Upiór w operze

The Phantom of the Opera
2004
7,6 81 tys. ocen
7,6 10 1 80700
5,9 12 krytyków
Upiór w operze
powrót do forum filmu Upiór w operze

Przykro mi, film mnie nie zachwycił i nie rozumiem tych wszystkich ochów i achów na jego temat. Film jest wtórny, wszystko co pokazano na ekranie gdzieś już było. Ponadto, co dla musicalu jest grzechem śmiertelnym, jest zwyczajnie nudny. Dobrze znana fabuła została opowiedziana w sposób nieciekawy. Wszystkie piosenki są do siebie tak podobne, że już po kwadransie miałem dość. Ciekawiej się robiło kiedy przestawali śpiewać, co następowało rzadko. Owszem, film bardzo wystawny, dekoracje, kostiumy, to może robić wrażenie. Ale to niczemu nie służy. Ot, pusta, barokowa zabaweczka.

ocenił(a) film na 8
Yorick

Drogi Yorricku. Szkoda, że tak odebrałes ten film. Ja szczerze mówiąc zjawiłam się w kinie na Upiorze zupełnie przypadkiem. Ot, tak po prostu mnie tam zawiało (był silny wiatr, padał deszcz i w ogóle było potwornie zimno ;)) i cudów bynajmniej się nie spodziewałam. Jednak o dziwo, film naprawdę powalił mnie na kolana. Sama nie wiem... Może właśnie tego potrzebowałam? Tego kiczu, który nazywasz wystawnością i tych samych piosenek śpiewanych po kilka razy.
"Dobrze znana fabuła została opowiedziana w sposób nieciekawy." Ja szczerze mówiąc nie bardzo wiem co masz na myśli. Film jest przeniesionym na ekran musicalem a ten z kolei powstał na podstawie książki. Wychodzi więc na to, że pretensje powinieneś mieć do Gastona Lerouxa ale na pewno nie do reżysera.
Aha, jeszcze jedno. Akcja "Upiora w operze" rozgrywa się pod koniec XlX wieku a wtedy panował styl wiktoriański, nie barokowy.

darkgate

Mówiąc, barokowa, użyłem przenośni. Miałem na myśli tą niezwykłą wystawność, z jakim film został nakręcony. Poza tym, nie mam absolutnie nic do zarzucenia Leroux, źle mnie zrozumiałaś. Uważam, że bardzo dobra książka (i musical) nie została dobrze przełumaczona na język filmu. Jakby Schumacher nie do końca wiedział jak się za to zabrać.

użytkownik usunięty
Yorick

Hmmm...Szkoda, że nie ma gatunku " musical operowy", bo tak powinno się ten film odbierać. Jest w tym filmie zawarty cały mini-światek opery, mentalność pracowników - solistów, dyrygenta, techników, dyrektorów itp.; atmosfera sceny. Tak - był pokazany wystawnie, wręcz... operowo. Scenografie bogate, dopracowane szczegółowo; może kiczowate, ale budujące klimat. Muzyka Webera i jego nowe aranżacje, napisane dla potrzeb filmu też nie są typowo musicalowe. Nie ma w nich lekkości, nie są to piosenki lecz już arie. A to że się powtarzają - już Mozart stosował tematy przewodnie w "Zaczarowanym Flecie", Williams w "Gwiezdnych Wojnach" również to stosuje... Ta ekranizacja jest jakby wypróbowaniem nowego gatunku na gruncie jakim jest współczesna publiczność... i jak widać nigdy się wszystkim nie dogodzi, a taka "sadzonka" nie na każdym gruncie da plon...
Hunter

Yorick

Nie lubisz takiej muzyki. Dlatego film ci się nie spodobał. Zazwyczaj osoby, którym muzyka operowa się podoba doceniają ten przepych w jego całej klasie. Mnie całość oczarowała... ale cóż.. nie podoba mi się stwierdzenie, że ta wystawność niczemu nie służy. Ależ służy! Sam fakt, że tam jest i to tak dobrze zrobiona! Ten przepych ma cieszyć oko, nie należy się nad nim zastanawiać bo straci urok. Widać, że idziesz do kina, żeby być na bierząco, zabić nudę, obejrzeć coś ciekawego gdzie w kółko cos się dzieje... Kino nie na tym polega. Tracisz, jeśli tego nie rozumiesz.
Pozdrawiam
Ena