PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=698207}

Twój Vincent

Loving Vincent
7,9 84 193
oceny
7,9 10 1 84193
6,4 27
ocen krytyków
Twój Vincent
powrót do forum filmu Twój Vincent


„Twój Vincent” jako film to nadenta miernota jakich mało - miernota,która promuje się jako hołd dla wielkiego artysty jakim był Vincent Van Gogh i robi to dosłownie wszędzie gdzie może : w materiałach promocyjnych,na początku filmu i na jego końcu.
To najmądrzejszy ruch na jaki mogli zdobyć się twórcy,bo to właściwie jedyna linia obrony tej produkcji - do tego tak często powtarzana,że widzowie wyparli jakiekolwiek myśli o obiektywnym i krytycznym podejściu.Trafiłem w internecie na recenzję,która podkreślała,że „fabuła jest pretekstowa i to nic nie szkodzi,bo chodzi o wizualne doświadczenie”.

Otóż fabuła to sklejona na kolanie podróba filmu noir,prowadzona wokół śledztwa jakiegoś chłopka z typu „nie po to uczyłem się na kowala o prominiencji tępego osiłka,by dostarczać listy jakiegoś świra,który umarł dwa lata temu”,który ma przejść przemianę na naszych oczach - poznając historię Vincenta coraz bardziej,jako,że siłą rzeczy wciąż spotyka ludzi,którzy go znali i każdy z nich miał o nim jakieś mniemanie(do tego każdy zupełnie inne i oryginalne).Ten chłopek to chodząca klisza,a ludzie których spotyka - w większości również.Śledztwo ciągnie się w nieskończoność i powolutku człapie do tezy o postrzeleniu,a nie samobójstwie Vincenta - o której wiemy,że jest bzdurą(wie o tym każdy,kto ma wykształcenie średnie w naszym kraju),do tego sam film dementuje wszystkie te sensacyjne tropy fabularne sceną rozmowy z jedyną kompetentną osobą w całej tej historii(do tego ta scena trwa jakieś 3-4 minuty).I oto nasz cały MacGuffin...
A może jesteśmy w stanie utożsamić się z głównym bohaterem i przebywamy z nim jakąś drogę (bo główny bohater rzeczywiście przechodzi pewną drogę)?Jeśli żyliśmy w jaskini całe życie,a zrozumienie perspektywy drugiego człowieka to dla nas fizyka kwantowa,to tak.

Prawda jest taka,że pretekstowość tej historii wynika ze schematu jakim podarzali twórcy - Van Gogh namalował jakąś postać w swoim życiu,a my wiemy o tej postaci cokolwiek - wrzućmy te postać do scenariusza,by w filmie moc nawiązać do danego obrazu.Film przez to nie jest autonomiczną historią,a jedynie preteksem do tego pokracznego hołdu.Zauważa się to pod koniec filmu,dzięki planszom objaśniającymi cały ten schemat - co niestety czyni całe to „malowanie każdego kadru ręcznie” robotą rzemieślniczą.

Osobiście odczuwam ogromne,ale to ogromne rozczarowanie całym filmem.Oczekiwałem „wejścia w głowę” Vincenta(bo co jak co,to przecież animacja i można sobie na to pozwolić),poprzez oniryczne lub abstrakcyjne wizje(czego niesamowite i bardzo krótkie namiastki widzimy może 2-3 razy) - zamiast tego obserwuję go ciagle z boku,najczęściej w czarno-białych scenach retrospekcji(które stanowią jakąś 1/3 całości,do tego najbardziej krwistych scen tego filmu).Jako widzowie bardzo rzadko obserwujemy jego interakcje z innymi - a jego piękna i zarazem niezwykle skomplikowana więź z Theo,jest ledwo napomknięta.
Cała fabuła jest za to zbudowana na najmniej interesującym aspekcie życia Van Gogha - jego interakcji ze społeczeństwem.Powtórzę innymi słowami,by pokazać jak kretyński jest to pomysł : geniusz malarstwa postimpresjonistycznego,którego obrazy kipią emocjonalnym ładunkiem,wynikają ze skrajnie introwertycznej natury i film o jego interakcji ze społeczeństwem...jak nudne i debilne jest to?

Podsumowując : „Twój Vincent” to fatalny film,budujący wokół siebie fałszywą otoczkę dzieła ambitnego,a jest zaledwie solidnym i pięknym wizualnie hołdem dla mistrza - do tego rzemieślniczym,a nie kreatywnym.
Wygląda to dziwnie: jakby film był jedynie pretekstem do hołdu,a nie odwrotnie.
Zdecydowanie lepiej obejrzeć jakiś fabularny film o Vincencie van Goghu,a najlepiej o jego relacji z bratem - osobiście polecam „Vincent i Theo” Roberta Altmana.

ocenił(a) film na 2
hollywood_babylon

PS : przy okazji rozmowy z kumplem o tym filmie,zwrócił mi uwagę na post z fanpage’a „Liczne rany kłute”,prowadzonego przez Bartka Przybyszewskiego.Podobno sugerował w nim,że jeśli istnieją już na rynku ogólnodostępne i darmowe aplikacje takie jak „Prisma”,która jest w stanie przerobić nasze zdjęcia w dzieła sztuki,to jest jak najbardziej możliwe stworzenie programu,rozpisanie algorytmu,który byłby w stanie przemienić kadry z filmów nagranych wcześniej na greenscreenie,w ruszające się obrazy Vincenta Van Gogha.
To jak najbardziej prawda - byłoby szybciej,taniej,możnaby było zrealizować bardziej skomplikowane wizualnie koncepty,tyle że już nie tak efekciarsko - wiec nie możnaby było się brandzlować zdaniami typu „ten film tworzyli 10 lat,każdy kadr ręcznie malowany,nowatorska,tytaniczna praca polskich artystów„ xD

ocenił(a) film na 10
hollywood_babylon

Dobrze, że są osoby na filmwebie, które potrafią docenić dobry film, bo przez takich jak Ty tylko byśmy się ośmieszyli przed światem tak żałosną oceną filmu jaką ty dałeś. Sądzę, że są o wiele gorsze filmy od tego, a mimo to porównujesz to do takiego "Sharkonado". Szkoda.

ocenił(a) film na 2
Kinwokszysz

Na samym wstępie chciałbym zaznaczyć,szanuję jak mogę niewulgarną formę wyrażenia odmiennej opinii w internecie - ale do rzeczy.

Może łapie się za słówka i za nieświadomie stosowaną kliszę retoryczną,ale jacy my i przed jakim światem? W sensie my - Polacy mamy się obawiać i za wszelką cenę pielęgnować opinie świata o nas?Może mamy się obawiać jak zostanie oceniony nasz narodowy gust filmowy ?A może „świat” wchodzi na fora filmwebu i na podstawie szeroko zakrojonych poszukiwań i badań prowadzi statystyki o guście filmowym Polaków?
Dobra i tak mocno odleciałem w meandry absurdu - przyrównałeś subiektywną opinie jakiegoś kolesia z internetu(który nie zgadza się z powsZechną opinią o najlepiej ocenianym polskim filmie na filmwebie,będącego do tego przymierzanym do Oscara za animacje) do tego jak nas odbierają w świecie - przykro mi,lecz nie widzę sensu... jeśli chciałbyś się spierać i pokusić się na przekonanie mnie do swojego zdania(co jest możliwe,nie jestem osobą zacietrzewioną w swoich poglądach),to odnoś się do mnie i mojej opinii,a nie opinii świata.
A tak negatywna ocena nie bierze się z przyrównywania tej produkcji do „Sharknado”,a wielkich nadziei jakie wiązałem z „Twoim Vincentem” i tym boleśniejszym ich niespełnieniem.
Innymi słowy „Sharknado” czołga się w błocie i jest szczęśliwe ze swojego pokracznego show,gdy „Twój Vincent” z entuzjazmem chce wskoczyć na największego i najbardziej dzikiego konia,a w MOICH oczach spektakularnie i niezwykle boleśnie się wypierdala,robiąc dobrą minę do złej gry,do tego na tyle umiejętnie zagraną dobrą minę,że wszyscy wokół się tym zachwycają.

Pozdrawiam,
Hju

ocenił(a) film na 10
hollywood_babylon

Rozumiem, masz swoje (mocno) odmienne zdanie na temat tego filmu. Twojego podejścia nie zmienię i sądzę, że na tym można zakończyć te dyskusje. Tak samo jak Ty mnie nie przekonasz do tego, że film jest mierny, to tak samo ja Ciebie nie przekonam do tego, że film jest świetny.
Pozdrawiam.

hollywood_babylon

Obejrzę tak czy siak, bo Cinema City Unlimited. :D Ale cała otoczka wokół filmu strasznie mnie zniechęca. Ten zachwyt, że ktoś się narobił, nasiedział, wykonał mrówczą robotę - a czy z tego wyszedł dobry film to już nieistotne, bo "ten film się czuje całym sobą" przecież, przecież nie może być inaczej jeśli masz RĘCZNIE MALOWANE klatki, no! A jak to komuś nie wystarcza, to mamy inną kartę przetargową - wazeliniarstwo, "wielki Van Gogh", tajemnica+Wielka Sztuka!!111jeden (czytaj: "wszyscy go kojarzą/lubią, dlatego robimy o nim film"). :D Nie żeby miała coś do Van Gogha per se...

Ale może się miło rozczaruję... Jeśli chodzi o tego typu biografie, polecam "Caravaggia" Jarmana z 1986 r. Tam owo "wizualne doświadczenie" :D , fabuła, muzyka etc. bardzo mi pasują do jego obrazów.

hollywood_babylon

Przyznam szczerze, że na tym filmie już po prostu nie mogłam wysiedzieć. Dawno tak często nie zerkałam na zegarek w trakcie seansu. Nie dałam oceny, bo kompletnie nie wiem, co mam o tym filmie myśleć - wizualnie jest 10/10 (no może 9 - wkurzało mnie, że te czarno-białe retrospekcje były malowane jakby bardziej po łebkach, jakby ktoś wziął wydrukowane klatki filmu i naciapkał na nie farbę, żeby się nazywało, że jest malowany), natomiast fabularnie całość leży. No i te koturnowe dialogi, widać na kilometr, że to robota Dehnela, który nie jest pisarzem złym, ale bardzo specyficznym i moim zdaniem kompletnie niefilmowym. Uważam, że gdyby rzeczywiście zrobić z tego po prostu hołd dla Van Gogha, można byłoby obciąć to o połowę i zrobić taki przegląd widoczków. Najlepsze sceny w filmie to te, kiedy główny bohater podróżuje i możemy oglądać, jak obrazy artysty po prostu się poruszają. Sprawiłoby mi to o wiele większą przyjemność niż oglądanie historii, którą nam przedstawiono.

brulionbebeb

"Najlepsze sceny w filmie to te, kiedy główny bohater podróżuje i możemy oglądać, jak obrazy artysty po prostu się poruszają. Sprawiłoby mi to o wiele większą przyjemność niż oglądanie historii, którą nam przedstawiono."

Żałuje, ze tego nie doczekałem, bo film wylaczylem po 15min.
Retrospekcje uważam za chyba najbardziej udane, bo nie dostaje zeza rozbierznego...
Dostaje go chyba dlatego, że sam maluje i jest to mój ulubiony malarz. Denerwuje mnie strasznie, co chwila zmiana stylu/(kreski), paleta barw teoretycznie jest Vincenta, ale tylko w teorii.
Już nie pamiętam gdzie to przeczytalem, ale gdy Vincent został pośmiertnie wystawiony, a w okół były jego obrazy, ktore tworzyły efekt echa. Na to liczyłem, się przeliczyłem :(

Nic, podejde do tego filmu jeszcze raz.

ocenił(a) film na 6
hollywood_babylon

Mnie się film bardzo podobał pod względem wizualnym, ale fabuła mnie trochę rozczarowała: tak samo jak ty oczekiwałam "wejścia w głowę Vincenta", poczucia jego emocji, bliższego dotknięcia jego osobistych problemów lub chociaż tego, że głównym bohaterem będzie malarz, a nie ten trochę irytujący (według mnie) człowiek, który, w wielkim skrócie, przez cały czas tylko chodzi i pyta ludzi o Vincenta. Wątek relacji z Theo był moim zdaniem za mało poruszony. Cieszę się, że znalazłam negatywną opinię na temat czegoś, czym się wszyscy zachwycają - czytanie jej pomaga mi w jakiś sposób wyrobić sobie gust kulturowy.

ocenił(a) film na 7
hollywood_babylon

Fabuła to klisza na kliszy, jakby łzawa wersja jednego z późnych odcinków CSI, ale film ogląda się dobrze. Postaci wygłaszają swoje kwestie do nieustającej ani na sekundę stockowej muzyki - i to może być irytujące, lecz bezpieczna droga, która poszli twórcy nie
tworzy jakiegoś gniota nad gnioty, jak autor wątku uważa. Ot przyjemny film do kotleta, w porywającej formie wizualnej. Wszyscy wiemy, że i tak lepiej oglądać obrazy Van Gogha, niż jakiekolwiek próby ożywienia ich, ale why not both? :>

ocenił(a) film na 2
kashmir23

Istniały już dosyć udane(jeśli nie bardzo udane) próby przeniesienia historii Van Gogha na film - tyle,że nie były to ugrzecznione historie,które najprawdopodobniej polubi twoja mama i babcia(które na codzień oglądają telenowele),jak i twoja polonistka,która pokusi się na wycieczki całej szkoły na seans.
Nie mam filmowi za złe za to czym jest,bo nie powiem,że nie rozumiem idei stworzenia filmu o trudnym artyście dla normików.Mimo wszystkich tych wad na jakie ja narzekam,film spełnia swoje zadanie - ale jeśli uważam ten film za gniot bez kszty oryginalności,to nie mam zamiaru kryć się z tą opinią.

ocenił(a) film na 7
hollywood_babylon

Nie ma co się kryć z własnym zdaniem. Ja uważam, że ten film jest po prostu dobry, albo może raczej poprawny.

ocenił(a) film na 7
hollywood_babylon

Wejscie w glowe? A ktos tam był, zeby to pokazać? Film o DEPRESYJNYM, SZALEŃCZYM ARTYŚCIE, przedstawiony na pomocą OZYWIENIA, ANIMACJI JEGO OBRAZÓW mialaby jeszcze traktować o jego ONIRYCZNYCH ABSTRAKCYJNYCH WIZJACH? Na szczescie tworcy mieli wiecej wyczucia.

ocenił(a) film na 2
mrszebra_2

Nie chce niepotrzebnie niepokoić,ale chyba widze niestety jakiś problem z twoim komputerem i może warto byłoby zanieść go do serwisu czy coś.Jesli w losowych momentach włącza się Caps lock,to nie może być to dobry znak.
A tak co do treści komentarza : nie.

hollywood_babylon

Również byłam rozczarowana, nie mogłam się doczekać końca tego ponurego, nudnego filmu - jest dobry może w celach edukacyjnych dla osób, które nigdy nie widziały nawet reprodukcji dzieł van Gogha, żeby zainteresowały się że był taki. Dla mnie rzemieślnicze potraktowanie obrazów mistrza trywializuje sztukę. Pseudo-arcydzieło dla ubogich duchem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones