Podobno wlasnie sytuacje przedstawiajace segregacje rasowe sa mocno na wyrost. W przerwach postac Katherine Johnson grala w brydza z reszta bandy z biura (wg ksiazki i wspomnien). Reszta fabuly zgadza sie z relacjami i wspomnieniami postaci.

Szczerze, to wole taki film, z pozytywnym zakonczeniem, lekko przeslodzony i pokazujacy fakty niz kolejny film z cyklu 'USA w roli mesjasza narodu'.

Tak, te sytuacje z segregacją - łazienka, nawet głupia kawa, itd., głęboko mnie zasmuciły. Przy tym podobała mi się wymowa filmu. Zwykle gdy chodzi o kino ,,zaangażowane", że tak to nazwę, odnoszę wrażenie, że biali mają czuć się winni, że są biali, hetero, że są hetero itd. Zazwyczaj tego typu filmy wymierzają oskarżycielsko palec i krzyczą: My jesteśmy super, a wy podli i wszystko, co robicie, nas dyskryminuje. Nie lubię takiego podejścia. Tu pokazano różne codzienne sytuacje w taki sposób, że naprawdę czuje się tę krzyczącą niesprawiedliwość. I nie trzeba tego natrętnie i na okrągło podkreślać.

Świetne kostiumy, podobała mi się też muzyka. Scenariusz też na plus - nie znałam tej historii, ale mnie naprawdę zainteresowała. Fabuła toczy się niespiesznie, bez większych fajerwerków, ale nie przeszkadzało mi to. Niedawno oglądałam Moonlight i troszkę mnie rozbawiło, że tu też grają Janelle Monae i Mahershala Ali.

Jedyne, co mi się nie podoba, to nominacja do wielu nagród dla Octavii Spencer. Nie wiem, za co. Najbardziej podobała mi się Taraji P. Henson - fenomenalna rola, gdzie to porównywać do Kidman w Lion czy Harris w Moonlight (sztampowa postać mamusi-narkomanki, widziałam mnóstwo takich ról). Monae mnie zadziwia, bo tak w Moonlight, jak i tu, zagrała naprawdę dobrze.
Mogłabym przyczepić się do tytułu - moim zdaniem tu nie chodziło o działania, brzmi to nieco szpiegowsko. Tylko właśnie o te przemilczane postaci, które miały wielki udział w tworzeniu historii podboju kosmosu.

Dobra interpretacja tytułu, ale polski dystrybutor postanowił jednak wbrew reżyserowi i producentom pozostawić "ukryte figury" (osobistości) w ukryciu. Może "ukryte figury" brzmiałoby dziwnie, ale to smutne, że film, który ma je ujawniać, ma tytuł, który wciąż je ukrywa. A na pewno nie wszyscy są tak dociekliwi jak ty czy ja, niektórzy zostają przy polskim tytule. Sam nie mam pomysłu na dobry tytuł oddający angielskie znaczenie, może ktoś coś zaproponuje poniżej.
(Ukryte/ukrywane/niewidoczne osobistości - brzmi zbyt wyniośle, a "Nieujawnione kluczowe dla sukcesu kobiety" jest za długi i brzmi głupio.

Dla mnie kolejność ról wg jakości podobna: Henson, Monáe, Spencer, (Costner, Dunst, Ali). Zasłużona jak dla mnie nagroda za zespół aktorski, bo tu naprawdę było dużo dobrych ról.

Polski tytuł nie jest zły. Działania to nie tylko czyny, a więc według mnie nie chodzi tu o ukryte czyny bohaterek, tylko działania, w sensie działania matematyczne :) Ukryte, bo przez długi czas nikt ich nie doceniał :) Wyraz "działania" w polskim tytule naprawdę można interpretować na wiele sposobów, m.in. jako działanie, czyli czyn, czy działanie, jako równanie matematyczne.

Na dwa rzeczywiście, w sumie chyba nie zwróciłem uwagi. Ale jednak ang. 'figures' jest dwuznaczny ze względu na wybitne postaci i liczby, więc zwraca uwagę na coś innego.

Ten film, jak mało który, wyciąga ten palec właśnie i wydziera się "my super, wy źli".
Jest zupełnie prostacki, propagandowy, sztuczny...

Puknij się, kto tam jest zły? W tym filmie nie ma jednej złej postaci

Obejrzyj film, to się dowiesz.
Dość łatwe to do wychwycenia (zwracaj uwagę na kolory skóry, duży procent trafności gwarantowany).

Eee, grubo przesadzasz... Nie ma w tym filmie złych postaci, co najwyżej nieco zakompleksione (Stafford). "Złymi postaciami" są tu jedynie złe nawyki, zwyczaje itp.

Nie wiem czy przesadzam, czy po prostu mam inną definicję "zła" dostrzeganego w człowieku.
Mógłbym wypisać cechy i zachowania przedstawionych w tym filmie postaci, które są wg mnie jednoznacznie złe i jednoznacznie sugerują immanentne zło tychże osób.


A co w tym wszystkim jest najgorsze, te zachowania są zmyślone i potwierdzają to same wspomnienia owych Pań, wystarczy się z nimi zapoznać.
To usuwa wszelki przypadek z rzeczonej narracji tego filmu o "białych" jako takich.
Właśnie dlatego "Ukryte działania" są prostackie. I głupie (choćby scena wyprowadzania z biblioteki... żenująca).

Pozdrawiam

To dawaj :)

Ja tu widzę, jak pisałem, złe nawyki jeno. Weźmy ten "kolorowy" dzbanek z kawą, którego musiała używać gł. bohaterka - nie widziałem na ekranie niczyjej złej woli, która doprowadziła do jego pojawienia się. Po prostu dla pracujących tam gości, czymś oczywistym było, że czarny pracownik powinien mieć osobny dzbanek. I tyle... Wynikło to z tego, że... tak zawsze było w ich dotychczasowym życiu. Nawet (wyimaginowane) względy sanitarne, które gł. bohaterka sugeruje w scenie swego "załamania", nie były chyba szczególnie ważne, skoro wystarczyło jedno słowo Costnera, by "kolorowy dzbanek" zniknął. I nikt nie protestował ;) Z resztą jest tak samo. Jasna sprawa, że to rasizm, ale bardzo "miękki", innego w tym filmie nie ma :)

Pozdrawiam

Zgadzam się

Cyt.: "słuszny, poprawny, dydaktyczny. Forest Gump bez rozmachu"... 6+, 7-

a coż tu podobnego do foresta gumpa?