zakladać specjalnie nowego wątku, skoro piszesz, że niżej o tym piszą, to zobaczę. ;]
chodzi o EMOCJE jakie film ma wywołać. Gdyby Jack się zmieścił na tej komodzie to film by tak nie przemawiał do widza.....SAD BAT TRUE!
Proponuję doszlifować angielski, jak już tak koniecznie musisz nim błyszeczeć (bat->but) tudzież wrócić do polskiego...
A ja kiedyś oglądałam w jakimś dokumencie, że najbardziej "zawiniły" pod względem technicznym śruby mocujące i łączące ze sobą stalowe elementy zewnętrzne statku. Ponoć to po nich poszła "rysa" spowodowana uderzeniem o górę lodową i były za słabej jakości by to wytrzymać (ponoć lepszej by to wytrzymały, na tyle bynajmniej by nie urwać się na całej długości ale albo tylko w niektórych miejscach albo w ogóle). A swoją drogą gdybym ja projektowała statek to od wewnątrz jakiś metr od całek długości statku dałabym jeszcze jedną porcję stali, tak, by aby właśnie w takich sytuacjach woda która się wlewa, wlała się tylko na ten obszar do metra, a nie dalej wgłąb statku. Tym sposobem przeciążenie jakie spowodowałaby woda byłoby o wiele mniejsze, o ile nie byłoby żadnych nieszczelności. Ale to tylko takie rozumowanie na logikę.
Jedną z faktycznych przyczyn zatonięcia były słabe nity i ich za mała ilość. Stal z której wykonany był statek nie rozpruła by się tak jak to zrobiła, gdyby zanitowana była dokładniej, a same nity wykonane z lepszej jakości materiału bo według badań i późniejszych analiz pękały jak zapałki a nie powinny, winą była zbyt szybka budowa statku przez co zostały zaniedbanie takie szczegóły.
dodam, że to nie stal pękała w zetknięciu z górą tylko właśnie nity, dokładnie ich główki, przez co stal się rozeszła w miejscu łączenia
Jedną z faktycznych przyczyn zatonięcia były słabe nity i ich za mała ilość. Stal z której wykonany był statek nie rozpruła by się tak jak to zrobiła, gdyby zanitowana była dokładniej, a same nity wykonane z lepszej jakości materiału bo według badań i późniejszych analiz pękały jak zapałki a nie powinny, winą była zbyt szybka budowa statku przez co zostały zaniedbanie takie szczegóły.
dodam, że to nie stal pękała w zetknięciu z górą tylko właśnie nity, dokładnie ich główki, przez co stal się rozeszła w miejscu łączenia
Ogólnie całe poszycie zostało wykonane po kosztach. Po badaniach okazało się, że stop zawierał zbyt dużą ilość węgla, co zdecydowanie osłabiło poszycie.
zgadza się :) spieszno było wypuścić go w rejs w końcu w tamtych czasach był powiedzmy "królem oceanów" niezatapialnym, największym, najbardziej luksusowym dla elity, każdy czekał na rejs, więc zaniedbano jego jakość wykonania, na rzecz szybkości wykonania ...zresztą nawet szalup też było za mało, to fakt umieszczony też w filmie....
Przypadek szalup był najdziwniejszy. Jedni twierdzą, że szalup było mniej ze względów estetycznych (statek musiałby być obwieszony naprawdę konkretnie żeby starczyło szalup dla wszystkich). Inni twierdzą, że wykonawca szalup nie zdążył zrobić wystarczająco przed dziewiczym rejsem. Wiadomo tylko, że statek wypłynął bez wszystkich szalup tylko przez przekonywanie projektanta o niezatapialności i poparcie wielu wpływowych osób. Gdyby sam projektant dowiedział się o użyciu słabszego materiału, nigdy by nie dopuścił do wodowania.
Ja słyszałem, że po prostu zaniedbano fakt szalup tak jak mówisz z uwagi na niezatapialność statku, a zarazem też dlatego bo ładniej wyglądał "nie obwieszony" i machnęli ręką, bo po co, co się może stać, szansa na spotkanie góry lodowej i jeszcze na uderzenie w nią była jak wygrana w totka...jak widać przeliczyli się....
Dodam, że wystarczyło, pomijając już cokolwiek, by ilość tych szalup była odpowiednia do ilości pasażerów, a liczba ofiar byłaby znikoma, bo czasu mieli dużo na ewakuacje...
W filmie jest wątek, gdzie jeden z bohaterów mówi do kapitana żeby popłyneli szybciej, kapitan początkowo nie chce ale w końcu ulega, bo tamten zapewnia go że wszystko będzie dobrze. Możliwe że gdyby płyneli wolniej zdążyli by skręcić tak aby ominąć góre.Ale do końća też tego nie wiadomo. Ludzie są tylko ludźmi i popełniają błędy. :)
Tak, inżynierowie są zgodni, że uderzenie przodem przy takiej prędkości uszkodziło (i tym samym najpewniej zatopiło) tylko 2 wodoszczelne grodzie na dziobie. Wówczas statek utrzymał by się na powierzchni.
To już by zależało od prędkości. Zderzenie przy dużej prędkości mogłoby naruszyć całą konstrukcję statku i przy okazji byłoby wielu rannych i zabitych ze skręconym karkiem. Zresztą to i tak nieistotne rozważania, bo żaden oficer nie wyda rozkazu, żeby zderzyć się z przeszkodą, zamiast ją ominąć.
Więc tak już ci tłumaczę ,statek uderzył prawą burtą ,bo chcieli ominąć lewą i to zrobiło wielkie szkody po lud ciął stal aż do połowy ,a co do zderzenia czołowego.Kiedy by Titanic uderzył czołowo było by silniejsze uderzenie i więcej strat ale statek by nie zatonął ale i też dalej by nie popłynął po prostu by stał .Jeśli chodzi też o uderzenie w prawą burtę ,jeśli by w kotłowni nie wybuchł pożar i nie poluzował nitów łączących płyty uderzenie nie było by tak stratne i nity by tak po prostu nie odeszły ,owszem nalało by się trochę wody ale po zamknięciu gródź by nie zatonął .Jeszcze jeśli chodzi o grodzie grodzie były za niskie niż w planowanym projekcie ,Ismai uparł się na zmniejszenie gródź bo jest to statek nie zatapialny ale jak by były też wyższe też by była szansa że Titanic nie zatonie ,myślę że pomogłem ,A jeśli chodzi o drzwi na którym leżała Rose to prawda Jack by się zmieścił kiedy by to Rose weszła z jednej strony a Jack z drugiej i była by równo waga dziękuję.
Jak wyżej - pożar miał akurat nikły wpływ na nity, ponieważ były wykonane ze zbyt słabego stopu - za duża ilość węgla. Ponoć wystarczyłoby, żeby rozcięcie sięgnęło o jedną gródź mniej, a nie byłoby katastrofy. Katastrofa Titanica zaczęła się już podczas produkcji, gdy materiał pozyskiwany był po jak najniższych kosztach. Dzisiaj przy budowie statku elementy poszycia muszą spełniać niesamowicie rygorystyczne wymagania. Gdyby metal był odlany z bogatszego stopu możliwe, że rozcięcie byłoby krótsze, ponieważ część poszycia, która zwyczajnie rysowała się o górę by nie pękła, tylko się odkształciła, nie naruszając przy tym ostatnich zalanych grodzi.
Co do wysokości grodzi - nic by nie zmieniła ich wysokość, ponieważ rozcięcie mieściło się na ich wysokości. Przy mniejszym rozcięciu większe grodzie dałyby większe szanse na zatonięcie statku ze względu na zbyt dużą wagę przyjętej wody.