PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=830631}
7,9 84 tys. ocen
7,9 10 1 83857
7,2 32 krytyków
Tylko nie mów nikomu
powrót do forum filmu Tylko nie mów nikomu

o "politycznej inspiracji" i celowej premierze filmu tuż przed wyborami tylko potwierdzają, że kościół katolicki w Polsce to partia polityczna :)

jan_niezbedny0

Niejaki Krzysztof Sz. proponował, aby do Senatu mianować (poza trybem wyborczym) biskupów. Coś w stylu brytyjskiej Izby Lordów z dożywotnimi stanowiskami. Rzeczywiście takich "strażników moralności" potrzebuje polski parlamentaryzm.

bazant57

Z połowa tych durniów z polskiego parlamentu minęła się z powołaniem, zamiast do seminariów poleźli do polityki.

I mamy efekty - watykańska korporacja uwieszona jak kleszcz na państwie polskim, bezkarna i nieponosząca za nic odpowiedzialności (nawet za gwałty na dzieciach), pozwalniana z płacenia podatków, z funduszem kościelnym, z monopolem na handel ziemią w Polsce i jeszcze dotacje na zachcianki biskupów. Ziemi mają już więcej, niż przed wojną - choć Polska w porównaniu z tamtym okresem mniejsza...

Jak słyszę rozmaite gangreny zrównujące polskość z wyznaniem (nierzadko gangreny, które za komuny miały się jak pączek w maśle), to ręce opadają. Złoty interes kręcą na tej bzdurze już tyle wieków...

jan_niezbedny0

Wszelkie skrajności w sensie historycznym mają krótki żywot. W wyniku wojny domowej w Hiszpanii ich Kościół w zamian za poparcie zyskał wielkie przywileje i współkontrolę nad społeczeństwem. Nie trwało to nawet 40 lat i przyszło zapłacić rachunek. Jak to niegdyś ultrakatolickie społeczeństwo wygląda, łatwo sprawdzić (wg danych z 2009 r. 15% systematycznie uczęszcza do kościoła). Cytując Mołotowa "Czym sobie na to zasłużyliśmy?". Całokształtem.
Mało prawdopodobne jest to, że korzystna pogoda dla Kościoła w Polsce będzie jeszcze długo trwać. Z ich wypowiedzi znamy wersję dla maluczkich. W tajemnicy gabinetów prawdopodobnie trwają przygotowania na lata chude. Atrakcyjne tereny były odsprzedawane deweloperom bardzo szybko po "odzyskaniu" (w cudzysłowie, bo zdarzały się nieruchomości oferowane "w zamian", nigdy uprzednio nie należące do Kościoła), za kwoty często skrajnie rozbieżne z wycenami "rzeczoznawców". W dużej mierze decyzje obciążały samorządy, a nie Skarb Państwa. Nawet gdyby w przyszłości doszło do ich rewizji, to zwrot wprost nie jest możliwy. A droga sądowa dla instytucji, która zdaje się stać ponad czasem, szybka nie będzie.

bazant57

A jest jeszcze katechizacja w publicznych szkołach - która wjechała do nich na bezczelnym kłamstwie biskupów, że " finansować ją będzie sam kościół i chodzi tylko miejsce w klasach".

Ponoć parafie miały z tym miejscem problem.
I teraz tu, gdzie mieszkam w starej, wiecznie niedofinansowanej szkole gniotą się jeszcze bardziej z katechezami, a duży budynek parafialny, gdzie wcześniej była sala cały powynajmowany na sklepy i zakłady usługowe (tak jest wszędzie). Tuz obok niego stoi wielka jak hangar plebania, gdzie proboszcz i wikary mogą się szukać cały rok - tam też "nie ma miejsca" na katechezy :)

jan_niezbedny0

Z moich obserwacji wynika, że efekt katechezy w szkole nie spełnił oczekiwań hierarchów. Stała się zwykłą lekcją, w dodatku poprzez porównanie poziomu nauczania i jakości przekazu z innymi przedmiotami, odarto ją z "wyjątkowości". Dla uczniów największą atrakcją jest brak innych zajęć w szkole w czasie rekolekcji.

Podobnie o oderwaniu kleru od rzeczywistości świadczy pomysł zakazu handlu w niedzielę. Wystarczająco wiele padło wypowiedzi, że "niedziela jest dla Boga". Zarówno z ust księży, polityków, jak i związkowców. Rzekomo wizyta w centrum handlowym miała przyczyniać się do ateizacji społeczeństwa. Uwolnionych od tego zagrożenia maluczkich oczekiwano w kościele. Podobno okazało się, że frekwencja na mszach spadła. Co śmielsi wysnuli stąd wniosek, że to wizyta w kościele była przy okazji zakupów.

Nie da się cofnąć czasu (choć likwidacja gimnazjów, przywrócenie programów telewizyjnych z czasów PRL i pisanie historii na nowo może sugerować taka próbę), no chyba że przemocą. Kościół oddaje pole systematycznie od czasów Oświecenia. Poza jednym wyjątkiem - ekonomią. Tu bardzo uważali i przyswoili sobie nowe trendy.

bazant57

Katecheza już dawno jest dla uczniów okazją do poleniuchowania między innymi lekcjami, ew. do nadrobienia w jej czasie zaległości z innych przedmiotów.
Co do rekolekcji - uczniowie mają uciechę, natomiast coś wręcz przeciwnego - nauczyciele, którzy zamiast realizować program nauczania swoich przedmiotów muszą jeździć z uczniami do kościoła (kolejne kuriozum), a wspomniany program potem nadganiać. Jak w każdym państwie wyznaniowym idiotyzm goni idiotyzm.

Handel w niedziele jak wiadomo jest "be" - ale nie w kościołach i pod kościołami.
Co do ateizacji poprzez centra handlowe - widywałem tam przy niedzieli nieraz twardych klerykałów.

jan_niezbedny0

"[...] nie w kościołach i pod kościołami."
To z tego paragrafu o małych sklepach i sprzedaży przez właściciela i członków rodziny.

Co do katechezy, to podam Ci dwa ciekawe przykłady.
W szkole podstawowej przygotowania do komunii. Cała klasa uczęszcza, ale tuz przed uroczystością rodzice jednej z uczennic informują, że córka nie weźmie udziału. Okazuje się, że są protestantami, co ukrywali obawiając się ostracyzmu ze strony klasy. Katechetka robi kolejne zajęcia w cerkwi i zborze ewangelickim, pokazując uczniom, że inne wyznania nie tylko istnieją, ale i nie są gorsze. Tylko ona była po KUL-u.

W technikum rolniczym w mieście powiatowym w piątej klasie katechezę prowadzi proboszcz. Uczniowie pytają, czy zamiast założonego programu nie mógłby przeprowadzić nauk przedmałżeńskich. Ksiądz robi aferę i mówi, że ten komu się nie podoba, może nie uczęszczać. Część uczniów bierze to serio. A proboszcz rozsyła do ich wiejskich parafi zawiadomienie o odstąpieniu od wiary. Oznacza to, w przypadku chęci odkręcenia sprawy, konieczność powtórzenia wszystkich sakramentów. Za to proboszcz awansuje do kurii.

bazant57

1. Wiem - dlatego zastanawiam się, ilu kościelnych zbierających na tacę to rodziny proboszczów.


2. Owszem - są tam i normalni, otwarci ludzie. Ale właśnie oni w tej firmie nie awansują... Lub przynajmniej niezbyt wysoko.

jan_niezbedny0

Władze kościelne powinny się zastanowić, dlaczego wierni chętniej chodzą na msze do Dominikanów i Franciszkanów. Może z powodu nieantagonizujących kazań? Również duszpasterstwo akademickie jest chwalone, pewnie za poziom intelektualny. Rzeczywistość dla maluczkich jest inna. Nie wiem, czy były jakieś odgórne wytyczne, ale w tym roku przy Święconce niektórzy księża skupili się na połajankach pod adresem wiernych za niską frekwencję na mszach (a wiem to z kilku źródeł). Nie ma to jak nastrój świąteczny, zwłaszcza z poczuciem winy.

bazant57

Zdaje się, że księża (a co za tym idzie biskupi) w większości nie wywodzą się z inteligencji - więc trudno spodziewać się po nich światłego przekazu.

jan_niezbedny0

A czy przypadkiem wśród "powołań" nie przeważają alumni ze wsi? To jest kwestia "ludowego katolicyzmu", świata konserwatywnych wartości (niestety w złym sensie) i zupełnie innej rangi duchownego. Nie twierdzę, że każda polska wieś jest jak Taplary u Redlińskiego, ale mam przykłady w gronie znajomych pochodzących ze wsi, dla których rodziców są wciąż lata 60-te.

bazant57

Niestety, to SĄ Taplary - i to w wersji hard. Bo ci od Redlińskiego przynajmniej nic (albo skrajnie niewiele) o świecie nie wiedzieli, zaś główny bohater jakby nie było próbował iść z postępem, natomiast teraz mamy dostęp do wszelkiej informacji bez wychodzenia z domu - i mimo to uparte, zacietrzewione odrzucanie faktów i cofanie Wisły kijem.

To nie przypadek, że właśnie sprzężenie religii z polityką wypoczwarzyło tu w XXI wieku rodzaj ślepego uzależnienia ludzi, charakterystycznego raczej dla ofiar sekt, niż zwolenników partii.

Dowody są dosłownie wszędzie. Niedaleko - bo tu na FW na forum profilu serialu "Jan Serce" pod jakimś wątkiem napisałem tylko, że współcześnie TVP robi już gorsze seriale od TVN. Skutek - od kilku/kilkunastu dni dwóch zaczadzonych częstuje mnie "komplementami" za "obsesję na punkcie PiS" i kojarzenie wszystkiego z polityką... :)

jan_niezbedny0

"[...] teraz mamy dostęp do wszelkiej informacji bez wychodzenia z domu [...]"
Niedawno oglądałem w tv reportaż o rynku mediów na Węgrzech. Nie ma tam już przekazu odmiennego od oficjalnego. No może jeszcze na portalach internetowych. Ale wbrew pozorom przeciętni Węgrzy są zadowoleni z sytuacji w swoim kraju. Bo przecież w tv, radiu, prasie są same optymistyczne informacje.

Obawiam się, ze u nas jest niewiele lepiej. Nawet jeżeli na prowincji docierają w odbiorze naziemnym inne programy niż TVP, to wcale nie jest powiedziane, że są oglądane. Przecież po to jest obrzydzanie "polskojęzycznych mediów obcego kapitału", które reprezentują (najlepiej) niemiecki punkt widzenia. Miastowych też niemało ograniczy się do oficjalnej tv, argumentując to "lewackością" tych innych.

Z dużym smutkiem przyjąłem "zmianę profilu" Superstacji, niszowego kanału z zasięgiem 0.154 % widowni. Żeby tego dokonać, Polsat wykupił udziały i przeniósł redakcję do reszty swoich kanałów. Różnica polega na usunięciu krytycznych dla władzy (każdej, bo poprzednikom też się obrywało) programów dwojga prezenterów. Wg nowego zarządu zmiany wynikły z "niskiej oglądalności". Opinia środowiska jest jednak odmienna, ale kogo obchodzą teorie spiskowe...

jan_niezbedny0

Był kraj, w którym po przejęciu władzy dążono do całkowitego jej monopolu i systemu monopartyjnego. Gdzie podporządkowano sobie gospodarkę, bezpieczeństwo, armię, wymiar sprawiedliwości, kształtowanie młodzieży. W kraju tym do władzy absolutnej doszedł człowiek z "drugiego szeregu", a przez to zawistny, pamiętliwy i mściwy. Odsunął od władzy i zohydził faktycznych twórców nowego państwa, robiąc z nich agentów. Myśli zmarłego już głównego ideologa traktował po uważaniu, ale wciąż twierdził, że poważa jego naukę. Wprowadził też kult tragicznie zmarłego popularnego polityka, a jego śmierć wykorzystał w walce politycznej. Potem dla utrwalenia swego panowania na stanowiska w państwie, armii i gospodarce wprowadził posłuszne kukły. Mieszkańcy kraju z początku popierali nowy porządek, bo byt im się polepszył, a niektórzy dali się uwieść idei. Nie obchodziło ich, komu zabrano, ani kogo prześladowano, do czasu... Pytanie co to był za kraj?

bazant57

Takie przypadki historia notuje cyklicznie, odkąd tylko istnieje walka o władzę.

Dlatego nie mogę darować klerowi, że utorował tu drogę do władzy takiemu NIC - moralnemu i intelektualnemu.

Długie lata zbiorowej medialnej ekscytacji "naukami JP II" - a potem w mgnieniu oka wyszło na jaw, że była to tylko fasada, lakierowanie zgnilizny, starannie reżyserowane masowe spektakle miłości i wiary były elementem skoku na władzę absolutną - i wszystkie profity z nią związane.
Maski opadły skoro tylko papież Polak dokonał żywota - i zaraz nastąpił pozbawiony zahamowań wspólny szturm na tron, zakończony wygraną już pół roku później.
Co prawda wówczas Polacy szybko się z tego otumanienia otrząsnęli, ale dekadę później kupieni wyborczymi łapówkami bezprzytomnie wleźli w to samo .... - tym razem już po uszy.
Chyba...

jan_niezbedny0

"Takie przypadki historia notuje cyklicznie [...]"

Nie mniej w tym konkretnym przypadku był to opis dojścia do władzy przez Stalina. Dalej wystarczy wstawić Bucharina, Trockiego, Lenina i Kirowa.

bazant57

Wiem, o kogo chodziło. To najbardziej oczywisty przykład, tym bardziej, że było to tuż za naszą granicą.

jan_niezbedny0

Każda dyktatura się kończy. Nie musi ulec zewnętrznej sile, jak nazistowska. Nie musi też to być efekt przewrotu, jak w przypadku faszyzmu włoskiego. Biologia jest nieubłagana. Nawet w silnych dyktaturach, jak Korei Północnej, czy Syrii, następcy nie dorównują założycielom dynastii.A gdy jej nie ma, to o schedę zaczynają walczyć sępy. Gdy Stalin doznał wylewu, to Beria uniemożliwił wezwanie pomocy lekarskiej. Paradoksalnie rzeźnik okazał się potem łagodniejszy jako samodzielny władca. Nie mniej własnoręcznie obalili go Chruszczow z Żukowem. Później Chruszczow był na tyle bystry, że rozpoznał zamach stanu w pierwszej fazie i niemal dobrowolnie ustąpił. Podobną przygodę miał potem Gorbaczow, gdy nie rozpoznał swych ochroniarzy. Zbyt potężne i samodzielne służby specjalne stają się graczem o władzę. Błędu tego nie popełnił Wuj Saddam, który miał cztery samodzielne piony bezpieki, trzymające siebie w szachu, bo nigdy nie wiedziały czy są sprawdzane, czy przewrót dzieje się na prawdę.

Ze współczesnych, rodzących się dyktatur jedynie w Turcji jest zagrożenie trwałymi zmianami. I chyba tylko tam możliwe jest powtórzenie na mniejszą skalę modelu syryjskiego. Dyktatury południowoamerykańskie to rodzą się, to upadają, ale nie ma pogody na powtórkę z Chile lub Argentyny. Nawet w Afryce nie ma co liczyć na drugiego Bokassę.