http://www.youtube.com/watch?v=fhdGfbE8c_E ! :)
Akurat Nightwish włączył POTO do swego repertuaru, zanim ten film w ogóle powstał. Bo to NIE jest muzyka do filmu, tylko musical, napisany przez A.L. Webbera, który miał długie życie sceniczne, zanim został przeniesiony na ekran.
Film średnio przypadł mi do gustu, ale ten utwór bardzo lubię. Od tej piosenki zaczęła się moja sympatia do Nightwisha.
Jak widze przy tym pieknym utworze zespol Nightwish to mnie krew zalewa. uwazam ze Webber powinien ich pozwac za to. Cos tak pieknego co stworzyl, cos tak niesamowitego stalo sie zalosnym utworem dla mas.
Fakt, że doceniam piękno muzyki operowej a nie pseudometalową wersje w fatalnym wykonaniu, nie czyni mnie osobą zamkniętą na inne typy muzyki. Nie toleruję wersji Nightwish. Jest najgorszą ze wszystkich interpretacji jakie słyszałam.
Nie mam prawa mieć takiego zdania? Jestem zła, bo nie toleruję tej "pięknej" wersji? Fatalny wokal, jeszcze gorsza muzyka. Mnie to brzmi jak kiepsko zremiksowany utwór Webbera, w połączeniu z głosami z konkursu karaoke, albo co gorszę - z pariodiującymi wokalistami.
ale czemu tyle negatywnych emocji w Tobie? :) .. To jest Twoja opinia, że to jest fatalna wersja .. ja mam co do tego inne zdanie.. ot co
Przez kilka lat próbowałam się przekonać do tej wersji i przemóc. I za każdym razem skóra mi cierpnie tak samo i tak samo bolą uszy, nie mówiąc już o tym co czuję słysząc to "cudo"
Zarzuciłaś/eś mi, że doceniam tylko "swoje" piękno muzyki, a tego nie lubię.
po zdjęciu chyba można poznać, że jestem dziewczyną więc- zarzuciłaś..owszem dostrzegasz "swoje" piękno muzyki, a ja swoje więc to nie jest żaden zarzut tylko stwierdzenie.. to co podoba się Tobie nie musi podobać się mi :) i nie widzę sensu marnowania kilku lat na to żeby jednak dostrzec coś ładnego w tej wersji
Wiadomo, że piękno nie zawsze ujawnia się za pierwszym razem.
Znam siebie i wiem, że coś czego nienawidziłam 5 lat temu, nagle pokochałam.
No to utwór tytułowy w wydaniu Nightwish jest, całkiem tak samo, dla tych, co potrafią docenić piękno takiej muzyki. A musical Webbera, skądinąd, jest dziełem jak najbardziej dla mas.
Nie przemawia to do mnie. Zwłaszcza, że wstępnym założeniem Upiora miało być "nie zapomnienie" o takiej historii. Ta "masówka" miała być dziełem tylko dla największych fanów Opery. Sam Webber wspominał, że nie liczył na większy sukces. O tak wielkim nawet nie wspominajac.
"coś czego nienawidziłam 5 lat temu, nagle pokochałam" ale to się nie tyczy utworu nightwish? bo już nie wiem o czym piszesz.
och nie on jeden zapewne w swoim przemówieniu kierował się 'skromnością' - nie liczyłam na tak ogromny sukces.
Nie, nie mówię o Nightwish. Właśnie dlatego co jakiś czas się "katuję" tym dziełem. Bo wiem, jak bardzo zmienna potrafie być. Mnóstwo rzeczy i sytuacji zaczęłam od ogromnej niechęci kończąc na wielkiej miłości. Nie mam pewności, że i w tym przypadku tak nie będzie.
Najwięksi fani opery nie poszliby raczej na musical, tylko dlatego, że ten w operze się dzieje, więc ową wypowiedź ALW możemy spokojnie złożyć na karb fałszywej skromności. Poza tym Webber jest twórcą musicalu, należącego do kultury jak najbardziej masowej.
Nie lubię gdy wkłada mi się słowa w usta. Bardzo tego nie lubię, a Ty to robisz. Nigdzie nie napisałam, że fani poszli na musical dlatgo, że ten się dzieje w operze, a dlatego, że jest on dla fanów opery, dla fanów musicalu i jest to niesamowita historia, która nie powinna być zapomniana. Gdzie Ty znalazłaś tu słowa o pójściu do teatru/opery na przedstawienie tylko dlatego, że akcja dzieje się w operze?
Fakt, że coś się cieszy dużym uznaniem ludzi, nie czyni go jednocześnie masówką. Masówka to Justin Bieber, Hannah Montana i tego typu "lotne" rzeczy.
Opery czy musicale nie są dla mas.
A ja nigdzie nie przypisuję ci tych słów, więc nie masz potrzeby się unosić. A musical i opera to też gatunki dla mas, jak najbardziej. Ba, nawet Czaodziejski Flet Mozarta, arcydzieło, jakby nie było, to singspiel, napisany dla prostych mas, uczęszczających do Wiednertheater. Postuluję zatem by zejść z postumentu i dojrzeć, że rozrywka masowa, czyli kultura popularna, to nie tylko Hany Montany.
Masz wyjątkowo ciasny światopogląd. Jeśli ktoś nie patrzy tak jak Ty, to znaczy, że się myli, i trzeba mu narzucić swoją rację.
A coś jeszcze, oprócz prostackiej jazdy ad personam, jakże nie rpzystojącej wrażliwej miłośniczce kultury nie dla mas, masz do powiedzenia?
Z dobrego serca poradzę: obrażając kogoś, wcale nie wystawiasz świadectwa jemu, a jedynie sobie, pokazując, że nie potrafisz dyskutować za pomocą argumentów i z kulturą, oraz sądząc, że w realnym świecie działają zagrywki z przedszkola. Nie, nie robią wrażenia, co najwyżej bawią i budzą politowanie.
Śmieszna jesteś. Fakt, że ona mogła mnie obrazić już ci nie przeszkadza. Bo zwyczajnie nie zgadzam sie z toba i z nia. wzajemne kółeczko adoracji?
Nie spodziewam się, że to zobaczysz nawet gdy ci wskażę. Słusznie zauważyłam: wzajemne kółeczko adoracji.
MIłego dnia. Kończe już tę...dyskusję raz na zawsze. Szkoda mi nerwów i klawiatury.
Och, rozumiem, więc nie masz konkretnego przykładu, w innym przypadku byś wskazała :). Mimo to spróbuj, zapewniam, że mam w sobie pokłady dobrej woli.
Na pożegnanie skromna rada: naucz się na czym polega dyskusja i czym forum, lub inne miejsce dyskusji służące, różni się od piaskownicy.
Ależ oczywiście, że są dla mas - twórcy nie pisali ich sobie a muzom, ale po to, by sprzedać, bo, imaginujcie sobie, nawet taki geniusz jak powiedzmy Mozart, musiał mieć gdzie mieszkać, w co się ubrać, i od czasu do czasu zasilić swój system trawienno-wydalniczy. Nie wiem, jakie masz pojęcie o marketingu musicalowym czy operowym, wnioskuję z twoich wypowiedzi, że raczej nikłe, ale spójrz na ilość i rozmaitość osób, które na to chodzą (z moich wielokrotnych wizyt w teatrze gwarantuję, że są to ludzie z najrozmaitszych sfer społecznych, a laicy zdecydowanie górują nad znawcami setek musicali - chyba, że Twoje pojęcie elity obejmuje jedynie takie zdanie o samym sobie), i kokosy, jakie potrafią na tym zbić teatry. Prawda jest brutalna, dzisiaj mało kto robi sztukę dla samej sztuki.
Ta masa idzie do teatru, ogląda, niewiele rozumie i wychodzi. I tyle. Zapłacili za usługę i ją dostali. Było fajnie i narazie. A ile osób z obecnych na przedstawieniu naprawdę zrozumiało przekaz, sens całego dzieła? Doceniło jego piękno, jego muzykę? Niewiele. Bardzo. I właśnie o tych ludziach mówię.
Nawet laik ma prawo zostać krytykiem czy aktorem albo znawcą. Każdy kiedyś zaczynał.
Ludzie doceniający piękno sztuki, to naprawdę nie jest wąskie grono wybrańców o wrażliwym duchu. Popatrz czasami na widownię, na to jak widzowie przeżywają spektakl. Śmieją się, wzruszają, szklą im się oczy, siedzą zasłuchani, wreszcie na koniec biją brawa, wstają z miejsc, wiwatują. To znak, że sztuka dotknęła ich serc, ich dusz i nie ma znaczenia, czy mówimy tu o prostym drwalu, czy o wykształconym intelektualiście. Nie przyszli tam po usługę, przyszli coś przeżyć, a byłoby owo przeżycie niemożliwym, gdyby nie potrafili docenić piękna spektaklu.
Za usługę w takim znaczeniu to można zapłacić w spożywczym albo budowlanym, do teatru idzie się właśnie w określonym celu, przeżywania emocji. Chodzenie tam, żeby się nic nie rozumieć i nie doceniać, ergo się nudzić, i gapić tylko na jakichś ludzi, jest koncepcją zupełnie absurdalną.
Po spektaklu zwykle idę pod tylne drzwi, zobaczyć się z aktorami, widzę tam fanów, nie tylko tych oddanych, ale też właśnie z przypadku, zresztą, i w czasie przedstawienia obserwuję ludzi. I często widzę, że są zachwyceni, że to przeżywają. Nie jest absolutnie niczym wyjątkowym ani żadną nobilitacją docenienie piękna spektaklu, i nie świadczy o jakiejkolwiek wyższości.
Co do ostatniego zdania, nie bardzo rozumiem jego cel. Ja z tym bynajmniej nie polemizuję.
Pani może być, ale pan, daremnie usiłujący brzmieć mhroocnie, a posępnie, mnie ogłuszył.
A Aniołem był w rzeczywistości mroczny Upiór:) Owy "pan" jest jednym z moich ulubionych muzyków. Rozumiem jednak, że nie każdemu musi się podobać.
Mroczny, ale jednakowoż brzmiący jak Anioł :D Być może w innym repertuarze ów (ÓW, nigdy OWY!) pan jest znakomity, jednak moim Uporem to on nie jest.