nie chciałbym być złośliwy, ale tytuł tego filmu jest wyjątkowo adekwatny do jego zawartości.
spodziewałem się operacji na otwartym sercu orła bielika polskości na miarę krótkiej rozprawy między trzema osobami, które i swe i innych pełzaków dwunożnych a nieopierzonych przewiny, jak również zbytki i pożytki dzisiejszego świata z okolic prowincjonalnego zabzdziejewa wyfilmują, dostałem tyle co - tytułowo - ale dobre i to.
wrażenia jak po gdzieś przepadłej w zapadlinie dziejów Supernovej z dwa tysiące dziewiętnastego - w granicach rzuconego czaru lakonicznej anegdoty parafialnej raczej.