"7 lat w Tybecie", to film uroczy, ale równocześnie jest papką dla mas. Czyli tutaj jednak dochodzę do tej samej tezy - jest dobry dla zachodniego widza - mimo, że napoczątku miałam niejasną chęć skrytykowania tej wypowiedzi:P "Tybet: trylogia buddyjska" to na pewno niełatwy film. Sporo osób wyszło z kina w czasie projekcji; zwłaszcza druga część wydawała się monotonna, w odróżnieniu od pierwszej i trzeciej, które oglądałam z zainteresowaniem. Po tym filmie spodziewałam się czegoś innego - więcej odniesień politycznych i więcej krajobrazów. Niestety, całość nie jest łatwa dla laika, który niewiele ma doczynienia z religiami świata. Generalnie, "Tybet...", co warto dodać, to film wielokrotnie łatwiejszy w odbiorze niż "Wielka cisza".