Epilog czyli dobre złego lub złe dobrego początki (jak kto woli)
Na początku było idealnie, jak zwykle. No prawie idealnie. W
sumie dobrze, a tak naprawdę fatalnie.
Ludzie boją się zmian. Boją się wyzwań. Ja też się boję. Moja
realistyczno-fantastyczna opowieść ma pokazać, że bać się nie trzeba. Że
w cierpieniu i rozczarowaniach można znaleźć coś pozytywnego na
przyszłość, bo nasze życie jeszcze się nie kończy. Tak więc drodzy, nie
martwmy się - do śmierci na pewno dożyjemy. Powodzenia w życiu i miłego
czytania (albo niemiłego - jak kto woli).
Początek
Dzień ten nie zaczął się dla Joanny inaczej niż zwykle. Rankiem
musiała biec na uczelnię, no może bez przesady, Joanna zawsze wychodziła
sporo przed czasem. Przedtem jednak, przyśniadaniu odrabiała pracę
domową- kończyła czytanie książki Gastona Leroux "Upiór Opery". Jednak
świeżo upieczoną studentkę polonistyki aferowała nie tylko powieść. Co
chwilę przerzucała, bowiem wzrok w kierunku skrzynki mailowej. Miał
napisać do niej Michał - jej narzeczony. Prosiła go, aby uzgodnił datę
ich ślubu w Urzędzie Stanu Cywilnego. Marek tata Joanny zupełnie nie
rozumiał,dlaczego córka nie chce wziąć ślubu kościelnego. Dziewczyna nie
lubiła zbytnio poruszać tego tematu, toteż tłumaczyła się Markowi bardzo
pokrętnie.
Związek Joanny i Michała, jakby to opisać, był nieco osobliwy.
Być może wynikało to z faktu, iż Marek przyjaźnił się z Adamem, ojcem
Michała. Dlatego już w łóżeczkach przypieczętowano, nieoficjalnie, co
prawda,zaręczyny prześlicznej uroczej Joanny i przystojnego, o tak
przystojnego -bagatela 68 cm Michała. Adam i jego żona ani też Marek,
który w rok ponarodzinach Joanny stracił swą towarzyszkę życia nie
wchodzili w żadne dyskusje nad kwestią przyszłości ich dzieci. Kiedy
dowiedzieli się o zaręczynach, a i owszem ucieszyli się, ale na ich
twarzach Joanna dostrzegła nie tylko zadowolenie, ale też jakąś samolubną
satysfakcję z podpisania atrakcyjnej umowy. Pomimo, że nie podobało jej
się podejście ojca i przyszłych teściów, których od dawna traktowała jak
rodziców, to wiedziała, że chcą oni dla niej i dla Michała jak najlepiej.
Joanna bardzo kochała Michała, był jej pierwszym
mężczyzną,pierwszą miłością. Szczególnie lubiła, gdy ocierał łzy z jej
twarzy, swoimi delikatnymi dłońmi, kiedy uśmiechał się do niej wpadając z
raną wizytą, gdy leżała jeszcze w łóżku. Uwielbiała dotykać jego gładkiej
jak aksamit twarzy,trzymać go za rękę spacerując po starej, lokalnej
bibliotece. Przechodził ją miły, lekki dreszcz, gdy szeptał jej do ucha,
jaka jest wspaniała i gładził jej włosy. Gdy ktoś zobaczył ich razem
przytulonych mógłby pomyśleć, że właśnie tak powinien wyglądać wzór
piękna i miłości."Mój Boże, pasują do siebie jakby byli rodzeństwem",
mawiał zawsze Marek,ilekroć Adam z żoną Sabiną przychodzili do pana
Prosta na wieczorną herbatę,która zmieniała się w nocną herbatę z
dodatkiem napojów mocno rozgrzewających,oczywiście z umiarem, tak umiar
był bardzo wskazany. Ilekroć pan i pani Korzewscy wychodzili od Marka
byli w stanie zupełnej używalności, a w przedpokoju dało się słyszeć
śmiechy i powściągliwe chichoty, aż do zamknięcia wejściowych drzwi.
Jednakże Joanna przyznawała rację ojcu. Czasem właśnie tak się
czuła przy Michale, jakby był jej starszym bratem. To dziwne uczucie
przeszkadzało jej, kiedy całował jej włosy, kiedy ją obejmował. Poddawała
się temu biernie, jakby z niechęcią, ale tylko wtedy, gdy nawiedzało ją
to niezbyt przyjemne uczucie.
Skończyła czytać powieść, dopiła herbatę z kubka i po raz
ostatni zerknęła na zawartość poczty. Żadna wiadomość nie przyszła.
Na uniwersytecie znalazła się na kilka minut przed zajęciami, na
mieście zrobił się spory korek. Zastanawiała się, czemu zawsze
dotrzymujący słowa Michał nie odezwał się do niej ani słowem.
-Przeczytałaś"Upiora"? - spytała Ewa jej koleżanka. Joannę nieco zdziwiło
to zainteresowanie, bowiem Ewa nie odezwała się do niej przez cały rok
akademicki ani słowem, zupełnie jej nie dostrzegała, a chwilami Joanna
miała wrażenie, że patrzy na nią z jakąś pogardą.
-Tak, skończyłam dziś rano -odpowiedziała niepewnie, jakkolwiek starała
się nadać swemu głosowi ciepłą barwę.
-I, co o tym myślisz?
-Niby opowieść jak bajki, a mocno zastanawiająca...-Joanna starała się
skupić, by móc powiedzieć coś interesującego. Rozmowa z Ewą nieco ją
krępowała. Nagle zaczęło jej zależeć na uznaniu w oczach chłodnej i
obojętnej znajomej z widzenia - psychologiczny melodramat.
-Z domieszką horroru - Ewa wydęła wargi i uśmiechnęła się delikatnie, po
czym odwróciła się do swojej ławki. Do sali weszła profesor Nawska.
-Tematem dzisiejszych zajęć jest fabuła i problematyka utworu Gastona
Leroux "Upiór Opery"-zwięźle przeszła do rzeczy- Bożesz, ty mój, co za
upał dzisiaj -dodała i energicznym gestem machnęła przed sobą książką. Po
sali przeszedł szmer przytakiwania. Z Nawską lepiej było żyć w zgodzie.
Ta kobieta, od zawsze wzbudzała w Joannie podziw. Wyglądała jak chodząca
perfekcja, miała nieco krągłe, ale miłe dla oka kształty, niesamowicie
kobiece rysy twarzy i wzrok,który przenikał od stóp do głów. Ale Joanna
podziwiała ją przede wszystkim za to, co robiła dla swoich studentów.
Zawsze broniła i wstawiła się za nimi w dziekanacie, przyjmowała
usprawiedliwienia, ale kiedy tylko dostrzegła u kogoś postawę błogiego
lenia, natychmiast rozprawiała się z delikwentem niemal doprowadzając go
do płaczu.
-Pani Wereśniak- Ewa natychmiast podniosła głowę- może podzielić się pani
z nami wrażeniami na temat powieści?
-Hm...oczywiście...cóż - Ewa mówiła tak, jakby usiłowała sobie coś
przypomnieć, albo czekała na ratunek z nieba - myślę, że "Upiór Opery" to
opowieść jak z bajki, ale mocno zastanawiająca...
Joanna przez chwilę miała wrażenie się przesłyszała.
-Psychologiczny melodramat, tak bym to określiła...- dodała Ewa całkiem
zadowolona z siebie.
-To wszystko? - spytała Nawska
Ewa zmieszała się nieco.
-Chyba tak...
-Musi pani bardziej konkretyzować swoje wypowiedzi, ale ocena całkiem
trafna. Pani Prost? A co pani powiedziałaby na ten temat?
Joanna zaczerwieniła się lekko. Czuła się w pewien sposób upokorzona
przez Ewę. Miała jednak przed sobą notatki Renaty de Waele, rzeczniczki
prasowej Opery Garnier.
Epilog to jest to coś, co występuje NA KOŃCU dzieła. To na początku nazywa się PROLOG.
Bardzo dziękuje za tę uwagę, choć chciałabym abyś dodała coś o wartości
przeczytanego fragmentu. Nie wiem jednak czy chcę, aby oceniał poważną
pracę, ktoś kto pisał opowiadania o napalonych kobietach, które chciałby
mieć Eryka nigdzie indziej jak w swojej sypialni.
Nie wiem jaki jest sens oceniania Twojego dzieła, skoro najwyraźniej nie umiesz przyjmować krytyki i na wskazanie elementarnego błędu reagujesz atakiem ad personam. Trochę dojrzałości i dystansu do siebie i swojej twórczości życzę.
W podziękowaniach za tę uwagę nie było sarkazmu. Wiem, że się pomyliłam.
Niemniej opowiadania, które bazują głownie na seksie i erotyce nie wydają
mi się zbyt dojrzałe.
Lubię sceny erotyczne i często ich używam, ale wydaje mi się, że żadne z moich opowiadań, ani tych współtworzonych z Sabcią, nie bazowało na nich. Erotyka była po prostu ich częścią, w czym nie widzę nic złego. Poza tym sceny erotyczne to tylko tworzywo i narzędzie. Jak zostanie użyte, mądrze i djrzale, czy nie, zależy tylko od twórcy.
Nie wiem jak można ocenić opowiadanie po zaledwie fragmencie, który szczerze mówiąc nic nie wnosi. Nie ocenia się książki po okładce a tym bardziej po pierwszym rozdziale. Więc taka moja rada zamiast się czepiać bogu, ducha winnej erotyce i rozglądać się po pisaniu innych skupić raczej na dociągnięciu opowiadania. Wtedy można oceniać, ale tak nie ma podstaw.
Nie będę się z Wami kłócić, bo z dwiema tak wybitnymi pisarkami, dojrzale i
mądrze wykorzystującymi motywy erotyczne, na pewno nie wygram. Zamieściłam
tu jedynie fragment. bo wcześniej zaprosiłam wszystkich na blog, gdzie
znajduje się całość.
Kobieto uspokój się. Ty jesteś za to bardzo dojrzała, ktoś ci uprzejmie zwrócił uwagę na błąd a ty się czepiasz jego opowiadań, których nie masz obowiązku czytać.
Nie wiem jak można zaczynać ''dojrzałą'' karierę pisarską, nie znając elementarnych pojęć typu Prolog i Epilog.
Życzę sukcesów z tak narcystycznym nastawieniem do swojej twórczości a poniżaniem innych.
Uch-och, skąd ten jad? Ja się z tobą nie kłócę, Sabina zresztą też nie. Zaledwie dyskutujemy.
Jak zależy ci na ocenie, to cóż. Kilka słów: mi to tam nie podchodzi. Nudnawe, szału nie ma. Jak rozwiniesz to zobaczymy...
Btw. co jest złego w Upiorze w sypialni, tudzież łóżku? :D
Po pierwsze to zgodzę się, naprawdę trudno jest oceniać taki fragment... Skąd mam wiedzieć, w jakim kierunku to pójdzie? Ale na ile mogę zauważyć...
Po drugie - naiwność, która w przeciwieństwie do prostoty nie jest zaletą. Uciekając od erotyzmu (czego nie mam bynajmniej za złe) wpadasz w przesadną ckliwość.
Po trzecie interpunkcja. Przed dodaniem tego na forum wypadałoby zrobić korektę.
I teraz poczułam, że zuą kobietą jestem, bo skrytykowałam. Trudno, może kiedyś napiszesz coś, co mi bardziej podejdzie...
Nie pamiętam żadnego opowiadania, które bazowałoby GŁÓWNIE na erotyce. Był to tylko jeden z bardzo wielu elementów. Nie wiem, z czym masz problem, ale to trochę dziwne negować istnienie jednej z ważniejszych dziedzin życia. Z równym powodzeniem mogłabyś uznać, że nie powinno się np. wspominać o tym, że bohaterowie jedzą obiad, jak i o tym, że uprawiają seks.
Inna sprawa, że nie bardzo potrafię pojąć, jakim cudem od czysto technicznej uwagi o prologu/epilogu wyszedł Ci przeskok do erotyki. Chętnie dam się oświecić.
Sabina czy tam Sabcia nie czepiam się, tylko wyrażam swoją opinię. Co
więcej Wasze opowiadania bardzo by mi się podobały, gdyby nie to, że za
dużo tam seksu. Chodzi mi umiar. Uważam, że pewna zmysłowość jak najbardziej zwłaszcza w temacie upiora jest wskazana. Moim celem nie było
poniżenie ani Ciebie ani Eine Hexe. Z mojej strony nie było ataku, jeśli
tak to odebrałyście to byłyście w błędzie. Może po prostu jestem zbyt
bezpośrednia. Teraz to z kolei ja czuje się zaatakowana. Zapewniam, że odróżniam pojęcia epilog i prolog, to była jednostkowa pomyłka,
podziękowałam za zwrócenie uwagi. Jeśli kogoś tu uraziłam PRZEPRASZAM. Nie
było to moim zamiarem. I dzięki za uwagi, popracuje nad początkiem, bo mnie
samej nie wydaje się zbyt porywający. Cóż zapraszam jeszcze raz na bloga,
zapewniam, że dalsze części są ciekawsze niż pierwsza.
''Nie będę się z Wami kłócić, bo z dwiema tak wybitnymi pisarkami, dojrzale i
mądrze wykorzystującymi motywy erotyczne, na pewno nie wygram.''
Twierdzisz, że nie chciałaś nam dociąć ale to ''wybitnymi pisarkami..'' jakoś zalatuje mi kpiną.
Ale dobrze o gustach i kolorach się nie dyskutuje i każdemu wedle jego woli. Ty nie lubisz scen erotycznych a mnie np denerwują ckliwe opisy i romantyczna różowa miłość. Niemniej jednak życzę ci powodzenia w pisaniu bo chodzi o dobra zabawę.