Siadając do filmu, nie siadałam "do Vicky Cristiny Barcelony", tylko "do Cruz", bo myślę że gdyby
nie Penelope, nie zabrałabym się za ten film. Nie zawiodłam się. Stworzyła cudowną postać Marii
Eleny, nie mogłam oderwać oczu.
A sam film... skłania do refleksji. Jestem parę minut po obejrzeniu więc chyba muszę jeszcze
ochłonąć. Wciągnął niesamowicie. Żałuję tylko że nie zostało ukazane to, jak dalej potoczyły się losy
związku Marii Eleny z Juanem, choć sądzę, że przez następne lata wciąż były rozstania i powroty :)
Zgadzam się z Tobą, że Penelope zagrała niesamowicie. :)
Wielką fanką talentu tej aktorki nie jestem, ale muszę przyznac, że rola Marii Eleny wyszła jej perfekcyjnie, jeżeli nie powiedziec, że mistrzowsko! :) Sceny z jej udziałem były bardzo dobre! :)
Sam film już mnie tak nie porwał, dałam mu tylko siedem, no i chyba ze względu na Penelope Cruz, która moim zdaniem nadała temu filmowi wyższy poziom. ;) ;)