Wiele miejsc pozostawionych do samodzielnej interpretacji - można to uznać za zarzut bądź zaletę (skłaniam się do pierwszej opcji), choć wydaje się, że takie założenie przyświecało debiutującej reżyserce. Jedna z postaci mówi nawet, że "nie jest ważne zrozumieć wszystko" - to zdanie mogłoby stanowić motto dla tego filmu.
W zasadzie sytuacja dramatyczna jest prosta, ale odsłaniana bardzo powoli. 23-letnia dziewczyna podejmuje pracę jako opiekunka do dziecka w średniozamożnej niemieckiej rodzinie. Jej członkowie żyją własnym życiem, praktycznie nie komunikując się z sobą. Znamy tę sytuacje z kina dość dobrze (choćby z węgierskiego "Świeżego Powietrza"). Co zatem nielogicznego w tej historii? Z pewnością zachowanie poszczególnych członków rodziny wobec Fiony Berlitz - opiekunki młodego Jörgena i jej bierne przyjmowanie kolejnych "upodleń" (jedzenie resztek z obiadu, bycie "popychadłem" w rękach niezrównoważonej Nicole, brak reakcji na molestowanie ze strony Wolfganga - głowy rodziny) A gdy dostanie okazję, aby opuścić ten hermetyczny świat - Wolfgang odwozi ją na przystanek - nie chce skorzystać z okazji i wysiąść z samochodu. Takich sytuacji jest tam więcej, aż do ponurego finału. Do tego wątek z "gumowym" dzieckiem wywożonym na nocne spacery, czemu dziwią się nawet spotkani po drodze policjanci.
"Totem" w zasadzie jest jeszcze szkolnym projektem Jessiki Krummacher, który powstał przy finansowym wsparciu uczelni. Zauważyli go selekcjonerzy weneckiego festiwalu zapraszając do udziału w festiwalu. Krytycy porównują Jessikę do Michaela Haneke, Ulricha Seidla i Jessiki Hausner, ale te porównania są moim zdaniem na wyrost. Przyszłość to zresztą najlepiej zweryfikuje.