Rozumiem, że bieda to straszna rzecz, że ciężko z nią walczyć. Uważam, że każdy człowiek w wieku naszego bohatera powinien dostawać emeryturę dającą szanse na godne życie. Ale życie to życie. Nie mogę pojąc, dlaczego naszemu bohaterowi w obliczu długów i zagrożenia eksmisją pierw do głowy przychodzi żebranie niż choćby próba szukania jakiejś lekkiej pracy. Dlaczego nawet przez chwilę nie szukał tańszego pokoju - jego był dość ładny i kosztował go 2/3 emerytury, więc może znalazł by coś gorszego za trochę mniej. Umberto sobie nie radzi, ale odnoszę wrażenie, że nawet nie próbuje, nie walczy. Ale cóż... w końcu do De Sica i już przywykłem do pewnych cech jego kina i poglądów. Tak po za tym, to film jest świetny.
Po pierwsze reżyser bardzo dobrze poradził sobie z naturszczykiem w roli tytułowej. Umberto był przekonującą postacią. Pomimo pewnej irytacji jego, moim zdaniem przesadzonej, nieporadności, nie mogłem go nie polubić Piękna Maria-Pia Casilio również budziła we mnie sympatię. Podobnie jak immanuela mnie również najbardziej powaliła scena żebrania. Ale nie tylko ona. Muzyka i zdjęcia są cały czas przepiękne. Cały czas czuć emocję, ciepło. Na nudę również czasu nie było. Prosta historia, ale jakże ujmująca. Polecam, przede wszystkim sympatykom neorealizmu, ale nie tylko.
Akcja dzieje się w latach pięćdziesiątych, o pracę było trudno nawet dla młodych mężczyzn więc szansa na to by staruszek znalazł płatne zajęcie była bliska zera. Co do znalezienie tańszego mieszkania, trudno powiedzieć ale możliwe że ten pokój nie należał do drogich więc sama zmiana niewiele by zmieniła, ale mógłby zacząć od zera czyli bez długów. Możliwe że nie miał zwyczajnie sił na dalszą walkę o egzystencję.
" Możliwe że nie miał zwyczajnie sił na dalszą walkę o egzystencję" - też miałem takie wrażenie, coś w rodzaju: za mało żeby żyć i za dużo aby umrzeć, takie zawieszenie i do tego jeszcze był samotność (zawiódł się nawet na pokojówce, która nie chciała go wysłuchać w szpitalu - bo niby spieszyła się do jej gacha wypierającego się dziecka, też nie upilnowała aby pies nie zaginą na czas pobytu w szpitalu, wiedząc jak ważne jest dla niego te zwierze), a do tego: chorowitość, starość, nędzna emerytura...
Nie odniosę się do sytuacji na rynku pracy w Włoszech lat 50-tych. Ale w tym filmie nie ukazano prób Umberto... Nie pamiętam, aby próbował coś zrobić, oprócz żebrania, ale film widziałem dawno...
Masz problem w odbiorze tej postaci z tej przyczyny, że postrzegasz świat przez pryzmat młodego człowieka, jakim jak sądzę jesteś. No i niestety nieco brakuje Ci empatii.
Jak uważasz jakim zajęciem powinien się zająć się taki staruszek, gdzie znalazłby pracę, abstrahując nawet od wysokiego bezrobocie powojennej Italii?
Jakimkolwiek. Nie brak mi empatii ani bezrobocia w rodzinie. Ale trzeba podejmować próby. Jakiekolwiek.
Łatwo mówić młodej zdrowej osobie, inaczej jest gdy nie to zdrowie i siwy włos na głowie (nie pierwszy). Skąd brać energię i siły by przepchać się łokciami i konkurować z młodymi? Bezrobocie nawet w wieku 50+ to nie to samo co 75+.
W Polsce w tym wieku na pracę mogą pozwolić sobie lekarze, prawnicy, wykładowcy lub ktoś kto ma fach w ręku. Jeśli ktoś zatrudni emerytów (stróż, w ochronie, sprzątaczki) to przez brak składek zus. Zapewne wtedy, tam w dobie głębokiego kryzysu, nie było takiej zachęty.
Ale nie ważne to moje odniesienie do sytuacji w Polsce, nie postrzegam sytuacji Umberta co mógłby zrobić ale o jego osobisty dramat, bo każdy swój dramat przeżywa inaczej.
Sylbow ma rację, podobnie kyle_reese.
Niestety kangur_msc_CM nie zrozumie tego dopóki sam nie będzie w takiej sytuacji, jak główny bohater.
Byłem blisko podobnych sytuacji i nie jestem taki znowu młody. Również nie postrzegam swojej sytuacji jako bezpiecznego życia w dostatku. I nie brak mi empatii. Nie oceniam też samego bohatera negatywnie. Ale siła oddziaływania filmu byłaby większa, gdyby pokazać, że Umberto podejmował próby, które były skazane na porażkę. Nie sztuka trafić do osób, które sytuację rozumieją, bo jej doświadczyli, tylko właśnie do ludzi, którym jego sytuacja jest obca. Zawsze można mówić, że się czegoś nie rozumie, póki się samemu nie zazna. Ale rolą kina zaangażowanego nie jest trafianie do ludzi, przekonanych już do jakiejś tezy i utrwalanie błędnych stereotypów w głowach tych nierozumiejących (np. że każdy żebrak mógłby coś osiągnąć, ale "woli" żebrać), tylko złamanie tych stereotypów (np. poprzez pokazanie, że taki bohater próbuje sobie radzić, ale sytuacja sama w końcu pcha go do żebractwa), przekonanie właśnie tych patrzących krytycznie. Sam nie raz byłem w roli obrońcy osoby bezrobotnej, której moi rozmówcy zarzucali lenistwo i kompletny brak paradności. Wówczas opowiadanie o próbach podejmowanych przez tą osobę jest kluczowe, aby przekonać rozmówcę, że jego oceny są zbyt pochopne.
Faktem jest jednak, że dziś, będąc 9 lat starszym, pewnie napisałbym o tym filmie inaczej. Ale chyba na tym polega życie.
I ostatni PS: sam wiem, że przy mojej wątpliwej paradności, mogę skończyć podobnie, bo bliżej mi do nieudacznika, niż człowieka sukcesu. Także proszę nie odbierać mojej wypowiedzi, jako pieprzenia wolnorynkowca z mózgiem wypranym teoriami, że "każdy może odnieść sukces, trzeba tylko chcieć". Wydaje mi się, że byłem lekko rozczarowany, że reżyser wgl. pozostawił furtkę do takiego sposobu postrzegania sytuacji, podczas gdy może dało by się jedną czy dwoma scenami takie błędne teorie uciąć.
Jak te lata lecą... Cóż nie każdy zmienia poglądy, fajnie, jak człowiek zauważa zmiany wraz z perspektywą postrzegania świata.
Nie wykluczone, że sytuacja Umberto można by porównać do sytuacji w Polsce - ludzi wyrzucanych z kamieniec w ramach czyszczenia kamienic. Ktoś mógłby powiedzieć dlaczego nie przeprowadzi się. Ale nie przeprowadza się ponieważ być może zbyt dużo zainwestował w mieszkanie ale przede wszystkim ponieważ nie znajdzie mieszkania z podobnym czynszem - to jest główny powód. Wszędzie jest znacznie drożej lub nawet wielokrotnie drożej. Możliwe, że Umberto nie miałby dokąd przeprowadzić się.
"Dlaczego nawet przez chwilę nie szukał tańszego pokoju", bo "starych drzew się nie przesadza" ale wątpię aby ten argument do Ciebie trafił.