cytująć z filmu, że jest on "tak słaby, że aż interesujący". Zaczął się całkiem ciekawie, to wcale nie oznacza, że na jakimś wysokim poziomie, zarówno aktorskim jak i pod względem fabuły. Po prostu i Luke Wilson i Affleck i Denise Richards byli na tyle interesujący, że pozostałem z filmem do końca. Gdy pojawił się Jay Lacopo było jeszcze lepiej. Ale szczerze mówiąc ten film to gniot (fabuła!?), ale podobał mi się, bo panowie producenci Ben i Matt na luzie grali epizody, no i tak dużo było Denise z tym jej uśmiechem...i film dostał ode mnie całe 8. Podkreślam, z sympatii dla wymienionej czwórki i plus dla Jaya Lacopo.