Czytałam kiedyś opinię, że Allen w tym filmie składa hołd kobiecości. Jak dla mnie, jest to obraz pokazujący, że facetom chodzi tylko o jedno, a kobietom pozostaje cierpieć przez nich. Vickie jest wyzwaniem dla Juana Antonio, dopóki mu nie ulega. Wszystkie kobiety, jakie w tym filmie stają na jego drodze, cierpią przez niego. Od pierwszej sceny, w której występuje, dąży do trójkąta miłosnego i go dostaje. Niby taki subtelny i emocjonalny, a tak na prawdę jego postać myśli tylko jedną częścią ciała. Smutne, bo tacy faceci na prawdę istnieją