Przyznać trzeba, że ten film wizualnie jest naprawdę ładny. Oglądając galerię myślałam, że odlecę podobnie jak na Moulin Rouge!. A okazuje się, że film Baza Luhrmann'a to jedyny musical jaki uznaję. Upiór był "upiornie" nudny. Cierpiałam praktycznie cały film. Ja rozumiem, że wymogi gatunku, ale oni tu nic poza śpiewem nie robili. Nawet specjalnie tańca nie było. Nie ma porównania z chociażby genialnym Tango de Roxanne :)
Główna bohaterka zagrana dość niemrawo, właściwie zero uczuć na twarzy, ciągle te sama lekko nieogarniająca mina. Buttler jednak za bardzo kojarzy mi się z Leonidasem, więc widząc go pląsającego po scenie mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Ale to tylko ja, także luz :)
Sama historia też mnie nie wkręciła. Nie uwierzyłam ani w wielką miłość Upiora do Christine ani w miłość tego Raula do niej. A już kogo ona wolała to Bóg raczy wiedzieć. Tzn. film odpowiada na to pytanie, i całe szczęście, bo po postaci nie było widać.
Na koniec tylko dodam, że spodobała mi się jedna piosenka, ta, którą śpiewali jak Upiór pierwszy raz porwał Christine, "The Phantom of the Opera is here", choć nie jestem pewna czy taki jest jej tytuł :)
Także, oto moja opinia, ale jak wspomniałam - musicale to jednak nie moja działka.
No tak. W sumie to szkoda. Wiesz, może i musicale to specyficzny styl (nie mówiąc już o operach), ale powiem Ci szczerze, że warto się otworzyć na nowe style... Mało kto lubi takowe klimaty sam z siebie. Może gdybyś bardziej się zainteresowała polubiłabyś świat muzyki klasycznej i operowej wokoło której kręci się temat "Upiora". A nawet jeśli nie to zawsze zostają te o wiele lżejsze musicale. Mówiłaś, że podobało Ci się "Moulin Rouge" a to już mały sukces. Może po prostu fakt iż "Upiór" Cię nie oczarował wynika z faktu, że jest to musical "cięższy" bo poważniejszy (chodzi mi o styl) od "Moulin Rouge".
A tak swoją drogą, czy miałaś okazję widzieć jeszcze jakieś inne musicale oprócz tych, które wymieniłaś w pierwszym poście?
Tak się składa, że muzyka klasyczna obca mi nie jest. Bardzo lubię słuchać niektórych utworów, szczególnie Beethovena czy Bacha. Zresztą, na studiach miałam przedmiot, który mnie dość mocno w te klimaty wprowadził. Po prostu konwencja musicalu jakoś mnie nie porywa.
Widziałam ostatnio Chicago i Burleskę (podobała mi się, ale lubię głos Aguilery). Poza tym Cry Baby, Lakier do włosów, High School Musical 1 i 3 (wiem wiem :D) i Blues Brothers. Nie liczę filmów Disneya.
No tak, ale co innego same melodie, które są piękne, a co innego całe opery i te wszystkie piękne arie (kocham jedno i drugie, choć muszę przyznać, że jestem wielkim fanem oper).
Cóż tak często bywa ;) ale to nawet fajnie, że są różne gusta.
No tak, czyli kompletni inny wszechświat ;)
ps. Ej, a tak przy okazji - przyznaj skoro lubisz Bacha, to musiała Cię porwać uwertura z Upiora ;)
(a nie jedynie "Phantom o the Opera" ;))
Pozwolę sobie wtrącić swoje 2 grosze:) Uwertura to magia na żywo wbija w fotel w ogóle cały spektakl jest nie ziemski. A koleżanka możliwe po prostu w te sfery kultury nigdy się nie wgłębiła by posiąść wiedzę na temat określenia miusical. Ale w końcu są gusta i guściki:) pozdrawiam
Mmmm... Uwertura... Uwielbiam jak jestem sam i mogę rozkręcić głośniki na maxa właśnie z ową uwerturą i odpłynąć ;)
Hmm, powiedzmy może iż w sprawach gustów się nie dyskutuje. ;D