Transformers 3

Transformers: Dark of the Moon
2011
6,9 154 tys. ocen
6,9 10 1 154342
5,0 23 krytyków
Transformers 3
powrót do forum filmu Transformers 3

Ustalmy jedno: fanem "transformersów" przestałem być tuż po zrzuceniu z pleców pierwszego tornistra, toteż na ekranizację animowanego serialu bynajmniej nie czekałem z wypiekami na twarzy. Okazało się, że słusznie. Przez cały czas trwania filmu drażniło mnie swoiste "zamerykanizowanie" kosmicznych przecież robotów, tudzież naiwne prowadzenie fabuły na zasadzie "dobro musi wygrać". Obok efektów specjalnych, co oczywiste, obojętny przejść nie mogłem. Byłem pod wrażeniem pracy speców odpowiedzialnych za CGI, aczkolwiek irytowało mnie szaleńcze tempo pojedynków pomiędzy Autobotami a Decepticonami, z których to zapamiętałem jedynie feerie iskier i wybuchów. Pierwszych "Transformersów" pochwalić muszę również za kilka zabawnych momentów oraz Megan Fox, która choć aktorką jest marną, zapewne nie tylko mnie przyprawiła o mocniejsze bicie serca. Reasumując, był to przeciętny film o fenomenalnych efektach i kilku smaczkach, dzięki którym oglądało się go całkiem przyjemnie.

Jeśli chodzi o sequel, jego podstawowym założeniem było - jak mniemam - podanie widzowi dokładnie tego samego, co w części pierwszej, ale z dwa razy większym natężeniem. I to widać. Fabuła jest jeszcze bardziej miałka i naiwna (reanimacja Optimusa - litości...), sceny poszatkowane są na tak króciutkie ujęcia, że całość wygląda, jakby ją puszczono na maksymalnym przyśpieszeniu, zaś naturalny seksapil Megan obracany jest w groteskę poprzez epatowanie nim w KAŻDEJ możliwej scenie. Poziom "żartów" zawartych w produkcji litościwie pominę milczeniem. Powiem tylko tyle, że jeżeli kogokolwiek śmieszyły te "miniboty", musi mieć poczucie humoru "głębokie" niczym kałuża na Saharze.

Przejdźmy jednak do sedna tego postu, a więc oceny "Mrocznej strony Księżyca".
O ile pierwsza część "Transformersów" była - moim zdaniem - przeciętna, zaś kontynuację dałoby się podsumować jednym słowem: słaba, o tyle dla zwieńczenia trylogii naprawdę zabrakło mi skali. Napiszę to zupełnie poważnie: tak idiotycznego filmu nie widziałem w całym swoim życiu. Owszem, zdarzało mi się oglądać prawdziwe odrzuty z taśmy filmowej, twory intencjonalnie złe i denne, ale na coś równie żenującego, a do tego wyprodukowanego za astronomiczne pieniądze, z całą pewnością nie byłem gotów.
Scenarzyści "Transformersów 3" wspięli się na absolutne wyżyny nieudolności, tworząc coś, co nie tylko nie trzyma się kupy, ale i wymusza na widzu obowiązkowe "wyłączenie mózgu", żeby pozwolić mu dotrwać do napisów końcowych bez ustawicznego zastanawiania się nad irracjonalnością tego, co widzi na ekranie. Powiedzmy sobie szczerze: fabuła tego filmu to kiepski żart. I to w dosłownie KAŻDYM momencie. Ja rozumiem, że nie można wiele wymagać od podobnych produkcji, ale na litość boską, jakieś granice absurdu muszą jednak zostać zachowane! Przykład? Rząd Ukrainy jest w posiadaniu kosmicznej technologii. Co z nią robi? Oddaje Amerykanom. Bo tak. A co powiecie na przymusową deportację Autobotów? Zresztą, tu nie ma ANI JEDNEJ logicznej sceny, a im bliżej końca, tym robi się idiotyczniej. Wisienką na tym torcie zgnilizny jest sposób, w jaki Megatron zostaje "przekabacony" przez wybrankę głównego bohatera. Zaiste, Decepticony musiały przegrać wojnę, skoro ich przywódca dysponował intelektem przedszkolaka...
Ubawił mnie też sposób, w jaki twórcy poradzili sobie ze zbyt szybkim tempem akcji. Tutaj KAŻDA, ale to KAŻDA scena walki pokazana jest w zwolnionym tempie znanym z "Matrixa". Po trzecim razie zaczyna to irytować. Po dziesiątym ma się ochotę wyrzucić płytę z filmem do kosza. Tam jej miejsce.
Jeśli ktokolwiek łudzi się, że "Ciemna strona Księżyca" ma jakiekolwiek dobre strony, będzie musiał zderzyć się z brutalną rzeczywistością. Aktorstwo, podobnie jak logika, po prostu nie istnieje w tym filmie. Jakim aktorem jest Sheila Labeouf, wiemy wszyscy. Gorzej, że reszta obsady wypada - o zgrozo - jeszcze słabiej! Szczytem wszystkiego są "popisy" panny, która zastąpiła Megan Fox, a której nazwisko zupełnie mnie nie interesuje, bowiem aktorką to ona jest żadną. Żeby było śmieszniej, jej uroda jest kwestią cholernie mocno dyskusyjną, z czego reżyser najwyraźniej nie chciał sobie zdać sprawy. Dziewucha ukazywana jest w ujęciach, które - podobnie jak we wcześniejszym przypadku Megan - miały z niej czynić uosobienie seksu, a wywołują jedynie cyniczny uśmiech na twarzy widza. A propo - zamierzony humor stoi tu na poziomie jeszcze niższym, niż w części poprzedniej. Gagi są słabe, wymuszone i doskonale wpisują się w mierny obraz całości.
Jedyną dobrą stroną "Transformers 3" było skłonienie mnie do refleksji na temat upadku światowej kinematografii, jaki dokonuje się właśnie na naszych oczach. Jeżeli tak koszmarny gniot bije rekordy oglądalności, to naprawdę ciężko oczekiwać, by filmowcy zaczęli znów silić się na wymyślanie czegoś naprawdę ambitnego. Wiadomo nie od dziś, że w tej branży, jak i każdej innej, liczy się głównie zysk wyrażany w bardzo konkretnych liczbach. Skoro zaś w dzisiejszych czasach zarobić da się nawet na największym guanie, byleby tylko było ładnie opakowane, to wnioski nasuwają się same. Niech losy gier komputerowych na przykładzie "Call of Duty" będą dla nas przestrogą: karty rozdają dziś konsumenci w postaci rozwydrzonych, ćwierćinteligentnych smarków i jeżeli niczego z tym nie zrobimy, wkrótce wszyscy zostaniemy "wyrównaniu w dół" z tym najmniej wymagającym targetem.