jestem zachwycona,ale nie moge pogodzic sie z tym,ze Christine wybrala tego
obrzydliwego,irytujacego Raolua przeciez Upior byl niesamowity.
No nie wiem, czy chciałabym na jej miejscu żyć w podziemiach opery z chwiejnym emocjonalnie zaborczym mężczyzną
Szczerze mówiąc, też wolę Upiora (nie chodzi mi o wygląd, który tu był zdecydowanie zbyt idealny, ale o głębię i złożoność tej postaci), ale rozumiem, czemu Christine go nie wybrała. Wielu tu uważa to za dziwaczne, bo Raoul jest nudny i irytujący, ale co jeśli kochałybyście Raoula, a Upiór byłby dla was fascynujący, ale bałybyście się go? Z kim byście zostały? Christine szukała oparcia i bezpieczeństwa, które straciła po śmierci ojca, a niezrównoważony Upiór, choć kochał, nie umiałby jej tego zapewnić. Jego psychika przez lata izolacji została mocno nadszarpnięta i obawiam się, że podczas jednego ze swych ataków szału mógłby Christine zwyczajnie zabić, lub okaleczyć. Musical kładzie większy nacisk na krzywdę Upiora i idealizuje go, choć w książce było inaczej. Tam Upiora można było i kochać i nienawidzić, bo nie grał go napakowany przystojniak, bo był egoistą pełnym furii i do tego okropnie żałosnym! Był też wrażliwy i zakochany i to właśnie można w nim uwielbiać, że po latach miłość do śpiewaczki obudziła w nim dobro... i jednocześnie go zabiła. Postać Erika jest wspaniale wykreowana i, nawet w musicalu, jest o wiele ciekawszy niż Raoul (który w książce jest jeszcze bardziej wkurzający). Jednak, doskonale rozumiem wybór Christine. Nie trzeba wiele zastanowień, żeby to pojąć. Na jej miejscu, po jej przeżyciach też miałabym problem z wyborem. Raoul był lepszym wyborem dla Christine, a Upiora nauczył pokory i obudził w nim jakąś skruchę.
Pamiętam z książki jedno zdanie, którego może nie przytoczę zbyt dokładnie, ale sens jego był taki, że gdyby nie odrażający wygląd Eryka, a co za tym idzie, odrzucenie go przez społeczeństwo, mógłby on być naprawdę dobrym człowiekiem. Może tak, może nie, trudno powiedzieć. Eryk był geniuszem. Tak, jakby talenty mały mu zrekompensować wygląd. Tylko, że wśród ludzi, którzy najpierw oglądają powierzchowność, a później zauważają inne rzeczy, w oczy rzucała się przede wszystkim jego brzydota. Jeśli ktoś nie miał swojego interesu w wykorzystaniu jego talentów, nie chciał mieć z nim nic do czynienia. To nie wyrobiło w Eryku najlepszego zdania o ludziach. On uważał, ze każdy chce go po prostu wykorzystać, bo nie da się przecież pokochać monstrum.
Większość miłośników musicalu patrzy na niego z oddali sceny, ekranu kinowego czy telewizyjnego. Ale co by każdy z Was zrobił, gdyby miał z nim do czynienia na żywo? Gdyby ktoś taki był waszym sąsiadem. Byłby na pewno przedmiotem plotek, dwuznacznych aluzji i insynuacji, wytykania palcami i innych podobnie nieprzyjemnych rzeczy. Nie łudźmy się. Nie jesteśmy aż tak tolerancyjni dla inności, jak nam się wydaje. Inność budzi strach i niezrozumienie, jeśli stykamy się z nimi w realnym życiu a nie w romantycznej historii. Gwarantuje Wam, że nie polubilibyście Eryka, gdybyście go spotkali. Wiele lat odrzucenia zmieniło go w odludka pogardzającego otoczeniem, odgrywającego się na nim za doznane krzywdy. Mało sympatyczny tym.
Co innego Raoul. Bogaty, ustosunkowany, szarmancki, rozpieszczony przez o wiele starsze rodzeństwo, a mimo to wrażliwy. Tak, z perspektywy dramaturgii powieści nudny do bólu. Snuje się za Christine, rzuca się na niewykonalne rzeczy z uporem maniaka. A jednak spotykacie, takiego Raoula na ulicy. Przystojniak ładnie się uśmiecha, może podnosi coś, co upuściłyście, zaprasza na kawę. Nie wygląda na jakiegoś psychopatę, w przeciwieństwie do odrażającego Eryka. Co wtedy robi panienka, która teraz zarzeka się, ze wolu Eryka. Zaznaczam, że nie znacie książki, żadnego filmu czy musicalu. Nie macie tej wiedzy, którą macie teraz.
Trudno więc mi nie zgodzić się z wcześniejszym postem. Christine nie czytała książki Gastona Leroux, nie oglądała żadnego filmu na jej podstawie, nie znała musicalu Andrew Lloyda Webbera i Charlesa Harta. Ona zetknęła się z Aniołem Muzyki, który na początku był fascynujący, lecz okazał się zbyt zaborczy i zbyt pokręcony psychicznie na tyle, że boi się go oraz z Raoulem de Chagny, przyjacielem z Perros, kimś, kogo znała, z kim przeżyła wiele szczęśliwych chwil, komu ufała. To jego wybrała na życiowego partnera.
Nie można też stwierdzić, czy kochała Eryka. Był on na pewno bardzo silną osobowością, a w oczach Christine był na początku obiecanym przez ojca Aniołem Muzyki, co, nie ukrywajmy, Eryk perfidnie wykorzystał. Na pewno było jej go żal. Miała dobre serce. Do pewnego stopnia zmieniła Eryka, co znamy z relacji Persa. Jeżeli można o kimś powiedzieć, że znał Eryka, tym kimś był na pewno Pers. Z jego relacji wiemy, że pocałunek Christine wywarł na Eryku duże wrażenie. To ten pocałunek sprawił, że Uwolnił Christine i Raoula. To może nam dać pojęcie jak bardzo samotny i pozbawiony czyichś uczuć musiał czuć się Eryk. W tym sensie zacytowane przeze mnie na początku zdanie może mieć sens, ale tego nigdy do końca się nie dowiemy.
Więc tak do końca nie wierzę, że wszyscy piszący w tym temacie i w paru innych, że woleli by Eryka od Raoula, do końca zdają sobie sprawę z realiów takiego wyboru.