1942 rok, Stalingrad. Zabili Herberta i to właśnie w chwili, kiedy skarżył się na "gipsowe głowy", które o wszystkim decydują. Potem sam się zagipsował, używając gazy i... Zobacz pełny opis
1942 rok, Stalingrad. Zabili Herberta i to właśnie w chwili, kiedy skarżył się na "gipsowe głowy", które o wszystkim decydują. Potem sam się zagipsował, używając gazy i flagi, a kiedy mu urwało głowę, można było pod spodem zobaczyć ziejącą pustkę. W monachijskim Hofgarten przed połataną ruiną Muzeum Armii stoi pomnik, zapowiadający1942 rok, Stalingrad. Zabili Herberta i to właśnie w chwili, kiedy skarżył się na "gipsowe głowy", które o wszystkim decydują. Potem sam się zagipsował, używając gazy i flagi, a kiedy mu urwało głowę, można było pod spodem zobaczyć ziejącą pustkę. W monachijskim Hofgarten przed połataną ruiną Muzeum Armii stoi pomnik, zapowiadający zmartwychwstanie poległych żołnierzy. Właśnie tam czterdzieści lat po wojnie znów pojawia się żołnierz Herbert. Wydaje mu się, że jest w Stalingradzie, który wedle jego przekonania zwycięzcy Niemcy zniszczyli i potem odbudowali na wzór Monachium. Najwidoczniej nic się nie zmieniło. Herbert, który jest już tylko zjawą, spotyka kobiety z tamtych czasów. W rzeczywistości są to córki i wnuczki tamtych kobiet, które budzą w nim na nowo gorączkę erotycznych podbojów. Nic już nie działa, stwierdził żołnierz Herbert w zgiełku bitwy, nawet siusianie, bo podbrzusza są martwe. W ostatniej scenie stary chłop o zachodzie słońca oddaje mocz do Jeziora Starnberskiego. Przynajmniej to znowu działa. Podbrzusza znowu żyją, ale na karkach tkwią wciąż te same stare głowy. Na froncie szeregowy Herbert ma tylko baby w głowie. Kiedy wspomina kwiaty i drzewa w ojczyźnie, to jawią mu się one jako miejsca erotycznych wyczynów. A i kobiety, które zostały w domu, mają w głowie tylko mężczyzn. Gdyby oddano żołnierzy w ich ręce, to prawdopodobnie niemiecka historia byłaby mniej wojownicza. Także później kobiety nie robiły zbyt długich ceregieli. Kiedy nad Jeziorem Starnberskim dudniły eskadry amerykańskich bombowców, ściągały majtki i powiewały nimi do pilotów, którzy przybywali z "Nowego Świata" (nad tą sceną unosi się temat z Dvořaka). Przebierają za kobietę zstrzelonego czarnoskórego pilota, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo, a na małego Guntera wołają Traudylein, żeby go nie wzięli do wojska. Film Uzdrówcie Hitlera opowiada o tych, których nie da się uzdrowić. Nie dlatego, że są zaciekłymi nazistami, chodzi raczej o nieuleczalne zło tych, którzy z nazizmem sympatyzowali, chodzi o odbudowę, która wszystko nowe ukształtowała w sposób nie do odróżnienia podobny do starego. Achternbusch swoim filmem niczego nie ułatwia - ani przyjaciołom ani wrogom. Trudność polega na tym, że wszystko jest tak blisko siebie, przeszłość obok teraźniejszości, psie łajno obok róży i mordercy obok ofiar. (Kino.Lab)