Nie mam pojęcia co dolegało operatorom kamer, ale rzygać się od tego chce. Nie mieli jakiegoś statywu czy optycznej/cyfrowej stabilizacji obrazu?
Też mnie to denerwowało strasznie. Z tego co pamiętam w pierwszej części było z tym ZDECYDOWANIE LEPIEJ. W przypadku Ultimatum ciągle miałem wrażenie, że gdzieś tam kryje się dobry film, ale... nie mogę go zobaczyć. A przynajmniej nie do końca. Przykładem walka z płatnym zabójcą w Tangierze, kamera się trzęsie - nie cierpię tego, ale taka była wtedy moda(do dziś często występująca) - ale przez te zmiany w ujęciach nie wiedziałem co ja oglądam do końca. Przez chwilę chciałem liczyć, czy będzie jakieś ujęcie trwające minimum 10 sekund, ale okazało się to bezcelowe bo ujęcia zmieniały się jak w kalejdoskopie. Może na niektórych robi to wrażenie, ale ja wolę zdecydowanie styl jak w "Ludzkich Dzieciach" gdzie ujęcia były długie nawet podczas scen akcji i widać kto co robi pomimo czasami niezłego rozgiardaszu(przy czym mam na myśli rozgardiasz w sensie takim, że dużo się dzieje na ekranie, nie zaś, że reżyser próbuje być "prawdziwym artystą" i prezentuje trzęsienie kamer i milion ujęć na sekundę, co nie da się określić innym mianem niż filmową sraczką)
A szkoda, świetna fabuła, akcja trzymająca do końca w napięciu ale nie można się z Wami nie zgodzić....fatalna realizacja zdjęć Powinno być 9 a tak jest tylko 7
Tak się teraz kręci by przedstawić akcję, niestety w tym przypadku trochę przegięto. Też mnie to wnerwiało
John Wick kapitalnie poradził sobie bez tego. Mam nadzieję, że moda na "trzesiawki" przejdzie tak szybko jak przyszła i będzie można oglądnąć film bez strachu o epilepsję.