Właściwie w gatunku kina terrorystyczno-lotniczego ostatnim filmem, który miał coś więcej do powiedzenia była 'Krytyczna decyzja', no, może ewentualnie 'Air Force One'. Nic już tutaj nie da się chyba nowego wymyślić.
Toteż nie spodziewałem się jakichś specjalnych cudów po drugiej części 'Turbulencji', dość zapomnianego, ale całkiem, całkiem sympatycznego filmiku akcji z 1997 roku (uwaga: nawet w kinach po puszczali), w którym Ray Liotta jako zły do szpiku kości terrorysta dręczył fizycznie i psychicznie na pokładzie samolotu byłą żonę Carreya - Lauren Holly. Jednak nie myślałem, że dziełko Mackaya będzie aż tak kiepskie, w dodatku tak marnie, C-klasowo, zrealizowane. Pal licho zresztą tę realizację, najgorzej wypada tu strona fabularna, scenariuszowa.
Krótki jednak najpierw rys fabuły: grupa osób bojących się latać kończy terapię przezwyciężającą ów strach i w nagrodę udaje się samolotem gdzieś tam, nie pamiętam już gdzie. Oczywiście znajduje się tu terrorysta, i od razu budzi wątpliwości, co do swojej inteligencji i sprytu. No bo jak wytłumaczyć fakt, że mając 4 czy 5 100-procentowych okazji do zabicia kolesia, który mu ewidentnie w wykonaniu planów przeszkadza, daruje mu życie. Skąd u niego ten nagły humanitaryzm.
Zresztą szkoda gadać. Nie polecam...