Bo tak generalnie to odczucia mam dziwne. W pierwszej chwili pomyślałem "rany, co za badziew!", ale potem się zastanowiłem... i wyszło mi że reżyser chciał zrobić "jakiś film", tak dla siebie, a jak się sprzeda to dobrze, marka wyrobiona więc powinien. Fabuła przemyka gdzieś niepostrzeżenie między nogami Cruz i Johansson... Wrażenia estetyczne jakieś tam są, ale to jest film, a nie sesja zdjęciowa... Postacie płaskie jak z obrazka, kompletnie bez psychologii... Za to na kopulację "żarci jak stonka na łęcinę". Nie rozumiem celu, w jakim powstał ten film.
Przez cały film miałem podobne odczucia i na sam koniec, w scenie z pistoletem, znalazłem jeden przekaz: uczuciowa niedojrzałość prowadzi do autodestrukcji. Film bardzo ładny wizualnie, świetna gra Penelope, ale poza tym bardzo średnio...
Nie wiem czy dla siebie, ale Allen powinien chyba siedzieć w miejscu, które go poczęło jako świetnego reżysera, NY. Barcelona w tym filmie jest jak z prospektu dla amerykańskiego turysty. Leć do Europy, w pierwszej knajpie możesz spotkać superartystę, który własnym samolotem zabierze cię na weekend. Uwielbiałam Allena, tak do lat 80-ych włącznie. Późniejszych jego filmów niewiele oglądałam. Ale Vicky Cristina .... to porażka. Między starym Allenem a tym filmem jest przepaść. Wielka.
moim zdaniem przekaz tego filmu jest bardzo prosty i o ile nie chodzi Wam o coś głębszego to - jak na dłoni - film mówi o poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie czym jest prawdziwa miłość. Taki widziałam sens w historii Vicky - ułożyła sobie scenariusz życia i oczekwiała aż spełni się to czego chce, albo raczej to o czym myślała że tego chce, ale poznała coś innego, czego wcześniej nie znała i stanęła przed dylematem czy iść w stronę pasji, czegoś niepewnego ale pociągającego, czy raczej zostać przy swoim zaplanowanym i zorganizowanym życiu. Kusiło ją inne życie, ale pod koniec zrozumiała że nie jest to dla niej i czułaby się w tym nieswojo. Też widzę wątek mówiący o odwadze - znaleźć ją aby zrobić coś ze swoim życiem, bo niby wszystko jest miło i fajnie i ułożone tak jak miało być, ale jednak nie jesteś szczęśliwa/y, znaleźć odwagę żeby coś zmienić i chyba przede wszystkim pokonać strach przed tym że później będziesz załować swej decyzji...
Spodziewam się że napisałam to na darmo, bo na 100% ten przekaz każdy zrozumiał. A jeśli chodzi o coś głębszego to może takie zestawienie skrajnych osobowości i tego że komuś może się wydawać że żyjąc inaczej byłby szczęśliwszy, ale koniec końców zna siebie, swoją osobowość i jednocześnie wie, że to czego chce nie jest dla niego, ale to co ma nie czyni go szczęśliwym - tutaj można połączyć właściwie osobę Vicky i Christiny i powiedzieć że chodzi o poszukiwanie szczęścia i uczucie że to co masz to ciągle nie to.
i może widz ma się zastanowić czy jest sens szukać dalej skoro może po prostu taka jest natura ludzka że nigdy nie będzie w 100% usatysfakcjonowany i że zawsze będzie czegoś jednak brakować (akurat to można zauważyć już w ogóle u wszystkich postaci filmu).