Tyle razy już ten film puszczali na różnych stacjach, że po prostu się nudzi. Wdzięki Winslet go ratują w pewnym stopniu, ale to nie wystarcza. Łez mi nie wycisnął, plucie ze statku nie wzbudziło sympatii do bohaterów. Do tego patos; a patosu nie lubię. Szczególnie końcówka, gdy dwoje kochanków stoi na dziobie (chyba tak się to zwie) statku i jako ostatni wpadają do wody, jakie to było ohh ahhh.
Przepraszam wszystkich, ale ja część historii odbieram jako opowieść dla młodych rozmarzonych ludzi. Takie skojarzenie. Czy naprawdę wierzycie, że kobieta z arystokracji mogłaby się zainteresować takim kimś ? W owych czasach, czasach przed wielką wojną i demokratyzacją, w Europie królów i cesarzy "z Bożej łaski" ? Oj wątpię, wątpię...
Sam pomysł połączenia osób z dwóch różnych światów to strzał w dziesiątkę, wszystkim się różnią, ale jednak potrafią znaleźć wspólny temat. Jak pisałem wcześniej, to mocno naciągane, ale jednak fajne.

Było za to kilka scen świetnych, poruszających, np. scena, gdzie ludzie z niższych pokładów próbują się wydostać, aż się chciało pomóc tym nieszczęśnikom. Ogólnie, to najbardziej mi się podobały sceny spoza wątku głównego , ukazanie katastrofy taką jaka była w rzeczywistości, była szokiem dla świata i piekłem dla osób będących na pokładzie. Czułem się dziwnie patrząc na bogate kobiety odpływające pustawą łodzią podczas gdy setki ludzi umierają pod pokładem.
Świetna scenografia, świetne kostiumy z epoki, które rzeczywiście przywołały klimat wczesnego XX wieku, do tego muzyka biesiadna pod pokładem kontrastująca z szykownymi dźwiękami bogaczy. To wszystko dało do myślenia nad tym, jak wiele się zmieniło od tamtych czasów. Chyba na lepsze.

Titanic to moim zdaniem dość dobry film, chociaż można było wykrzesać z niego więcej.