w zasadzie spodziewałem się odjechanego kina eksploatacji w klimatach australijskich, kolejne "I spit on your grave". tymczasem film jest w zasadzie dosyć grzeczny. wbrew formule "rape&revenge" nie ma tu żadnego gwałtu (przynajmniej na ekranie, bo teoretycznie pewne elementy możnaby potraktować jako jego zasugerowanie). rzecz tyczy się prywatnej wojny między opiekunką zwierząt z dzkiej głuszy a grupą kłusowników. ich konfilkt z czasem staje się coraz bardziej gwałtowny, aby w końcu osiągnąć kulminację. ta jednak nie jest wystarczająco satysfakcjonująca jak na moje gusta. przeszkadzała mi też tandetna muzyczka. na plus należy zanotować niezły klimat i scenerię w jakiej rozgrywa się akcja (te autralijskie brezdroża to zawsze dobre miejsce na polowanie). w sumie niezły thriller, ma swoje dobre strony, ale ja miałem zwyczajnie zbyt wysokie oczekiwania, daję 6/10.