Chyba najsławniejsza na świecie tragedia morska, wiele bezsensownych ofiar, stalowy pomnik buty i nadęcia, zatopiony dowód na pychę i ludzką próżność. A gdyby tak wykazać więcej pokory dla żywiołów, nieco zainteresowania wykonaniem projektu, odrobinę zwolnić ten szaleńczy wyścig…?
Autor filmu bardzo ciekawie tylko powierzchownie liznął te omawiane tysiące razy zagadnienia, napomknął subtelnie o zarysie fabuły, a te wszystkie fakty wplótł w walkę klasową, w awanturnictwo i podróżnictwo, w pozornie zwykłą podróż, w historię miłosną, w wygrany bilet — istny los na loterii.
Nie będzie chyba dla nikogo żadnym spoilerem stwierdzenie, iż największym szczęściarzem i jedynym wygranym z tego filmu był… Sven ;D
Dla niego pozorna przegrana w pokerka była wielką wygraną, dalszego zapewne długiego i może nawet szczęśliwego życia. Pluł sobie w brodę po utracie możliwości rejsu do Ameryki, lecz już po kilku dnia zapewne pił do nieprzytomności ze szczęścia, haha, a takich gnid jak Cal ciągle wielu, zbyt wielu...
Co tu dużo gadać, film faktycznie świetny, a dla mnie po wielu latach dalej równie bardzo dobry, co kiedyś tam w letni wakacyjny wieczór na wideo pod koniec lat 90-tych :)