Tak sobie myslę,że całe to rozprawianie nad etosem Bourne'a jest jak dziecinna sprzeczka.Twórczość Ludluma jest fascynująca i prawdopodobnie nigdy nie dorówna jej zadna adaptacja filmowa.Na potrzeby nowoczesnego kina powieść jest opracowywana na nowo i efekt często jest inny od tego,którego byśmy (widzowie) oczekiwali.Oglądam troche filmów ale też słucham muzyki i irytuje mnie,że np.w rozgłośniach radiowych nie można usłyszeć swojego ulubionego kawałka w całości,chociażby trwał 15 minut a w ostateczności pojawia się(za sprawą samego artysty,muzyka itp.itd.) tzw.radio version-okrojona i jakże inna od tej z long play'a.Z ciekawą literaturą jest podobnie,kiedy trafia do kin.Nie mniej uważam,że cała trylogia filmowa o Bournie jest świetnie zrealizowana.Dobry,bardzo dynamiczny film szpiegowski.Z pewnością nie jest to kino ambitne ale i amatorzy takiego czasem mają chęć na lużniejszą rozrywkę.I taki właśnie jest ekranowy Bourne.Ujmę to kolokwialnie : ten film WCISKA w fotel.
Pozdrawiam malkontentów i tych zachwyconych jednakowo.