Chciałabym móc utrzymywać z kimś kontakt (na dłużej) by rozmawiac i wymieniac sie uwagami, dyskutowac, dzielic sie wiadomosciami, nowinkami itd itd. z kimś kto tak samo uwielbia historię Upiora. Nie ma znaczenia czy chodzi o musical, film, ksiazke czy przedstawienie. Wszystko wchodzi w gre (oczywiscie wykluczajac podroby o jakims zalaniu kwasem czy zmiana sensu akcji, historii nazwisk itd)
Nie mam z kim dzielic sie roznymi informacjami i relacjami, a rodzina i przyjaciele juz nie moga mnie sluchac.
Poważnie? :D Wspaniale!
W profilu jest numer gg pod którym można się ze mną skontaktować.
Bardzo się ciesze.
Gdybym nie była tak...jak Potwór z Bagien(on był Bezdennie głupi, gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości) to pewnie bym się zgłosiła. Dajcie czadu dziewczynki, tylko bez...dziwnych ekscesów, zdolnych zachwiać moją wiarę w człowieka rozumnego!:D
Jak potrzebujesz Upiorowej fanatyczki to bardzo polecam Ci siebie :D
Potrafię zadręczać gadaniem o Upiorze, więc sądzę iż dogadamy się idealnie :)
Cóż gg Ci podam później, bo muszę założyć nowe i do tego mobilne, więc wiesz... technika xD
Na razie proponuję MSN lub gmaila, ewentualnie skype - ale on lubi mi strasznie zamulać ;P
To jak?
Pytanie do fanatyczek:pięciolinię z jakim utworem Upiór miał namalowaną na ścianie? Jak jesteście takie tego to czekam na odpowiedź!XD
No to się nie doczekasz. Wyrosłam z takich zabaw jak " Nie wiesz. Jak wiesz to powiedz!"
Więc z prowokacją gdzieś indziej, bo temat nie jest dla ciebie.
A tam prowokacja. Po prostu test wiedzy. Jak fanatyczka to fanatyczka, czyż nie?
Co nie zmienia faktu, że nie dam się wciągnąc w tego typu głupie i dziecinne zachowanie. Dla mnie ma znaczenie pasja i ogromne zamiłowanie do tematu.
Niby z jakiej racji miałabym odpowiadać? Bo ty przeprowadzasz na mnie czy innych test? Bez mojej zgody? A jak nie odpowiem to znaczy, że nie wiem? proszę Cię. Takie "udowadnianie" wiedzy jest dobre dla podstawówki.
Och, źle mnie zrozumiałaś i tyle. Ale jeśli się rzucasz, znaczy że po prostu coś jest na rzeczy. To nie jest dziecinne zachowanie. To pytanie na które nie musiałaś odpowiadać. Jeśli ktoś jest prawdziwym fanem wie na dany temat wszystko i jest szczęśliwy gdy może podzielić się swoją wiedzą... A jeśli jest pasja i zamiłowanie to znawstwo też idzie w parze...
Jak już powiedziałam, nie musisz odpowiadać... Nie przeprowadzam testu, ciekawa jestem tylko czy znacie odpowiedź.... I nie muszę Cię prosić o zgodę, ponieważ nie jesteś administratorem tego forum, a nawet gdybyś była to Polska jest wolnym krajem, przynajmniej na papierze. I póki jest będę korzystała z wolności słowa. Nie obrażam Cię ,o nic nie oskarżam. Ty zamiast zignorować pytanie, skoro nie znasz odpowiedzi, naskakujesz na mnie i tworzysz jakąś wrogą atmosferę.
Zaskoczę cię: Znam odpowiedź na pytanie, nie lubię jednak takiego podejście względem mnie (jako fana)
Cyt: " Jak jesteście takie tego to czekam na odpowiedź!XD", "Po prostu test wiedzy. Jak fanatyczka to fanatyczka, czyż nie?"
Jeżeli przeprowadzasz na kimkolwiek test to z tego co wiem wymaga się zgody testującego i testowanego.
Ty narzuciłaś nie tylko taką formę "testu" ale przede wszystkim aroganckie podejście. To w końcu to jest czy nie jest test? Zaprzeczasz sama sobie. Nie oskarżasz mnie, ale zarzucasz mi teraz (lub dajesz do zrozumienia), że skoro nie odpowiedziałam to znaczy, że nie znam odpowiedzi.
I tak, jeżeli chcesz mnie z jakiegokolwiek powodu "testować" to musisz mieć moją zgode. To nie ja tworzę wrogą atmosferę, to ty przyszłaś do mojego tematu, by ją tworzyć. Temat jest dla osób zainteresowanych, a nie znudzonych, szukających zaczepki osób. Jeśli ktoś nie zna odpowiedzi na twoje pytanie to jednocześnie nie czyni go osobą, która uwielbia temat, która może się okreslić jako fan czy fanatyk?
Jeśli tak, to to samo mogłam powiedzieć mojej nauczycielce z japońskiego 10 lat temu. Zaskoczyłam ją odpowiedzią słów, tórych nie znała, a która była miłośniczką kultury i języka na długo przed tym nim ja zrozumiałam co to w ogóle jest.
Swoją drogą nie bardzo wiem, co ty w ogóle robisz w tym temacie. Bo to tylko ogłoszenie. Mam już kilka osób, temat jest dla ewentualnych pozostałych chętnych. Każdy jest mile widziany. O ile potrafi się zachowac.
A żeż, nie wiem. Jestem wybrakowaną fanatyczką najwyraźniej (chociaż w zasadzie POTO nie jest moim NAJukochańszym musicalem). To co miał na tej ścianie, bo nie wiem, a ciekawi mnie to?
Pięciolinię Dies Irae.xD Pytanie podchwytliwe, wiem. Niektórzy zarzucali mi nawet prowokację...
P.S.A co jest najukochańszym musicalem?
Pytanie nader trudne i faktycznie dla wybitnych maniaków :D A co do NAJulubieńszego to w chwili obecnej tym stanowiskiem dzielą się sprawiedliwie "Elisabeth", "Rebecca" i "Sound of music".
A to jak nie znasz, to się doedukuj, bo musicale zacne :D O "Tanz der Vampire" też zahacz, libretto pisał Michael Kunze, ten sam pan, co napisał libretta "Rebeki" i "Elisabeth".
Na zachętę:
http://www.youtube.com/watch?v=QmnmvWBm59A - Piosenka z Elisabeth, jago cesarzowa Pia Douwes, jako Śmierć (w tym utworze prześladujący ją ppodczas koronacji pary cesarskiej na monarchów Węgier) Uwe Kroeger. Utwór odśpiewany podczas promocji produkcji w Essen (2001).
http://www.youtube.com/watch?v=CgeFnTbJ6bo - fragment próby generalnej przed premierą, Wiedeń 1992. Seine Maiestat, Der Tod, to jak widać znów Uwe, krzyczący pan w czerni, czyli Luigi Lucheni tu w wykonaniu Ethana Freemana.
I coś z "Rebeki":
http://www.youtube.com/watch?v=Bpjd6hyqO6w - utwór tytułowy, repryza z aktu II, jako II Pani De Winter Christina Patten, natomiast panią w czerni (panią Danvers) powinnaś już rozpoznać jako Pię Douwes. Z tegorocznej produkcji w Stuttgarcie.
http://www.youtube.com/watch?v=F_JArUHLAF8 - skoro jest Pia, to nie może zabraknąć Uwe ;) "Kein Lacheln War Je So Kalt", czyli mroczne wyznania Maxima de Winter w drugim akcie. Najlepszy Maxim jaki znam, lepszy mi się jeszcze chwilowo nie objawił.
Hmm...Ciekawe, ciekawe...Trudno mi się przyzwyczaić do niemieckiego(chociaż zdarza się że w tym języku słuchałam oper) ale jakoś dam radę. Ścinki zaciekawiły mnie i jak najszybciej zdobędę całość. Mogłabyś tylko tak trochę opowiedzieć o fabule? Wiem, jest na internecie ale chciałabym żywej relacji a nie suchego tekstu, jeśli mogę....
A proszę cię bardzo. "Elisabeth" stanowi sobą biografię Elżbiety Bawarskiej, czyli popularnej Sissi, w wersji rzecz jasna musicalowej. Narratorem jest zabójca Elżbiety, Luigi Lucheni, któremu siły nadprzyrodzone w zaświatach każą się tłumaczyć z powodów, dla których ją zabił. Siły nadprzyrodzone, czyli ów głos grzmiący słyszalny w prologu z offu. Luigi tłumaczy, że ona chciała umrzeć, bo kochała Der Toda, Śmierć. Tod, ów piękny młodzian o głosie anioła, jest alegorią depresji i lęków, nękających Sisi przez całe jej życie. Ponieważ Głos stanowczo nie rozumie romansów Sisi ze śmiercią, przeto Lucheni prezentuje mu całe życie Elżbiety, od zaręczyn z Franciszkiem Józefem, po jej śmierć. Przy czym Lucheni w żadne słodkie legendy rodem z filmów z Romy Schneider się nie bawi, jest z niego złośliwa małpa, która nie żałuje szpil całej rodzinie cesarskiej i nie waha się zaprezentować Elisabeth z tej mniej lukrowanej strony, oraz wtrącić kilku "ciepłych" słów na temat nastrojów społecznych w rozpadającej się CK Monarchii. Podsumowując, jest to rzetelna biografia Sisi, w wybitnej oprawie muzycznej, literackiej i wizualnej z przecudownym, acz mrocznym wątkiem romansu z panem alegorią, czyli Der Todem.
"Rebeka" z kolei to musicalizacja ;) znanej powieści Daphne du Maurier. Młode, niewinne i szalenie nieśmiałe dziewczę, będące damą do towarzystwa bogatej Amerykanki, podczas pobytu w Monte Carlo poznaje angielskiego arystokratę, wdowca, Maxima de Winter, właściciela przecudownej kornwalijskiej posiadłości, Manderley. Nawiązuje się między nimi dosyć nieoczekiwany romans, młoda dama w ekspresowym tempie zostaję panią de Winter, numer dwa, po czym nowożeńcy powracają do Manderley. I tu się bajka kończy zdecydowanie, bo posiadłość, jakkolwiek istotnie cudowna, skrywa w sobie mroki przeszłości Maxima. Gospodyni, pani Danvers, robi co może, by pamięć po pierwszej pani de Winter, Rebece, nie zaginęła. Młoda żona zewsząd słyszy pienia o cudowności nieboszczki, Maxim, gryząc się czymś, odsuwa się od niej, a tu biedne dziewczę musi nauczyć się zarządzania ogromnym domostwem, co dla tak nieśmiałej osoby łatwe nie jest, a ubóstwiająca Rebekę i uznająca nową żonę za uzurpatorkę pani Danvers jej zadania nie ułatwia... Jest i mrok, jest odrobina suspensu, jest humor i mnóstwo dobrej muzyki (jak wszędzie, gdzie ową muzykę tworzy Sylvester Levay, notabene również kompozytor muzyki do "Elisabeth").
Ja też mogę dołączyć się do wszelakiego zachęcania do musicali. A z mojej strony mogę zaproponować "Trzech Muszkieterów" napisanych przez braci Roba i Ferdiego Bollandów.
Treści chyba nie muszę opowiadać, za to pozwolę sobie wrzucić trochę filmików.
Na początek:
http://www.youtube.com/watch?v=Sl-dyP7xbUo - Wyznania kardynała Richelieu (w tej roli boski Uwe Kroeger), który od czasu do czasu lubi sobie pomacać Milady de Winter,
http://www.youtube.com/watch?v=a_iQFCbt7p0 - "Nicht aus Stein"
http://www.youtube.com/watch?v=Eo62_dByw9U - "Wo ist der Sommer" w wykonaniu Milady de Winter i przecudnego Atosika (w rolach tych wspominana już Pia Douwes i Marc Clear). Jak ja lubię kudłatych Atosów...
http://www.youtube.com/watch?v=v08V8prdzA8 - a tu z kolei Milady de Winter w wydaniu holenderskim i oczywiście niezrównana w tej roli Pia Douwes w objęciach dużej ilości panów.
O właśnie, też chciałam Muszkieterami pomachać, w myślach mi czytasz :D A "O Herr" to nie są w zasadzie wyznania kardynała, tylko jego modlitwa, w której opowiada swemu Szefowi jakie to przecudne porządki we Francji zaprowadzi, oczywiście z Jego pomocą. Boski utwór i bosko zaśpiewany przez boskiego Uwka :D
Jeszcze raz dzięki! Muszę się do tego zabrać!:) Chociaż ten język...Trochę mnie przeraża.xD
Niemiecki? Przerażający? Skąd! Niemiecki to akurat jeden z tych przystępniejszych języków. I dla musicalomaniaka raczej obowiązkowy zaraz po angielskim.
Bardziej przerażający mógłby być japoński, aczkolwiek Japończycy całkiem zgrabne musicale robią i dlatego zajmują u mnie wysoką pozycję.
Opera "Czarodziejski Flet" też jest po niemiecku i bardzo ją kocham, ale dla człowieka który całe życie uczył się angielskiego i nagle zderza się z czymś takim, jest to pewien szok...
Ja polecam Draculę Franka Wildhorna z Uwe Kroegerem(panem od śmierci) i Thomasem Borchertem.
Libretto jest głupawe za to muzyka Franka jest genialna.
http://www.youtube.com/watch?v=gpEv66ZmWmE
A tak si składa, że Franek napisał też muzykę to mojego musicalu numer 1
Jekyll&Hyde
Zalinkuję, ale polskim dziełem które miałam przyjemność oglądać kilka razy w teatrze.
http://www.youtube.com/watch?v=j4-dKV3IjsQ - To jest ten moment
Na YT można sobie posłuchać całości :) Śpiewa Janusz Kruciński ten sam, który w Romie wcielił się w postać Jeana Valjeana.
A skoro już zahaczyłam o Les Mis to również polecam ten musical.
Piękna muzyka i wzruszająca historia na motywach powieści Victora Hugo o tym samym tytule.
Roma zrobiła Les Misy poprawnie ale nie udało im się do końca wyczerpać możliwości jaki daje ten tytuł.