- Smucenie Witwicky'ego jak to on, który uratował dwa razy świat nie może znaleźć pracy podczas kryzysu. :/
- To, że scena w walącym się budynku trwała dłużej niż walka Optimus-Sentinel-Megatron. Rozumiem, że postawili na widowiskowość, ale ja wolałbym dłuższą walkę.
- No i długość filmu, który można było spokojnie zamknąć w dwóch godzinach.
W sumie jak dla mnie 7/10, bo ile razy można oglądać walkę transformerów w środku miasta. :)
Typowy skok na kasę bo skoro wyszło już raz i się dobrze sprzedało to trzeba zrobić to znowu.Autostrada i miasto już było,powtarzające się roboty też.Zauważ że dwa małe pseudosmieszne roboty są dłużej na ekranie niż Megatron i Shockvave razem wzięci.
Żałosne jest to jak długo trwała finałowa walka, a szczególnie udział w Niej Megatrona. Spodziewałem się trochę więcej jeżeli chodzi o przywódcę Decepticonów.......Nie mówiąc już o samym filmie. Jedynie jego pierwsza część była do strawienia, dwie kolejne to jak dla mnie porażka na całej linii. Choć pewnie sporemu gronu osób się spodobały sądząc po ocenach tych 2-óch ostatnich części. Mają ponad "7" na Filmwebie......
Jeżeli chodzi o Megatrona to był osłabiony po walce w poprzedniej części i do tego jeszcze Sentinel go trochę poharatał, więc nie można było od niego zbyt wiele wymagać.
Osobiście uważam, że zdecydowanie na plus w drugiej części, było wyjście z akcją poza ziemie Stanów Zjednoczonych. Ogólnie trójka podobała mi się najmniej ze wszystkich części. I mogli już zostawić byłą dziewczynę Sama, a nie dawać Barbie. Tamta miała według mnie jakiś charakter.
To do denerwujących rzeczy ja dorzucę do siebie:
- charakter głównego bohatera, którego po prostu nie da się lubić, bo jest zarozumiały, zapatrzony w siebie i brak mu poczucia humoru,
- dziewczynę głównego bohatera, która nie tylko została zagrana kiepsko, ale też wykreowana została na boginię, na którą wszyscy faceci patrzą jak wygłodniałe wilki - chociaż po ulicach i w około chodzi wiele nie mniej atrakcyjnych kobiet (dlatego można mieć wrażenie, że wszyscy mężczyźni w tym filmie to jakieś niewyżyte półgłówki, przez co nie ma w tym filmie bohatera płci męskiej, którego można by lubić i podziwiać),
- scena, w której dziewczyna głównego bohatera wygłasza swoją przemowę i przekonuje "złego robota". Kicz i tandeta to za mało by to opisać... Wyglądało jakby ktoś na siłę chciał zrobić pożytek z tej dziewczyny..
No ale film był do oglądania a nie do rozumienia/przemyślenia:)
Mnie denerwowało utożsamianie transformerów do ludzi na takim poziomie jak obwisłe brzuchy czy długie włosy albo też wąsy...
Pierwsza część pokazywała maszyny z czysto technicznego punktu widzenia, czym dalej tym częściej pokazywali typowego mechanika z brzuchalem i bez zębów czy staruszka z LASKĄ. To są !@#$ roboty a nie ludzie...