Mógł to być doskonały powrót starego dobrego kina sensacyjnego, często bazującego na powieściach Ludluma. Ale niestety, film co prawda, w jakiś sposób kontrastuje z post Schwarzegenerowskimi sensacyjkami o superbohaterach ubranych w normalny strój, lecz niestety w wielu miejscach nie dorasta im do pięt. A głównie dlatego, że film w wielu momentach jest nudny. Wynika to niestety z próby przeniesienia Bourne`a w czasy współczesne. Każdy kto widział pierwszą ekranizację lub czytał książkę, wiedział, iż Bourne walczył przede wszystkim z Carlosem, terrorystą i zabójcą na zlecenie. Carlos siedzi w więzieniu, wiec wątek ten wycięto całkowicie. A szkoda, bo to na nim bazowała cała trylogia. Na zmaganiach z Carlosem... Teraz mamy Treadstone, które fakt było w oryginale, ale było raczej ciekawym smaczkiem. Tu jest to spłaszczonę do bandy oprychów opłacanych przez CIA. Szkoda gadać...
No i jeszcze ta nieszczęsna Marie, z ktorej zrobiono Niemkę. Super. postanowiono nadać jej charakter, bardziej wyrazisty niż miała w książce. Gratulację, pomysł niezły, szkoda, że nie wyszedł. Marie, która widać, że często pakuje się sama w kłopoty, i widząc iż źródłem kolejnych jest Jason, sama włazi w sidła. Gratuluję, po prostu pomysłowość scenarzysty jest zniewalająca. W oryginale było to lepiej zrobione, choć postać nie była tak wyakcentowana, to przynajmniej jakoś lepiej pasowała do reszty. Tu niestety nie pasuje. A potem znika w ogóle z ekranu, i jakoś nie ma się zbytniej chęci żeby wróciła.
Reasumując, chyba lepiej przeczytać sobie książkę, lub obejrzeć starszego Bourne`a. Z pewnością lepiej trzymają w napięciu. A jak ktoś ma już dość Bourne`a to proponuję "Protokół Sigmy" Ludluma. Pewnie kiedyś też zostanie zekranizowany, miejmy nazieję, że przez inną, ekipę.