Jak dla mnie tak. Czemu....? Bo się nie spodziewałem tak lekkiego a zarazem świetnego filmu.
Oczywiście rola Bardema miała wpływ na moją ocenę,czego nawet nie chce ukrywać ,choć
wiadomo po to każdy ma gust by samemu dopasować to co mu się podoba. Niemniej jednak
obawiałem się tego filmu z powodu Woodego Allena , który potrafi zarówno zrobić świetne kino jak i
spierniczyć wszystko do cna, co mu się zdarza na stare lata,( humor już nie ten) jednak miłe
zaskoczenie.....film ,lekki, ubrany w piękne kobiety , dla wszystkich ZROZUMIAŁY !!! i nie plastykowy i
szkoda tylko ,że trwał tak krótko.
Jak można ten film nazwać rewelacją? Większego (wybacz) gówna nie widziałam nigdy. 1,5h to i tak zdecydowanie za dużo... W kółko to samo, kolacyjki, ładne widoczki i śliczne aktorki. Film jest luźny, raczej na chwilową nude, ale mnie zanudził tylko jeszcze bardziej. Kompletnie pozbawiony sensu i czegoś co mogłoby wciągnąć...
Film jest rewelacyjny dla Mnie......bo
a) reżyserem jest Allen
b) gra tam mój ulubiony aktor
c) gra tam moja ulubiona aktorka
d) jako całośc wszystko zagrało idealnie
e) jest romantyczny
po za tym nie ukrywam ,że mam słabość do tych aktorów i dlatego ocena jest tak wywindowana....... gdyby nie było Bardema lub Cruz dałbym 6...... pozdrawiam Cię serdecznie.......dziekuje za wyrażenie opinii.... buziaczki :***
Dokładnie, rzadko się zdarza, żeby tak przyjemny film niósł za sobą tak wciągającą i niegłupią historię. Był bardzo lekki, ale nienaciągany co w sumie jest dużym wyzwaniem.
A rola Cruz ideeealna.
Jakoś mnie to "tworzywo" nie śmieszy, ludzie pozbawieni jakby "twardego dysku" odpowiedzialnosci, dojrzałości, wyposażeni w organy płciowe, ale bez czegoś subtelniejszego... . No wiem, że to komedia, ale ...hm, z opętanych komunizmem Koreańczyków na dworze kolejnego Kima nie mógłbym się śmiać, no chyba, że w stylu Barei byłby to śmiech z systemu. Tu nie ma śmiechu z "systemu" kobiet i mężczyzn "wyzwolonych", potrafił coś takiego zawrzeć w swoich filmach Zanussi, tam było momentami bardzo śmiesznie, a przede wszystkim mądrze.
Zestawienie filmów Zanussiego z filmem Allena jest nieporozumieniem, wynikającym z pomieszania dwóch porządków narracji filmowej: normatywnego (por. kino moralnego niepokoju Zanussiego) i opisowo-estetycznego (por. filmy Allena z europejskimi miastami w tle). Próba porównania filmów z tych dwóch różnych dyskursów jest całkowicie chybiona - to tak jakby porównywać zdjęcia z wojny ze zdjęciami pięknych kobiet albo natury. Niby można, ale kompletnie nie ma to sensu.
Ooo, nie. Zanussi bowiem nie jest wbrew pozorom jakiś strasznie poważny, trudno mi się zgodzić na dziwne szufladkowanie - normatywność a opisowość; pewnie, że u Allena gra aktorów, pewne sytuacje fabularne pokazują, że to komedia, ale u Zanussiego świetnie pamiętam fragmenty - bardzo komiczne, choć czasami wzbudzające śmiech sarkastyczny - one były czasem jakby wbudowane nawet w film (np.filmie o św.Maksymilianie scena, gdy zakonnik trafia przypadkiem na zabawę w prywatnym domu i spotykają go tam grubiańskie żarty - i widzimy w tym krzywym zwierciadle pewien typ ludzi dobrze znanych nam, a może i nas samych, gdy podziała alkohol i puszczają hamulce uruchamiając prymitywne skojarzenia, stereotypy). A może i ten film, jak w końcu poprzedniego postu mi to przyszło do głowy, jest w części lustrem, w którym niedojrzałość naszych czasów się przeglądnie?--Nie, zorientowałem się, ze odsyłam do innego mojego postu, gdzie wywiązała się nawet dyskusja, to tam przyszła mi do głowy taka myśl. ---W każdym razie trudno mi było się śmiać korzystając z tworzywa niedojrzałości kobiet, jakie poddał Allen, takie tworzywo naszego świata, gdzie perwersyjny rodzaj seksu staje się okazją, tłem żartów nie przemawia do mnie. Znam ludzi, którzy przeżywszy śmierć bliskich nie śmieją się z czarnych komedii; ja zdumiawszy się upadającą moralnie Europą (relatywizm, odrzucenie tradycyjnej moralności) nie potrafię się śmiać w tej tonacji.
W swoim komentarzu nawiązałam do dwóch kategorii - normatywności i opisowości (czy też wizualności) kina - które w żaden sposób nie odnoszą się wprost do kwestii komizmu. Inaczej mówiąc, to że u Zanussiego pojawiają się zabawne sceny (co, nota bene, samo w sobie nie czyni z filmu komedii), ma się nijak do celu filmów jego i Allena, które są całkowicie odmienne. Allen nie tworzy kina "moralnego niepokoju" z całym jego aksjologicznym zaangażowaniem, tylko filmy (odnoszę się tu wyłącznie do jego filmów z nurtu "europejskich miast"), które mają być przede wszystkim lekkie, klimatyczne i wizualnie piękne. Allen nie moralizuje - nie mówi, co jest dobre, a co złe i godne dezaprobaty. A kwestia żartów i humoru - cóż, jak to zwykle bywa z tym co subiektywne - Ciebie nie bawią, bo potraktowałeś film bardzo serio, ktoś inny się uśmiechnie, bo wie, że nie jest to poważny film o życiu o śmierci, czy też o "opętanych komunizmem Koreańczykach". Podsumowując, oglądanie Allena to kwestia odpowiedniej percepcji :)
Mogę sobie wyobrazić film o pederastach i pięknym mieście, albo kolejny portret filmowy np.Paryża, gdzie ukazuje się ludzką stronę prostytutek, w którą to ludzką stronę wierzę, ale niech mnie nikt nie zachęca do uśmiechu przy oglądaniu. To nie jest tylko kwestia percepcji, człowiek nie jest samochodem, który reaguje na wajchę - uwaga, to komedia w stylu Allena, więc się promiennie uśmiechaj, gdy szukająca miłości wiedząc, że kandydat na kochanka, może męża, miał już jakąś kobietę, która wraca pod jego dach, przeżywa kolejne wynikające z tego komediowe perypetie, dziwne sytuacje dzielenia nawet łoża... - nawet gdy widzę, że to styl komedii, trudno mi się śmiać z tego powodu, może dlatego, że też nie śmieję się z modnych w amerykańskich komediach rzygowin, opróżniań, włosów łonowych, inicjacji seksualnych. Mentalność bohaterów u Allena (naprawdę częsta we współcz.Europie!) to odpowiednik tematu wypróżniań, rzygowinek, inicjacji seksualnych w amerykańskich szkołach, tyle że pokazane to jest z większą kulturą niż w "komediach" amerykańskich jak "American Pie".
Wszyscy zachwycają się rolą Penelope Cruz, ale dla mnie ten film był odkryciem innej wspaniałej aktorki Rebeki Hall. Jej rola jest mniej efektowna, ale dla mnie bardziej smakowita. Delektowałem się jej każdym pojawieniem na ekranie. Osobiście przyćmiła Scarlett i Penelope w tym filmie.