zresztą nie pierwszy raz zrobiony przez tego reżysera(patrz "Fear X").Surrealizmem aż bucha a wszystko ujęte w pięknej formie(szczególnie kolorystyka).Mimo,ze obraz jest brutalny to całośc jest bardzo stonowana,oszczędna pod względem dynamiki(szkoda).Zabrakło całej historii jakiegoś poweru,jakieś mocnej kulminacji na końcu,no ale jak można oczekiwać,to inny rodzaj kina.Tak czy siak ten reżyser ponizej jakiegoś przyzwoitego poziomu nie schodzi ale pewien niedosyt mimo wszystko w moim odczuciu jest....
A chciałam Ci ten film polecić, choć ze względu na reżysera wiedziałam że i tak na niego sam trafisz.
Ja nie mam niedosytu. Nie od razu to wszystko do mnie dotarło, ale jak już dotarło, to.. to jest po prostu wspaniałe. Na razie dałam 9/10, ale chyba podwyższę do 10. Sposób ukazania konkretnych zagadnień po prostu genialny.
A ogólna ocena na filmwebie dość oczywista, ale i tez ciekawa, bo daje pojęcie jakie noty miałyby filmy Lyncha gdyby nie to, że Lyncha po prostu nie wypada oceniać na małą ilość gwiazdek :)
Ostatecznie dużo bardziej przypomina to film Jodorowskiego niż Lyncha, ale masz rację że coś tu z Lyncha też przemycono.
Niemniej, o ile we wcześniejszych filmach były nawiązania do filmów Jodrowskiego to tu już jest pełna inspiracja jego twórzością, i chyba niestety to pogrzebało film. Reżyser dobry, ale wciąż musi się wiele nauczyć.
Czy ja wiem czy musi sie wiele nauczyć,to po prostu jego styl,oczywiście Pusher bardziej mi podszedł nie wspominając juz o Drive....Ten najnowszy porównałem akurat do Lyncha ponieważ z twórczością Jodrowskiego nie miałem jeszcze styczności i zapewne raczej nie będę chciał.Dużo ludzi krytykuje najnowszy film Refna pod względem logiki,osobiście uważam,że i tak wypada o niebo lepiej niz filmy Lyncha w,których to logiki prawie żadnej nie uświadczymy....
Hm, nie powiedziałbym że ten film nie miał logiki, po prostu jest to widoczny przerost formy nad treścią. Jak gdyby reżyser skupil się tylko na ładnych zdjęciach i muzyce, zapominajac zupełnie o bohaterach czy fabule. Oczywiście, poruszył temat przemocy, samokontroli, itd ale ostatecznie to chyba za mało by film mi się spodobał. Co do Lyncha, to tak, w jego filmach nie ma logiki, z tym ze surrealizm w jego wydaniu trafia do mnie o wiele bardziej niż ten Refna.
Surrealizm troche z dupy - jak tortem w twarz przed urodzinami. Pod koniec troche zaczął mi smakować.
Ale te kadry i kąty kamery - ble = standardowe hollywoodzkie. Panie rerzyserze - nie tędy droga do surrealizmu.
Lyncha dostrzegłem tu głównie w czeronym podświetleniu wnętrz - wypisz wymaluj czarna chata z Twin Peaks oraz w śpiewie i występach scenicznych policjanta - odnośniki do ojaca laury Palmer i plasającego karła...Momentami wyczuwałem też odnośniki do filmów Takeshi Kitano, zwłaszcza Brothera - patrz długie ujęcia, delikatnie mówiąc oszczędne dialogi lub ich brak, czy wreszcie dosłowne okrucieństwo niektórych scen. Generalnie Refn stworzył znakomitą, klimatyczną mieszankę - można powiedzieć nareszcie coś (prawie calkiem) nowego i oryginalnego w porownaniu do papki o superbohaterach, policjantach i złodziejach oraz epopei o wampirach serwowanej masowo w multiplexach...
Wg mnie bardzo "lynchowska" jest ta scena wizji/marzeń/snów Juliana (fragment można znaleźć na youtubie wpisując "julian rage"). Piękna scena!
Dodatkowo muzyka jak spod ręki genialnego Badalamentiego :-)
No właśnie podobnie uważam. Że nawet nie tyle chodzi o samo podobieństwo jakichś kadrów, choć faktycznie i ono zachodzi, ale o sam styl filmu - że przedstawia wizje, a nie normalną - rozegraną w i obserwowaną z poziomu rzeczywistości - historię paru bohaterów. Według mnie jest to zilustrowanie podświadomości Juliana. W tym właśnie widzę główne podobieństwo do stylu Lyncha, którego filmy nawet jeśli zawierają jakieś sceny z życia realnego (w sensie jawy) to jednak z dużym dodatkiem treści podświadomych. Podejście do tego, co chce się przedstawić, perspektywa spojrzenia na różne problemy - to mi się wydaje takie podobne.
Nie bardzo rozumiem dlaczego ludzie często chcą ten film traktować jako film pokazujący rzeczywiste wydarzenia (w tym sensie rzeczywiste, że traktowane dosłownie, a nie jako treści podświadomości) - jest w nim zbyt dużo wskazówek, które przekreślają takie jego traktowanie.
Yhm, yhm... a WILLIAM FRIEDKIN na to:
https://www.youtube.com/watch?v=1jPWGEoyJHY
:-)
Refn uznał, że jego film to arcydzieło, Billy uznał, że należy wezwać lekarza:-)
Gdy niezrażony tym Duńczyk uparcie brnął w to dalej, Amerykanin poprosił o pilny ambulans. Ten, gdy wreszcie do niego dotarło, że Friedkin się z niego nabija, zapytał, ale dlaczego, dlaczego?
"-Przecież uważałeś mój poprzedni film "Drive" za dzieło?
-Uważam go za świetny film, zgoda, ale tylko czas da odpowiedź, czy jest dziełem. Bo prawdziwe dzieło, jak "Obywatel Kane", "Casablanka", czy "Ojciec chrzestny" opiera się czasowi. Póki co twój film to pryszcz na dupie kina".
Troche racji w tym jest,to fakt.A czy nie mialo byc,ze wielkie dziela nie opieraja sie czasowi?