Transformersy to wciąż okrutny kał, kręcony dla gimbusi i hamburgerów, którzy pojęcie "kino" rozumieją tylko jako 3D i to w fajerwerkach wybuchów czy strzelanin.
Bay niczego się nie nauczył przez te 4 lata odkąd zajął się kręceniem tego cyklu. Myślałem, że fala krytyki i szereg "wyróżnień" dla najgorszego filmu roku dla Zemsty
upadłych zmusiło jego i scenarzystów do większego wysiłku. Dodatkowo ciągle przepraszał za część II, opowiadał, że III ma być lepsza, bardziej złożona, poważniejsza. Trailer który wyszedł, był całkiem udany. Więc pomyślałem sobie, że może wreszcie ten film będzie taki, jak bóg przykazał. Pomyliłem się sromotnie.
To wciąż jest takie cholernie nudne! Historia za grosz nie trzyma się kupy, dodatkowo wprowadza wielką dziurę logiczną (skoro Decepticony wiedziały od początku o tym statku, to dlaczego zaczekały dopiero teraz, czemu nie przeprowadzili tej akcji w Zemście upadłych?). Bay w dalszym ciągu się nie nauczył i zaserwował nam całą armię wkur******* postaci. Wystarczył mi jeden świrnięty Simmons. Po co jeszcze Chińczyk, szef Sama i szefowa CIA (ta akurat była najmniej stuknięta) zbudowani na tej samej irytującej osobowości? Transformers wciąż jest takie bezpłciowe, wyprane z jakichkolwiek emocji! Dramat, komedia, patos... No dajcie mi cokolwiek, co prawiłoby, żebym choć trochę coś poczuł! Te wszystkie sceny, rozwój akcji, wątki są strasznie chaotyczne. Sceny powiązane są bez ładu i składu - tylko mają nas prowadzić do kolejnego pokazu fajerwerków. Jakiekolwiek próby zrealizowania momentów dramatycznych były brutalnie zabijane przez albo idiotyczne żarty albo banały
wypowiadane przez postacie. Najlepszy przykład to [SPOILER ALERT!!!!] scena rozstrzelania jednego z Autobotów: koleś idzie na śmierć i zamiast przynajmniej poczuć
ścisk w środku, my czujemy zniesmaczenie, bo robot sypie nam gniotowanymi tekścikami że "fajne z nas chłopaki" [KONIEC SPOILERA]. Po prostu modelowy przykład
totalnego spieprzenia dramaturgii.
No ale w sumie nie ma się co dziwić, że w takich scenach pałamy zerowymi emocjami, skoro z żadnym robotem nie idzie się utożsamić. I to kolejna durna gafa cenarzystów. Dlaczego zamiast skupić się na jakości, znowu dowalili kilkunastu nie wyróżniających się Autobotów, którzy są właściwie statystami z 2-3 linijkami tekstu? O Decepticony nawet nie śmiem zapytać, bo ich to nawet nie można rozróżnić. Zapytam się teraz: gdzie te zapowiadane dylematy dowodzenia ze strony Optimusa? Gdzie to większe zainteresowanie Transformersami? Gdzie ta poważniejsza historia? Jedyne co udało się spełnić, to fakt że ludzie więcej walczą. Nawet za dużo, bo z finalnej rozpierduchy głównie zapamiętałem te przeciągające się w nieskończoność akcje z udziałem wojsk, kosztem Autobotów których zadym z ich udziałem było jak na lekarstwo.
A teraz przejdę do metrium sprawy, czyli scen akcji. Kiedy skończył się seans aż nie mogłem uwierzyć, że to co zobaczyłem działo się naprawdę. Przeżyłem po prostu szok! Żadna, ale to żadna scena nie została mi w pamięci. Żadna nie podniosła poziomu adrenaliny - a to chyba największa zbrodnia dla filmu o wybuchach - nie zrobiły na mnie wrażenia. Pamiętam, że w okrutnie gniotowatej części 2 przynajmniej wgniotło mnie w fotel zatopienie lotniskowca, walka z lesie i początkowa zadyma w Azji. A tutaj? Owszem, efekciarskie to jak nie wiem co, ale w ogóle nie emocjonujące. Puste. Nudne. Przeciągnięte w nieskończoność.
Pierwsza część o dziwo mi się podobała. To nie było megaarcydzieło, ale było fajnym filmem na piątkowy wieczór. Film zapamiętałem bardzo pozytywnie. Może po części było to spowodowane oczekiwaniami, może po części że wprowadziło coś oryginalnego i świeżego. Ale tej produkcji nie można odmówić klimatu i świetnych scen akcji, gdzie zdecydowana większość robi gigantyczne wrażenie. Natomiast odsłona 3 jest wyzbyta jakiekolwiek klimatu, efektowności, spójności, ciekawości.
I na koniec ciekawostka:
Przynajmnie w teorii część 3 jest - o dziwo! - lepsza od części 2. Dlaczego więc po seansie trójki czuję się gorzej niż po obejrzeniu odsłony numer dwa?
"dlaczego nie przeprowadzili tej akcji w Zemście Upadłych" bo może potrzebowali energonu by obudzić Sentinela? a jego nie można zaczerpnąć od innych Transformersów.
Durne postacie? Mnie tam Chinczyk śmieszył,a agentka CIA nie była durną postacią,Malkovich fajnie zagrał szefa Sama,chociaż fakt scena z Brucem "bawiącym" się z Bumblebee była kompletnie niepotrzebna i durna ale według mnie to jedyny minus filmu.A tak to film super.A i nie zgadzam się Co do emocji,ja tam czułem emocje w scenach: Wjazdu do miasta,Scenie egzekucji Bee,i kiedy zniszczono statek z autobotami,albo kiedy Sam i Epps weszli do miasta i tam zniszczenia,biegające dzieci itp. Sceny akcji nie zapadly? Mi najbardziej pościg na autostradzie,niszczenie miasta w nocy i cała finałowa bitwa.Roboty nie mają wcale małej roli,dobrą miały rolę.
Ogólnie bardzo mi się podobało 10/10 super zdjęcia,muzyka,efekty,dźwiek scenariusz może być,ogólnie super ciekaw jestem jaka twoja ocena?
Ah, fakt, umknęło mi, że ta matryca wskrzeszająca roboty pojawiła się dopiero pod koniec Zemsty upadłych. Dzięki za sprostowanie :)
Ale postacie były niemiłosiernie denerwujące. W kreacji takich charakterów łatwo o przeszarżowanie. U Baya przeszarżowali prawie wszyscy. Na dodatek ilość takich postaci była strasznie duża, a jak jeszcze dodać do tego Autoboty o takiej samej charakterystyce, to wychodzi kompletny nieudany misz-masz. Efekty specjalne były dopracowane pod względem technicznym, ale żadne nie miały tego przysłowiowego powera. Weźmy pierwszą część: pierwsze przemiany robotów, pokazane w zwolnionym tempie, można dokładnie przyjrzeć się każdej śrubce, każdej nakrętce i podkładce. To robiło piekielne wrażenie. Późniejsza zadyma w mieście była pełna widowiskowa, emocjonująca i pełna pomysłowych scen (m. in. przelot w slow motion Ironhide'a nad krzyczącą kobietą), gdzie wszystko było idealnie wyważone (w centrum uwagi walki Transformersów, ale i ludzie też zniszczyli jednego Decepticona). Druga część już mniej kreatywna, ale za to nakręcona z większym rozmachem z trzema świetnymi wspomnianymi w pierwszym poście momentami - walka w lesie, zatopienie lotniskowca, akcja w Azji. Trójka z kolei nie ma dla mnie żadnych wartych zapamiętania takich scen. Pościg na autostradzie, owszem fajny, ale po bayowych pościgach z Bad Boys II i Wyspy, a nawet pierwszych TR-sów, ten nie robi wrażenia.
A co do oceny, to mam problem, właśnie przez to że niby film ciut lepszy scenariuszowo od Zemsty upadłych, ale po seansie nie zapamiętałem nic. Więc coś między 4/10 a 5/10 ;]