Nieformalny, gdyż reżyserowany do spółki z Albertem Dieudonné. Jest to prosta, melodramatyczna historia o sierocie, która nie może znaleźć sobie miejsca na ziemi, którą wszyscy pomiatają, odtrącają, zostawiając na pastwę losu. Wszyscy, poza dobrym Georgesem Malletem, lokalnym deputowanym z miasteczka Varance.
Film ten nie jest dziełem wybitnym, ale ukazuje zalążki przyszłego warsztatu Renoira. Nie doszukiwałbym się w nim jakichkolwiek filozoficznych paradygmatów (fatalizmu głównej bohaterki), wydaje mi się, że powstał po prostu na fali popularności melodramatu. Największą wadą filmu jest Catherine - muza początkowego kina Renoira, prywatnie jego żona. Wypada blado, nie przekonywująco w roli targanej przez los sieroty, przez co ciężko jej współczuć i się z nią utożsamić - zagrana jest zbyt egzaltowanie. Mamy przebłyski poetycznego realizmu, włoskiego neo-realizmu. Jest dosyć mocna krytyka zamkniętej i ksenofobicznej burżuazji. Film warto zobaczyć chociażby z uwagi na jego wagę historyczną.