niestety, mimo wielkiej sympatii wobec osoby Sama Neilla nie mogę nic dobrego powiedzieć o filmie. Chyba, że wielbiciele gatunku maja kontrę.
Witam:)
Tak się składa, że ja też obejrzałam ten film dla Sama Neilla ( to mój ulubiony aktor:)). Nie jestem żadnym znawczynią filmów Sci- Fi (choć wszystkie części "Obcego" dobrze znam). Przyznaje, że koniec filmu psuje całą kompozycje ale wygląd statku, muzyka, czy gra aktorów zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Jestem ciekawa Twojej opinii, co najbardziej Cię zirytowało, może właśnie zakończenie???
Pozdrawiam:))
NIE OGLĄDAŁEŚ-NIE CZYTAJ
Hmmm, przeczytałam sobie Wasze komentarze i aż się zdziwiłam tym zachwytem... Mi np. właściwie podobał się tylko początek i koniec, a tutaj większość na zakończenie właśnie narzeka. Spodobało mi się, że w sumie koniec niczego nie wyjaśnia (te zamykające się drzwi). Nie potrzebuję w tym filmie logicznego zakończenia, bo cała fabuła moim zdaniem jest w ogóle na bakier z logiką i obraz operował jakimiś dziwnymi, nachalnymi środkami. Generalnie nie oglądam horrorów (za bardzo sie boje), a tutaj praktycznie tylko pare scen wzudziło we mnie strach, a od połowy już tylko mnie śmieszyły, ew. wzbudzały niesmak..... Wolałabym, żeby to był tylko sf, a nie miks z horrorem.
S-P-O-I-L-E-R
Początek jest bardzo dobry, przynajmniej mnie zainteresował. Pomysł, żeby utożsamić tzw. „ukryty wymiar” z piekłem tez jest O.K, Przez cały film udzielała mi się atmosfera grozy (myślę, że w dużym stopniu powodowana przez mroczną scenerie (wygląd statku robi wrażenie) i grę aktorów (z moim ulubionym Neillem na czele:) Zakończenie jest trochę dziwne, no bo kimże w końcu był Weir – szatanem czy może opętanym naukowcem. Wydaje mi się za prawdopodobniejsza ta druga opcja, w końcu na początku i jemu udzielał się niepokój (choć to ukrywał przed wszystkimi). Może statek przywrócił mu życie w zamian za sprowadzenie całej załogi do piekła….
***SPOILER***
Hmm, jest jeszcze druga ewentualność- ta kobieta miała tylko halucynacje, była w szoku, a jego twarz i te zamykające sie drzwi miały tylko uatrakcyjnić zakończenie ;) Ale w sumie przychyliłabym się do stwierdzenia, że on był tylko naukowcem, nie szatanem. Choć w sumie można się zastanawiać- jakim cudem statek może przywrócić komuś życie (?!?), zwłaszcza, że oczy miał potem nieuszkodzone, siłę nadludzką momentami.....
Też tak myśle. Biorąc pod uwagę sam wygląd Weir'a na końcu filmu (niezła charakteryzacja:)) nasuwa mi się skojarzenie z szatanem, ale mogły to też być obrażenia spowodowane popażeniem (tylko dlaczego w takim razie "statek" przywrócił mu tylko wzrok, a nie dawny wygląd). Istotny jest też fakt, że jądro statku hipnotyzowało załogę. Był taki moment kiedy Weir przyglada mu się dłuższy moment i od tej chwili zaczyna zachowywać się podejrzanie.
Ludzie... no dobra SPOIIILER:
Ludzie ale wy wymyslacie, kiepsko cos ogladaliscie film, Wier bardzo przezyl smierc zony jak i poprzedzajaca ja choroba psychiczna. Statek jako ozywiony przedmiot martwy potrafil zglebic najwieksze ludzkie sekrety, bojaznie (z faktu iz byl "on" w piekle) Wier samego siebie obwinia za smierc zony i to jest jego najwiekszym sekretem i zarazem bojaznia z ktora nie moze sobie poradzic. Reasumujac Wier nie byl szatanem (w zadnej ze scen) powiedzial bym raczej iz jego chalucynacje (zona) to predzej mogl byc... szatan (chociaz wciaz to glupio brzmi ale staram sie dopasowac do waszego toku myslenia xD) jest tu dobre nawiazanie do Adama i Ewy, zona Wiera kusi go wykorzystujac jego slabosci przeciaga go na "ciemna strone" w zamian oferujac ponowne bycie razem, od wlasnie w taki sposob Wier zyskuje swoja moc i nic po za tym.
Nie doszukiwałbym sie tu jakiegos wytłumaczenia bo wszystko opiera sie na pewnych niedomówieniach. W koncu ten caly ukryty wymiar to miejsce tak dalece odmienne od naszej rzeczywistosci ze szkoda czasu na wymyslanie jakiejs sensownej hipotezy.
Taki delikatny surrealizm w pełni zaspokaja moje oczekiwania wobec dobrego kina grozy. Podobna sytuacja byla zresztą w "paszczy szalenstwa", czy jakos tak - tez z Samem Neillem...
Koncówka tez byla w porzadku. Bo tak na prawde nie wiem jak mogloby sie to inaczej skonczyc, przynajmniej jesli zachowac chociaz połowiczny "happy end".
Ten film nie mógł mieć konkretnego zakończenia bo cały jest jednym wielkim niedopowiedzeniem. Co natym statku było prawdą a co urojeniem, czy coś ich zabiło czy też sami doprowadzili do swojej śmierci? Każdy może interpretować film na swój sposób. No i to zakończenie...
Nie jestem wielbicielka takiego kina. Film obejrzałam dla Jasona Isaacsa (czy musieli z niego tak paskudnie wypruć wnętrzości?). Ale nie żałuję bo robi wrażenie. Choć drugi raz pewnie po niego nie sięgnę.
Ja obejrzałam bo właśnie leciał w telewizji :-) Ale niezmierną przyjemność sprawiła mi obecność Jasona Isaacsa i rowniez boleję nad jej końcem;-] Film mi się podobał. Zgadzam się, że doszukiwanie się logiki w filmach tego typu jest bezcelowe... skoro mamy już do czynienia z "żywym" statkiem kosmicznym.....
Co do zakończenia, dla mnie jest całkiem konkretne, mimo że nic nam nie wyjaśnia. Po wybuchu część przenia statku poszybowala w przestrzeń, natomiast część z napędem grawitacyjnym przeniosła się do...piekła, jądra chaosu..... Moim zdaniem nawet zabita załoga nie uchroniła się przed meczarniami ich tam czekającymi...wiec nie nazwałabym tego happy endem.
Klimat był ciekawy, mroczny. Podoba mi się to, ze zostaje w pamięci i zmusza do zastanawiania sie. :-)