Kurna, mam sentyment do tego filmu, ale nie wiem czemu. Mam go sobie na kasecie (lezy gdzies tam, sama nie wiem gdzie :P), no i zawsze ogladam kiedy drogi POLSAT zdecyduje sie na powtorki na szczegolne okazje :/ ogolnie film fajny...takie romansidlo na tle z wielka katastrofa roku 1912...kiedy mialam 8 lat (jak to dawno bylo) to mialam bzika na punkcie tego filmu, a teraz po obejrzeniu raczej powiklan w stylu bzika nie mam...i pewnie nie tylko mnie sciska w gardle podczas sceny kiedy Rose lezy na szafce, a Jack do polowy zanozony jest w lodowatej wodzie, a potem biedak umiera...kurna zle zakonczenie, ale glupio by bylo gdyby wszystko odbylo sie wg ogolnie przyjetego schematu - "ona, on, katastrofa, smierc innych, a ona i on cudem sie ratuja i zyja dlugo i szczesliwie"..."titanic" to raczej lektura obowazkowa...nie polecam ludziom, dla ktorych ulubionymi filmami sa filmy w stylu "zabili go i uciekl", bo tam niczego takiego nie ma (dzieki bogu!)...