PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=37848}

Trudno być Bogiem

Es ist nicht leicht ein Gott zu sein
1989
6,3 191  ocen
6,3 10 1 191
Trudno być Bogiem
powrót do forum filmu Trudno być Bogiem

j.w. Taką piękną science fantasy tak łopatologicznie podać może tylko idiota pokroju reżysera Wiedźmina

jos_fw

Myślę, że skupiając się na negatywach, rozwijamy tylko niepotrzebnie złe emocje (wyrabiając negatywne nawyki, krykykanctwa i narzekania).
Równie dobrze zamiast myśleć i mówić o tym co jest złe (rozwijając przy tym przykre uczucia, oraz punkty widzenia) można skupiać się na tym co dobre. Na tym polega myślenie pozytywne, które jest niezwykle praktyczne (jednak nadal nowe i egzotyczne w naszej malkontenckiej społeczności, zniewolonej straszliwymi wizjami religijnych mitologii).

ocenił(a) film na 3
zjonizowany

Drogi zjonizowany człeku, bez krytyki, bez zdolności nazywania kiepścizny kiepską nie byłoby rozwoju. Musimy nauczyć się oddzielać ziarno od plew. Powieść Strugackich jest osiągnięciem artystycznym. Ta ekranizacja zaś jest kiczem. Nazywajmy rzeczy po imieniu

jos_fw

Można to jednak zrobić (oddzielać) rozwijając to co dobre, zamiast skupiać się na tym co złe.
Zwróć uwagę, na proporcje: chwalenie i docenianie do krytykowania i poniżania (innych ludzi lub dzieł).
Wg. mnie jest zachwiana na rzecz skupiania się na tym czego się chciało by uniknąć.
Niby nic w tym niezdrowego, jednak umysł podświadomy ma to do tego, że rozwija to na czym skupia się uwagę.
Więcej w dokumentalnym filmie Sekret z 2006 roku (oraz w licznych książkach nt. działania podświadomości).
Wiesz też, że równie dobrze można by odcinając się od bagna internetowych zwyczajów obrzucania inwektywami i wyrażać swoje poglądy bardziej subtelnie. Bo w końcu to może kogoś urazić (tak jak mnie, jeśli słyszę takie przesadne, tj. nie na miejscu, nie sprawiedliwe wypowiedzi). Bierz też pod uwagę, że dla widzów, którzy nie znają książki film może być dobry (bo wszystko jest względne, subiektywne).

ocenił(a) film na 3
zjonizowany

Hm. wybacz żem Cię uraził, ale - odwracając Twój tok myślenia (formułuj ostrzej, szybciej, jaśniej - polecam zasadę "brzytwy Ockhama", zapewne Ci znaną) - może i mnie wszak urazić, że film słaby ktoś uznaje za świetny lub choć dobry i takie sugestie tu rozpowszechnia. Oczywiście, wyjaskrawiam, byś dostrzegł absurd Twej uwagi. Mamy wolność słowa, a niektórzy widzieli czytali więcej niż inni i dzielą się tymi spostrzeżeniami - ku nauce i oświacie. Nie zgadzasz się - polemizuj, byle merytorycznie, ale nie jęcz, że czujesz się urażony, iż ktoś myśli inaczej niż Ty. A tak nawiasem mówiąc - przeczytaj powieść i zobaczysz jak potężną profanacją jest ten film

jos_fw

Zapoznał bym się raczej z ciekawości z pierwowzorem omawianego obrazu. Bo nie przeczytam powieści aby przekonać się jak zły jest ten film (ponieważ to było by samoumartwienie:) Staram się w sobie świadomie ograniczać tendencje do skupiania się na tym czego nie chcę (czyli na negatywnych aspektach rzeczywistości). Choć wtrącając się tu (co zrobiłem właściwie jakby z nudów, bo nikt nic do mnie nie napisał) złamałem tą zasadę "nie krytykowania". Więc to zabawne, że niejako zwracam uwagę na to, aby nie zwracać uwagi (to tak jak bym w miejscu, gdzie nie wskazane jest mówienie mówił komuś o tym, by nie mówić:P). Czasem obserwuje się takie paradoksy nadgorliwości np. dziennikarskiej (gdy mówią o tym co jest wg. nich złe, demoralizujące i potępiają coś, za to że zostało ujawnione, a jednocześnie to rozdmuchują robiąc to samo ale na większą skalę). Tak więc być może nasz świat jest pełen takich niezgodności (które nazywa się pieszczotliwie hipokryzją:) Cóż tak to jest, że sami szukamy problemów gdy nie ma ich pod dostatkiem. Myślę, że Ty też wpisałeś się tu ot tak (bo nie było nic lepszego do zrobienia niż udzielić się o obejrzanym filmie jakby chcąc przestrzec innych, a może i nie).

ocenił(a) film na 3
zjonizowany

Tak, świat, a i my - jako jego cząstka - przepełniony jest dialektycznymi niezgodnościami. Nawiasem mówiąc, nie umartwiałbyś się, czytając powieść, ponieważ jest ona raczej dobra, ot, kolejna niezgodność (choć zawsze jest szansa, że Ci się nie spodoba). Chyba że większą wagę, niejako z definicji, przywiązujesz do sztuki filmowej - wówczas czytając książkę niejako nicującą film, który zdał Ci się świetny, możesz w istocie czuć dyskomfort. Zasada niekrytykowania jako pewna generalizacja - nie jest chyba dobra. Mogę wszak - idąc jej tropem - nie krytykować mojego organizmu, który trawi mnie gorączką, ergo - jest chory. Mogę przysypać nieuwagą palące problemy społeczne; mogę głosić, że dzieła szmirowate nie są takimi w istocie. Co do współczesnego dziennikarstwa - zgoda, to jest drugi koniec tego kija; wzmaganie negatywności, albo wręcz produkowanie jej.
Twa postawa niekrytykowania jest pewnie dobra z punktu widzenia Twej higieny wewnętrznej - obojętność wobec świata zalecali stoicy, którzy nie wierzyli, że świat można zmienić (co wynikało z ich poglądów ontologicznych). Zwracanie uwagi jedynie na pozytywne aspekty świata jest jednak zarazem zakrywaniem poważnego segmentu rzeczywistości.

jos_fw

Oglądam nieraz filmy aby inspirować się, mieć jakiś zaledwie zarys historii do doskonalenia swych poglądów i dyskusji z ludźmi, która jest dla mnie znakomitym narzędziem owego doskonalenia. Raczej nie czytam powieści, tylko poradniki i to takie, których nie mogę szybko i łatwo przetworzyć na wersję audio. Jetem zwolennikiem innowacji ułatwiającej życie w każdym zakresie i dlatego też raczej słucham książek niczym radio. Skupiony na rozwoju osobistym mam ogrom przed sobą do zgłębienia jeszcze zaawansowanej wiedzy, niezwykle praktycznej (przy której oglądanie filmów czy wielogodzinne zagłębianie się w powieści musiało by być pasją, rodzajem hobby bo do rozwoju w porównaniu do innych możliwości mało zdaje się wnosić). Znaczy czytanie powieści uważam, za mało wydajne dla mego nie powszechnego celu (czyli dynamicznego doskonalenia systemu znanego człowiek). Mym konikiem w tym zakresie jest wolność, niezależność (i łatwość kreowania swego losu, przy zachowaniu, rozwijaniu zadowolenia i szczęścia. Więc bez walki i presji). Kilka lat temu chciałem zrozumieć świat, życie -znaleźć odpowiedzi na te istotne filozoficzne pytania (o przeznaczenie i źródło naszego Ziemskiego doświadczenia). Ktoś z prawie rówieśników powiedział mi, że to nie możliwe, zbyt ambitne, że szukano tego od dawna... Nie wierzył, a jednak udało się:) Tak jak nie wierzono na wynalazcom sięgającym odważnie po to co nowe i "nie realne" jak wzbicie samolotu w powietrze lub przesłanie informacji drogą radiową "przez powietrzne". Kto dąży do czegoś ten to otrzymuje, życie to droga, wystarczy wejść na daną i rozwinie się, zasłona mroku umysłu opadnie, mgła niewiedzy rozwieje się. Tak jest zawsze, że pozory mylą, a na czym kto się skupia to rozwija. Jednak ... [i tu znaczna się cała heca] Ludzie wydają się być hodowani jak w niejakim [Orwelowskim] folwarku, trzymani w zamkniętym kręgu, nie dość że odcinani od istotnej wiedzy to jeszcze stymulowani [rożnymi metodami] aby być idealnymi niewolnikami podawanych im informacji. Ta to nasza "demokracja" ["medio-kracja"] to w gruncie rzeczy wydaje się funkcjonować jak zakamuflowany totalitaryzm. Jak religia, jakaś sekta, która masowo programuje umysły mając w ręku wszystkie narzędzia wychowawcze (i chemie którą "ubogaca się" to i tamto). Któryś z pisarzy fantastyki popularno-naukowej, powiedział podobno coś w rodzaju -że trudno jest współcześnie pisać coś co było by fantastyczne, gdyż to szybko się realizuje (tak szybki jest postęp techniczny). Oglądałeś (lub czytałeś) "Znicowany świat" -serdecznie POLECAM:) Bo to jest metafora do tego jak się wychowuje nasze społeczeństwo (waląc częstotliwościami -dosłownie jak w fantastyce... chodzi o zakłócenia wewnętrznego systemu komunikacji. Umysł ludzki (i nie tylko, bo serce) także działa na zasadzie częstotliwości. Np. częstotliwość Wf-fi podobno została dawniej zakazana do użytku cywilnego bo uznana za niebezpieczną dla zdrowia. Jednak ktoś genialny wymyślił by użyć jej jako broni do stymulacji "niewolniczych mas". Niech każdy ma taki "osobisty" generator szkodliwych częstotliwości w domu, niech zakłóca jego system komunikacji. Kiedyś wyniszczało się społeczeństwa alkoholem, teraz metody oddziaływań są bardziej wyrafinowane. Dodam, że są sposoby ochrony przed tego typu smogiem elektromagnetycznym (i to niewidoczne, dość wygodne -dlatego wtajemniczonym to nie szkodzi [mają dostęp do tego moi dalsi znajomi]). Dlaczego tak się dzieje, historia się powtarza. Od zamierzchłych czasów obserwujemy podział na szarą i ciemną masę i rządzącą elitę, np. garstkę wtajemniczonych kapłanów w Egipcie posiadających wprost porażającą (NIE WYOBRAŻALNĄ) dla innych wiedzę. Gdzie ta proporcja nadal istnieje, społeczeństwo rozwija się, ale elity także (więc spora, ogromna dysproporcja w wiedzy nadal istnieje -dzięki czemu nadal tradycyjnie i to bardzo łatwo, manipuluje się masami samą informacją). To tak jak by samemu będąc geniuszem mieć pod sobą stado dzikusów i trzymać ich na takim poziomie strasząc różnymi wierzeniami. Niegdyś religijnymi, ale teraz nowocześniej wiarą w pecha, bezrobocie, problemy, kryzysy, itp. Chodzi o to, że teraz pieniądz stał się rodzajem bata, a informacja podawana masowo rodzajem sznura. Niby jest swoboda ale w ramach ogólnego zaprogramowania umysłu przez system edukacji, który w gruncie rzeczy oducza samodzielnego, kreatywnego myślenia, robiąc z człowieka posłuszny (i leniwy intelektualnie, podporządkowany zewnętrznym wpływom) trybik w maszynie. Podobno 99% bogactwa na świecie jest w posiadaniu 1% ludzi, którym obecnie (w obliczu robotyzacji, automatyzacji produkcji) już tak liczne stado niewolników do pracy w fabrykach nie jest potrzebne, więc przewiduje się jej znaczną redukcję (jak w też dość interesującym, zdradzającym oblicza wyrafinowanej polityki, filmie "Święta góra"). Tak czy inaczej jesteśmy w przysłowiowej "czarnej dupie" nawet o tym nie wiedząc. Na tym polega cała genialność prowadzenia tego stada (ludzie myślą, że są wolni i że wszystko to /zło, co im się nie podoba/ jest normalne -no nie dziwne, skoro skoro urodzili się w tego typu systemie niewoli, zostali wychowani przez niewolników i są odcięci od alternatywnych źródeł informacji żyjąc niczym w jakiejś sekcie). Dlatego gdy się w tym zorientowałem, zauważyłem, że jest dużo do nadrobienia (wiedzy do poznania, dla SIEBIE). Bo okazuje się, że w większości ludzie są tak dobrze zaprogramowani, że nie da się z nimi nawet porozmawiać (o czymś co nie mieści się w kanonie podawanych im informacji). Czyli działają, myślą jak zahipnotyzowane marionetki (swego władcy -tylko w zakresie na który się im pozwoli, podając informacje z góry, z medialnej katedry). Jak to powiedział Goebbels, uwierzą we wszystko co im się powie (w najgorsze kłamstwo -wystarczy tylko ilość powtórzeń). Stąd też Stalin znany jest z powiedzenia "propaganda lepsza od czołgów". Po co walczyć z niewolnikami, skoro niczym rak można przejąć ich system wewnętrznego dowodzenia (sprawując rząd dusz). Tak czy inaczej piszę to jako ciekawostka, jakby wprowadzenie to tematu "utrzymywania mas w ciemnocie". Bez tego kontekstu dziwnie brzmiało by to co odpowiem, już na Twój wpis.

jos_fw

Tu, oddzielnie rozwinę odpowiedź na,newralgiczną kwestię, sposobów rozwiązania wszelkich problemów (właściwie to postrzeganych w umyśle, gdzie ma swe źródła doświadczenie fizycznego życia -w kilku kontekstach, też dosłownie).


Pisałeś:
"Mogę wszak - idąc jej tropem - nie krytykować mojego organizmu, który trawi mnie gorączką, ergo - jest chory. Mogę przysypać nieuwagą palące problemy społeczne; mogę głosić, że dzieła szmirowate nie są takimi w istocie."

Tak, właśnie o to chodzi, aby nie walczyć, nie piętnować i nie nadawać negatywnego znaczenia.
Odnoszę wrażenie, że celowo przyuczono nas, sposobów rozwiązywania problemów, które w istocie polegają na ich rozgrzebywaniu i utrzymaniu (na jak najdłuższym pogrążaniu się w nich). Doskonały organizm się w końcu broni, jednak na drodze dyskomfortu i cierpienia (wywołanych licznymi konfliktami wewnętrznymi, gdzie zaprogramowany z zewnątrz umysł chcąc pomóc w istocie szkodzi sobie). Wierz, że człowieka można przekonać do wszystkiego (wychowując go za młodu -hitler-jugen, kamikadze, "święci" męczennicy -oni wszyscy na skinienie guru oddawali to co najcenniejsze, czyli życie -oczywiście jeśli trzeba mordując innych po drodze, w mię Boga czy innej idei.. To bez znaczenia, bo przy manipulacji niewolnikami liczy się tylko skuteczna metoda. Stąd rozrosły się tak media, niemal każdy odbywa taki czy inny seans hipnotyczny, jak nie z ambony, na mszy umacniany poprzez różne rytuały, to przez prasę, radio i TV. Tak czy inaczej nawet trzymając się z daleka od tej urabiającej informacji, człowiek żyjąc w społeczeństwie rozmawia z innymi chcąc nie chcąc zarażając się danymi schematami myślowymi, co chłonie bez krytycznie o ile nie ma swoich.. (czyli jakiegokolwiek innego, np. wewnętrznego źródła). Wierz w to lub nie -choć teraz znając kontekst <powody utrzymywania ludzi w stanie konfliktu, lęku i nie wiedzy..> masz łatwość dopuszczenia do świadomości innej niż upowszechnionej wersji postępowania z problemami. Czyli jak to świetnie wyłożył V. Zaland (podobno były fizyk kwantowy) w serii książek "Transerfing rzeczywistości" jesteśmy wyuczeni postępować często dokładnie ODWROTNIE do tego czego chcemy (nie znając zasad rzeczywistości w której żyjemy). Wierzymy w przypadek, problemy itp. a tak naprawdę (nieświadomie, nie umiejąc się poruszać po życiu) sami je tworzymy. Tym bardziej, że jesteśmy do tego stymulowani -STALE przez media bombardowani negatywizmami, trzymani w lęku (także przez religie). W tym wszystkim chodzi aby obniżyć tzw. częstotliwości i aby ludzie wegetowali, co zresztą się obserwuje.. (mało komu się coś więcej udaje niż tylko być w tym schemacie na nieco wygodniejszej pozycji, mogąc pozwalać sobie na dostatniejsze życie i częstsze wakacje). Lecz kto ma wieczne.. 1% elity posiadającej 99% wszelkich dóbr. Normalnie taka dysproporcja była by nie możliwa, gdyby nie ten system kontroli (który ma zapewne jeszcze wiele tajemnic, w końcu jest od tysięcy lat udoskonalany).

Kończąc, wspomnę tylko, że niejaki Jezus miał racje zachęcając do zgody i bezwarunkowej miłości. Bo to jest najlepsze narzędzie obrony przed niepożądanymi scenariuszami. Wszystko jest oparte na świadomości, w pewnym sensie żyje.
Jeśli cokolwiek wypowiadasz (twoja podświadomość) zapamiętuje i tak Tobie odtwarza, jak coś nazwiesz, tak zadziała jak wybierzesz. NA tym polega efekt placebo (i odwrotny nocebo). Jeśli się w coś wierzy, obiera sobie jako prawdziwe -to rzeczywistość dany koncept realizuje (i przy okazji zagina dotychczas poznane przez nas prawa fizyki itp.) Bo świat jest oparty na myśli, to nią swój los wyznaczamy. Jeden z tej elity wtajemniczonych bogaczy, przemysłowiec, twórca pierwszego seryjnie produkowanego samochodu -H. Ford -wygadał się na ten temat: "Jeśli myślisz, że potrafisz, lub jeśli myślisz, że nie potrafisz. To w obu przypadkach masz racje". Bo ogólną zasadą w tej (iście wirtualnej) rzeczywistości jest "Świat jest taki jaki myślisz, że jest". Stąd ogromne znaczenie ma wiara w powodzenie, tzw. myślenie pozytywne to w istocie kreowanie, wytyczanie scenariuszy dla podświadomości (która pełniąc jakby rolę Boga, to wszystko w co wierzymy nam realizuje, jako codzienne doświadczenie: sploty okoliczności, własne myśli, nastroje itp. to wszystko jest stamtąd odtwarzane). Cóż niby nie wiarygodne, ale wszystko co nowe, dopiero odkrywane (np. techniczne i naukowe) take się być zdaje. Nim wgłębiwszy się w temat okaże się, że to zjawisko rządzi się swymi prawidłowościami jest logiczne. Iście matematyczne i wraz z poznaniem go zda się zwyczajne, a z biegiem czasu oczywiste -może za 100 lat, może za 200 lub 20 -zależnie od osoby i miejsca. Gdzie stanie się powszechne to co obecnie elitarne i niszowe (krążące jako niewiarygodna wiedza tajemna na pograniczu wiarygodności, czyli tak zaawansowana, że wręcz śmieszna, niedorzeczna, nie do wiary).

Rozwiązanie problemu nie leży w nazywaniu go takim, a odwrotnie -poprzez myślenie i wiarę modyfikuje, stwarza się daną sytuację. Dlatego warto wybierać to co pozytywne z uwagi na tę wiedzę nt. działania rzeczywistości (rządzącej się nie znanymi przez nas prawami energetycznymi, niejako sterowanej przez nas myślami i uczuciami, będącymi wyrazem wspomnianych częstotliwości). Chyba, że chce się nie osiągać danego celu, a generować treść życia w danym zakresie (jako przetwarzanie problemu ręcznie, zmaganie się, robienie czegoś, czy nawet walkę z tym). Jak dla mnie to jest jasny wybór między "treść" a "cel". Jeśli chcemy żyć niepokojem, zajmujemy się czymś z tego punktu wyjścia, że jest takie niepokojące. Wtedy skala niepokoju zwiększa się, a to coś rozwija w tę stronę (któremu nadamy znaczenie poprzez ów sprawczą siłę WIARY, która nie funkcjonuje tylko w medycynie czyniąc spektakularne cuda jako efekt-placebo, ale wszędzie bo na tym opiera się świat. O czym wspominali rożni oświeceni nauczyciele duchowi jak np. Jezus -"gdybyście mieli WIARĘ jak ziarnko gorczycy i rzekli tej górze przesuń się...", "To twoja WIARA cię uzdrowiła", "gdy z WIARĄ będziecie prosić.. da wam". Gdzie oczywiście nie chodzi o wiarę religijną, bo z Jezusa zrobiono marionetkę do pustego kultu, wypaczając jego przesłanie tak jak i innych. Dlatego też zewsząd zdaje się być taki chaos, religie walczą z sobą, filozofie także, a wszystkim chodzi niby o to samo -jednak zasada dziel i rządź obowiązuje, bo w chaosie dobrze się z za kurtyny steruje).

ocenił(a) film na 3
zjonizowany

Hm. Piszesz niezwykle obszernie. Oznajmiasz, że nie lubisz czytać powiesci, prozy, bo to strata czasu, który można spożytkować na samorozwój. Piszesz, że nie znosisz szablonu w myśleniu, stad intelektualnych itd. Po czym oznajmiasz , że czytasz poradniki. Otóż te trzy myśli pozostają ze sobą w sprzeczności. Nie wiem, rzecz jasna, jakiego rodzaju poradniki czytujesz, ale poradniki - z samej swej definicji - są spowiedzią z grzechu niezaradności go piszącego. Poradnik "Jak zostać milionerem" pisze facet, który nie ma o tym pojęcia, bo gdyby miał, to by nim został, miast o tym pisać. I tak dalej. Więc wolę powieści, bo tam portretuje się rzeczywistość i nikt nie udaje, że może być kimś więcej niż jest w istocie.
Czytałem wiele podobnych myśli, jak te Twoje sygnalizowane wyżej, co przeczy, niestety, ich wyjątkowości. Nie chcę Cię urazić - każdy ma swoją drogę, nie każdemu jest jednak dane zostać Mahometem, Sokratesem czy Jezusem Chrystusem. Spiskowość przebijająca z twych fraz skomentuje krótko - takich jak Ty jest legion. Ilu ja się tego typu fraz nasłuchałem - ludzkość jest sterowana, karmiona papką medialną - i oczywiście w jakimś sensie jest to prawda. Tylko, widzisz, ludzie tego w gruncie rzeczy chcą. Chcą, żeby ktoś za nich decydował, chcą bezrefleksyjnie konsumować itd, itp. Było wielu filozofów, którym wydawało się, że wiedzą lepiej niż ludzkość - począwszy od Platona poprzez Marksa po Fromma i Mslowa, a także myślicieli konserwatywnych. Wszyscy się mylili, a ich postulaty brzmią w konfrontacji z rzeczywistością żenująco. Ludzkość jest uśrednioną masą, która chce funkcjonować w hipermarketach, chce czuć się bezpiecznie i żreć - i nie ma w tym nic złego. Einsteinów, Mickiewiczów, Szekspirów jest w populacji nikły procent - reszta chce chleba i i grzysk (dokonał się tu istotny postęp, bo igrzyska oznaczają dziś bezkrwawe wycieczki do marketów).
Miałeś na myśli "Przenicowany świat" Strugackich - tak czytałem.
Piszesz o bombardowaniu negatywizmem w mediach - i tu trochę racji oczywiście masz. Ale - Twój post powyższy o sytuacji w mediach i społeczeństwie aż tchnie potwornym negatywizmem. By pozostać konsekwentnym, w swym pozytywnym nastawieniu, nie powinieneś go pisać. A jesli piszesz to - paradoksalnie - zgadzasz się z bliskim mi stanowiskiem, iż krytyka negatywnych aspektów rzeczywistości jest pozytywna. Wiesz przecież, że był już taki system społeczny, w którym obowiązkiem było wyłącznie gadać o pozytywnych aspektach życia społecznego (rzecz jasna, wyłącznie w ramach tegoż systemu) - i był to realny socjalizm np. w Polsce. Skończyło się to w opłakany sposób.

jos_fw

Czytam poradniki (oraz uczestniczę w kursach) osób, które zrealizowały swój potencjał lub wyraziły spójną wizję interesującego mnie tematu. Innymi słowy uczę się ze źródeł najbardziej nasyconych treścią (w tym z zakresu tzw. wiedzy ezoterycznej, można by rzec tajemnej -bo nie do wiary, nawet nie do wyobrażenia dla większości osób, których edukacja zatrzymała się na tym co znane i powszechne od lat, a świat [niezwykłe odkrycia] stale rozwijają się [a jakiś marginalny ułamek trafia do mediów]). Jednym z moich ulubionych źródeł są te od istot pozaziemskich (dysponujących oszałamiającą wiedzą i umiejętnością podania jej w sposób prosty). Wiem że to śmieszne i nie do wiary (też bym tak kiedyś pomyślał, do puki nie wszedłem w temat danego channelingu i innych form komunikacji. Dziś (wczoraj, w niedzielę) wróciłem z dwudniowego kursu, nt matrycy energetycznej, gdzie był podany sposób pobierania informacji z otaczającego nas pola (o którym podobno głośno pierwszy powiedział Einstein [na marginesie mający problemy z matematyką i to poważne już w szkole podstawowej, jednak dzięki umiejętności dostrojenia się do wew. źródła informacji otrzymującego wizje w formie obrazów, które przełożył na wzory. Znany z powiedzenia -"wyobraźnia ważniejsza od wiedzy" widać, że nie bazował na tej ostatniej, a w jej pryzmacie -w jęz. matematycznym dopiero wyjaśnił, tzn. uzasadnił wynik końcowy -czyli wzory, aby mogły być akceptowane).

Sorry, że rozpisuję się. Dla mnie nie ma sprzeczności nigdzie tam gdzie jej się zobaczyć nie zechce (tzn. wszystko jest względne i zależy od punktu wyjścia, intencji i własnych programów -poglądów). Jestem relatywistą (jak podobno także wolnomularze, którzy swoją wiedzę opierają min. na tradycjach kabały, czyli niezwykle zaawansowanej [i utajnionej w większości] nauce nt. szerzej rozumianej rzeczywistości).

Co do poradników, ponieważ od takowych (typowych z zakresu rozwoju osobistego) zacząłem swe poszukiwania, wszystko co mnie obecnie interesuje też podciągam pod to określenie. Gdzie rozrzewniam dwa zasadnicze główne cele lektur: (1) Rozrywka oraz (2). Edukacja (tu dla mnie wszystko jest poradnikiem, bo zawiera idee rady [wiedzy] jak doskonalej, żyć, doskonalej rozumieć postrzegać siebie, świat i się w nim poruszać. Większość ludzi nie zadaje takich pytań tylko żyją w schemacie (jak stado owiec, bez refleksji akceptując to co jest i nie odczuwając potrzeb rozwoju). Tak jest, że potrzebę taką wyzwala zwykle PROBLEM, czy jakiś kryzys dzięki któremu, ktoś podejmuje wyzwanie poszukiwań i pracy nad czymś (w efekcie czego generuje ogrom wiedzy). Wiedza ta jest na-ogół zapisem jego DROGI, z dołu ku górze: od problemu, poprzez przeciętność, aż po ponadprzeciętne i nieraz wybitne rezultaty). Czyli zwykle jest potrzebny ten impuls wyzwalający. Dla Buddy był to szok widoku biedy i niedoli. Dla [cenionych prze-zemnie pisarzy] Neale W. totalny kryzys (z którego wyszedł zarabiając kilka mln $, dla Joe Vitale podobnie -z dołka spektakularnie w górę). Dlatego zapewne Jezus zachęcał (aby generować rozwój) "Bądźcie zimni albo gorący, nie letni". <Powołuję się na autorytet biblijny tylko dlatego że żyjemy w katolickim kraju:)> Tym niemniej obecnie czytam już nie typowe poradniki, ale rozprawy filozoficzne i swego rodzaju instrukcje sterowania w tym (jak dla mnie wirtualnym) świecie.

Powieści o ile mają też charakter edukacyjny są mało esencjonalne jeśli chodzi o wiedzę (to tak jak pozyskiwanie złota przekopując tony piasku). Złoża publikacji stricte edukacyjnych (bez lub z marginalną warstwą rozrywki /dla przyjemności lektury wplecione anegdoty itp/ są wybitnie esencjonalne. Dlatego, że jest OGROM nowej wiedzy po prostu stwierdzam, że szkoda czasu na te pierwsze (bo nie rozrywki, a wiedzy poszukuję -tak samo w jakimkolwiek filmie, uczę się i nastawiam na wyławianie inspiracji). Rozrywką natomiast jest dla mnie samo życie (które postrzegam jako swego rodzaju grę, w której chodzi o odnalezienie się w niej, poznanie i opanowanie sterowania, czyli doświadczania /dalej kreowania swej/ rzeczywistości niezależnie od programów w umyśle i innych pozorów). Czuję się artystą swego życia, nie potrzebującym wpatrywania się w sztuki innych, bo samemu piszącego i odgrywającego swoją [do czego przydaje się wiedza, im większa tym większa WOLNOŚĆ, niezależność i swoboda]. Seto w tym, że nie spoczywa się na laurach, nie zadowala przeciętnością (wtedy będąc w nurcie rozwoju, jako sposoby na życie, nie ma się ograniczeń -znaczy zawsze jest potencjał, coś do osiągnięcia). Ludziom wydaje się, że chodzi o rozwiązanie problemów, typu nieszczęść, kryzysów (stąd ta potrzeba wiedzy). Bo są oni przyzwyczajeni do DZIAŁANIA tylko wtedy gdy jest im ŹLE. Tum czasem na pewnym etapie człowiek zaczyna motywować się pozytywnie i DZIAŁA nie by unikać ZŁA, ale aby mieć LEPIEJ -czyli dąży do większego dobra, co można robić w nieskończoność i dlatego życie jest tak piękne, przebogate w możliwości, w cele -czyli potencjał drogi nigdy się nie wyczerpuje). Wtedy gdy jedni stoją w miejscu, lub idą po woli, jedni stale wznoszą, w przeciwieństwie do tych zatrzymujących się na pewnym etapie (w strefie komfortu, po to by znów czasem ruszyć się gdy zrobi się przykro, nudno lub za mało). Ciągły, lecz harmonijny, niespieszny rozwój to fenomenalna idea filozofii KaiZen spopularyzowanej w stanach po 2-giej wojnie światowej.


Wolisz poradnik bo tam nikt nie udaje, że może być (jest) kimś kim jest w istocie.
To przykład wiary w ograniczenia i w to, że istnieje jakaś (prawda) obiektywna rzeczywistość (co jest tylko konceptem współczesnej cywilizacji tak jak kiedyś płaska Ziemia, która też była obserwowanym, bez spornym "faktem" bo tak się wydawało i mało kto potrafił wyobrazić sobie kulę, nie szerszej znając natury -tak jak my prawdziwej nie materialnej i nie ograniczonej rzeczywistości, gdy dopiero raczkujemy w dziedzinie fizyki kwantowej -zaprzeczającej naszemu dotychczasowemu rozumieniu świata). Dlatego też zamiast słuchać teorii i domysłów (wolę, zwięzłe lekcje od min. "kosmitów"). Dodam, że prawdopodobieństwo, że nasza cywilizacja jest jedyną w bezkresnym kosmosie, jest równe zeru. Nie tylko nie jest jedyną, ale też jest słabo rozwinięta (bod względem orientacji w naturze rzeczywistości -w porównaniu do innych jesteśmy jak Buszmeni, mający mgliste pojecie o prawach rządzących światem i wierzący w swoje zabobony -religie i różne teorie np. darwinizm -"kosmiczny przypadek"). Tym czasem prawda leży gdzieś dalej.. Jednak do puki czegoś nie poznamy bazujemy na wyobrażeniach (lokalnych, czasowych prawdach, które obowiązują w naszym systemie postrzegania, rozumienia więc niejako są nimi -faktami, lecz tylko na potrzeby gry umysłu danej społeczności. Np. interpretuje się tak choroby i tak z nimi postępuje, nie kojarząc ich autentycznych przyczyn oraz materii -obserwujemy sam efekt końcowy, rezultat i leczymy objawy, a nie przyczyny -lecz skoro nie postrzegamy szerzej, nasz system definicji funkcjonuje jako fakty -podobnie do płaskiej Ziemi niegdyś i słońca w centrum świata -to obserwacje lokalne bazujące na pewnych wtedy bezspornych założeniach). Wniosek: wszystko co nawet wydaje się być stałe i pewne z czasem zmienia się [dla nas, subiektywnie] bo z wzrostem poziomu wiedzy zmiana się nasze postrzeganie, bo rozumiemy i zauważamy rzeczy wcześniej nie znane. W kilku różnych systemach zaawansowanej wiedzy o rzeczywistości przyszło się mówić iż postrzegamy tylko jej 1%. To daje do myślenia (bo nigdy NIE WIEMY ile jeszcze nie wiemy -gdyż nie wiedzy nie widać). Jednak gdy się idzie, w drodze rozwoju (dynamicznie) można dojść do wniosku, że zawsze jest się głupim (im więcej wiesz tym więcej wiesz, że nie wiesz) bo ilekroć coś niezwykłego odkryjesz, po pewnym czasie okazuje się że to jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, która znów okazuje się być wierzchołkiem kolejnej:) Wg. mnie świat jest doskonały (przemyślany z góry:) tak aby nie sposób było się w nim nudzić (jest co robić, co poznawać, doskonalić).

Nie silę się na wyjątkowość, nie zależy mi na niej (nie piszę tego wszak na pokaz). Po prostu mam swoją pasję (i rozgaduję się o niej przy każdej okazji:) To, że takich jak ja jest legion, zero czy dwa też nie ma znaczenia (bo to nie jest istotą mej gry, zabawy w życie, aby kogoś kopiować lub starać się być jedyny, oryginalny -po prostu uczę się i dzielę tym, tu i tam publikując rozważania -tu akurat w formie odpowiedzi).

Co do "spiskowości" jak powiedział jeden z mych ulubionych profesorów (popularyzujących wiedzę o świecie) M. Krajski -"HISTORIA ludzkości jest usłana spiskami więc ignorantem było by nie brać ich pod uwagę". Po prostu w mediach robi się nam wodę z mózgu, kamuflując to iż współczesność nie rożni się od przeszłości (znasz powiedzenie "Historia kołem się toczy" -myślisz, że co nagle USA po rozpiciu i wycięciu w pień Indian stało się zbawcą świata? Że kościół, po spaleniu na stosach niewygodnych mu i wycięciu pogan stał się święty? Kto rządzi ten pisze historię (czyli fałszuje jej wizerunek czyniąc z siebie dobroczyńce ludzi). Jednak jest powiedzenie "nie może dobre drzewo złych owoców dawać". E.. tam.. dużo by pisać.. ale TV i prasa (ciągłe programowanie poglądów) ma mentalną władzę i jak to mój znajomy powiedział -Gdy nawet komuś wyjaśni się na czym polega ówczesna animacja polityczna to i tak gdy zasiądzie przed TV umysł jakby jemu się ZRESETUJE i trzeba to wyjaśniać od nowa. Znajomy polityk powiedział zaś -Już nie walczę z opozycją polityczną (z tymi i samymi u żłobu) tylko z ludzką głupotą (że to tolerują, nabierając się na grę pozorów).

Co do filozofów kontra tłum. Przy koncepcji życia jako gry, to są wyzwania. Poza tym nikt się nie myli (nie ma błędów jak i zła, wygranych i przegranych) bo to wszystko jak gry komputerowa, rozrywka dla ducha, działania dla samego zajmowania się czymś, a nie efektu -tym bardziej masowego. Cele to tylko preteksty wyzwalające potrzeby robienia czegoś, czyli rozwijania się (jakby podróży wewnątrz siebie, samopoznania, zrozumienia świata). Świetnie ujęto to w scenie wchodzenia pod górę na filmie "Siła pokoju". Podobno inspirowanym bestselerowym poradnikiem duchowym "Potęga teraźniejszości" E.Tolle, który twierdzi tam, że ludzie zachowują się tak jak byli by opętani, ulegli zbiorowej chorobie psychicznej, gdzie ponieważ niemal wszyscy są hoży uważają to zna normę, postrzegając się jako zdrowych. Tym czasem to umysł (mający służyć jako narzędzie) przejął nad nimi kontrolę -Jak to ukazano metaforycznie w filmie "Odyseja kosmiczna 2010". Chodzi o to, że gdy odcięto nas od władzy serca, intuicji itp. to staliśmy się ślepi i zagubieni, zdani na łatwy do manipulacji z zewnątrz umysł (z którym zaczęliśmy się utożsamiać, co nas upośledza generując niepokój, problemy i ogólny zamęt -brak orientacji).

Piszesz, że ludzie nie chcą aby ktoś za nich decydował. Ale zdecydowano za nich co mają i jak myśleć (dlatego bezmyślnie konsumują bo taki dostali program z zewnątrz -nie jest to zgodne z ich naturą).
Fakt, że rzeczywiście nie chcąc decydować, ale jako ofiary z których zrobiono ospałych, niewolników (bo takimi rządzić wygodnie). Tym czasem w świetle mechanizacji (eliminacji potrzeby wykonywania ręcznych prac) szykuje się drastyczna redukcja ich liczby. Więc nie dość, że pozbawieni ochoty do życia pełnią , sił (jedzenie podobno jest tak robione, aby powodować ospałość) mają jak zbędne bydło zniknąć z hodowli.
Tutaj nasuwa się pytanie -czy ludzie światli, powiedzmy bardziej przebudzeni, owi filozofowie, nie powinni przejąc odpowiedzialności podobnie jak niegdyś artyści, za kreowanie nowych punktów widzenia ku rozwoju wolności. Ich poprzednicy, cokolwiek zrobili nie odnieśli porażki -choć za ich życia nie zmieniło się wiele, rozpoczęli budowę jakiejś idei, choćby tylko zdawało się że rozrzucili cegły. Lecz są to podstawy wiedzy dla kontynuatorów. Zresztą to zabawa, nie chodzi o coś ogólnie, a o subiektywne doświadczenie budowy czegoś co sankcjonuje ogólny cel (a konkretniej jego postrzeganie -czyli komuś może wydawać się, że robi dobrze -np. Hitlerowi, to nie ma znaczenia ogólnie, bo odnajduje się w grze, rozwija ideę, coś realizuje). Przypomnę, iż wg. mnie jesteśmy duchami, które z nudów w świecie bez przestrzeni i czasu, bawią się w takie gry w materii, udając ludzi min. na scenie teatrzyku "Planeta Ziemia". Np. skoncentrował się na tej idei film "trzynaste piętro" (porównywany i postrzegany jako niskobudżetowy /stąd bez rozgłosu/ pierwowzór Matrix-a).

Podkreślam jeszcze raz, iż wg. mnie (i min. niektórych współczesnych badaczy) nie ma czegoś takiego jak obiektywna rzeczywistość (znaczy jako możliwość w pewnym sensie istnieje, ale nie mamy doń wglądu, opierając się na pozorach, domysłach, iluzji przypuszczeń -czyli na rożnych SUBIEKTYWNYCH koncepcjach, które potwierdzając lub nie inne SUBIEKTYWNE doświadczenia. Wszystko jest względne i subiektywne (ogólność wynika tylko z ogólnych umów, że to lub tamto jest takie lub inne). Jednak to co najważniejsze czyli interpretacja (programy myślowe /labirynty algorytmów w podświadomości/ i wynikające zeń indywidualne DOŚWIADCZENIE -czyli rozumienie, odczucie i postrzeganie rzeczywistości pozostają wybitnie subiektywne. Np. Ktoś z czegoś może być zadowolony, ktoś inny nie zadowolony. Ktoś zareagować śmiechem, a ktoś lękiem. Ktoś uznać za dużo, ktoś za mało. Tak samo dobro i zło (ogólne wzorce, wytyczne wychowawcze) to jakby umowy społeczne, na których bazują instytucje (sankcjonując swoje misje /istnienie dla jakoś postrzeganego dobra, które z innego punktu widzenia może być złem -np. granice, albo dogmaty religijne/). Wiesz to też, że można we wszystkim doszukać się dobra lub zła, zadowolenia lub nie (jak to mówi powiedzenie -Pesymista widzi szklankę do połowy pustą, optymista do połowy pełną". Obaj patrzą na to samo. W czymś co może wydawać się wyzwaniem, przygodą ktoś może widzieć problem i zagrożenie (w domyśle skupiając się na tym co nie porządne, czyli zakładając porażkę, trudność -wtedy automatycznie pojawia się lęk i zaniechanie jako odczucie i doświadczenie). Więc postawy, a zatem los, doświadczenie to kwestia dokonywania wyborów (świadomie lub nie -wtedy mówimy o prawach karmy, jako algorytmu przebiegu automatycznego procesu "obijania się" o bandy różnych okoliczności, którym się podlega, miast samemu sterować WOBEC NICH, jako tylko tła. Do czego dobrze mieć instrukcję -stąd potrzeba wiedzy (lecz większość nie wie w ogóle, że można sterować życiem, doświadczeniem rzeczywistości [podobnie jak snem] jak uczył min. Jezus mówiąc- "Będziecie dokonywać rzeczy takie jak ja i większe jeszcze". To nie były cuda -to tylko umiejętność wykorzystania wiedzy i siły wiary (którą nie raz zasygnalizował, a która jest powszechnie znana jako efekt placebo, lecz mało kto wie, że silna potrafi "góry przenosić" jakby zaginając znane prawa).
Ludzie ustawieni są masowo na wiarę w twardą rzeczywistość, do tego nastawieni na walkę (co rodzi opór).
Wg. zasady "świat jest taki jaki wierzysz, że jest" to się im sprawdza (RZ wchodzi w interakcje z obserwatorem, podążając za tokiem jego myśli -jak w sławnym eksperymencie fizyki kwantowej -chyba z dwoma szczelinami, lub z "efekt obserwatora").

Poczucie bezpieczeństwa umysłu polega na trzymaniu się utartych pewników, tego co sprawdzone i znane, czyli schematu. Wiec w istocie na braku zmian (a życie /rozwój/ to zmiana sama w sobie). Tak to ludzie jakby umierają za życia, albo jakby przesypiają je (nie wpisując się w jego naturę, czyli wzrost, transformacje, zmianę na lepsze, doskonalenie).

Świat jest jak wesołe miasteczko, gdzie mnustwo kolejek górskich -szkoda kręcić się dłużej na jednej karuzeli lub (bezpiecznie stać w dobrze udeptanym miejscu) skoro można podróżnować, zwiedzać to co nowe, ciekawe.

Sorry -zagalopowałem się -wszystko jest względne to też moje spojżenie. Zdaję spobie sprawe, że to indywidualne podejście i że w istocie rozmawiam (jakby) sam ze sobą, próbując się przekonać do czegoś (coś wykazać kontrastując jedno z drugim, aby to do czego podświadomie nie mam pełnego przekonania stało się JAŚNIEJSZE i lepsze). Czyli robię inscenizację wciągając Cię w swoją grę (jakby rysowaną mapę /jedną z nieskończenie wielu koncepcji życia, z której każda jest dobra -jako paleta do wyboru bieżącego doświadczenia wg. upodobań). Nie można wszak twierdzić obiektywnie, ze np. diabelski młyn jest gorszy od kolejki, albo że przerwa na ławce czy zastanowienie nad wyborem lub obserwacja całości z dala są stratą czasu. Bo każdy punkt na planszy gry jest przydatny dla bogactw doświadczenia nabierającego wyrazu dopiero w kontrastach (np.: dobro-zło, praca-odpoczynek, ciepło-zimno, wolność-niewola, wiedza-niewiedza, brak-posiadanie, radość-smutek). Więc przepraszam za taki oceniający ton.. to było głupie i krótkowzroczne z mojej strony.
Cóż to sprostowanie przez to, że w ogóle oczekujemy od siebie obiektywizmu (przyzwyczajeni do jakiejś jednej prawdy, gdzie trzeba uważać aby swoją zbyt kontrastową wersją kogoś nie urazić). Tymczasem otwarcie się na nowe koncepcje interpretacji rzeczywistości może zakładać istnienie wielu prawd i mówienie o czymś dość jednostronnie nie było by rodziło potrzeby krytyki, gdyby mijało się z naszym punktem widzenia. Bo nie zagrażało by naszej prawdzie (w modelu równouprawnienia każdej, a nie jednej tak jak to wypromowała chyba kultura post religijna -1 dogmat i w koło niego).

Co do pozytywnego myślenia w mej praktyce. Tak mam z tym widać trudności, stąd rzutując się na innych (tu na Ciebie) sobie to wciąż perswaduję, że warto myśleć i mówić tylko pozytywnie... bo to się opłaca (gdyż za tym idzie koncentracja uwagi. A to czemu dajemy uwagę rodzi nasze doświadczenie, w zakresie odczuć, które zdają się być najbliższe naszemu jestestwu).

















zjonizowany

Jednak /po prawdzie/ myślenie, mówienie "negatywne" (czyli o problemie, wykazując go gdzieś) jest użyteczne..
Bo zaprasza nas do podjęcia działań w danym zakresie (ukazując możliwość, potrzebę udoskonalenia tegoż zakresu). Czyli wyzwala działania, cele, drogę (inaczej "treść" która jest nieodzowna w każdej grze).
Bez problemów (zmartwień) było by chyba za idealnie (nudno). Dlatego, że "na górze" (w świecie duchowym) ich nie było, zakładam, że powstał nasz poligon -materialnego świata (gdzie postrzega się go przez pryzmat umysłu jawiącego się czasem jednym wielkim generatorem problemów, czyli rozwojowego potencjału doskonalenia -generatorem treści życia:)

zjonizowany

Znowu wlejasz....oj nieładnie.

Marekgdapl

Bardzo chętnie sprostuję/wyjaśnię proszę tylko o sprecyzowanie pytania/wątpliwości (?)

ocenił(a) film na 4
zjonizowany

Psycholog czy ułomny inaczej?

ocenił(a) film na 4
jos_fw

Szkoda tego filmu bo powieść jest świetna.przy okazji bardzo ciekawa dyskusja ze zjonizowanym ale stawiam na Ciebie.