Film jest tak beznadziejny, pełen niedorzeczności, infantylny. Laska jest tak oddaną i wspierającą przyjaciółką, a nawet nie wie, że ten jej przyjaciel ma dziewczynę. Leci do jego domu, bo myśli że będzie jej się oświadczał, a on prosi żeby była świadkiem na jego ślubie. Faktycznie mega bliska relacja. Do tego wpada do zamarzniętego jeziora, a dziura w mgnieniu oka się zasklepia i nie może się wydostać. Czary mary, lód który zamarza w minutę... Śnieg, który nie topnieje po wejściu do ogrzanej chaty. Cały czas się utrzymuje w dużej ilości na ich ubraniach i włosach. Zaćpane koleżanki, które nie mają pojęcia gdzie ona w ogóle poleciała i jak nazywa się ten jej pseudo przyjaciel. Tego typu niedorzeczności jest mnóstwo. Fabuła dla dzieci z przedszkola. Nie wiem jaki jest koniec tej fascynującej historii, bo w połowie wymiękłam, ale happy end jest do przewidzenia. Ten film to totalna szmira. Szkoda na niego tracić nawet 5 minut życia.