Początek filmu mi się podobał. Dwie przyjaciółki zakochują się w tym samym facecie - można z tego było zrobić banalną i przewidywalną historię, a ten film na pewno taki nie był. Do końca nie byłam pewna kto będzie z Juanem Antonio. Niestety zakończenie bardzo mnie rozczarowało. Okazało się, że to wszystko wydarzyło się niepotrzebnie, bo nie przyniosło żadnych konsekwencji, nie zmieniło się nic w życiu głównych bohaterów. Żadna z postaci nie wyciągnęła wniosków, nie nauczyła się niczego. Cristina dalej szukała tego, czego nie chciała. Jedyne co zyskała to fotografię. Vicky dalej oszukiwała samą siebie, że jest szczęśliwa w swoim związku i kocha Douga. Judy nie nabrała odwagi, żeby odejść od Marka. Nic nie zmieniło się też między Juanem Antonia a Marią Eleną. Ona wciąż zachowywała się tak, jak przed przybyciem Cristiny. Skoro nic się nie zmieniło i wydarzenia pokazane w filmie nie miały żadnych konsekwencji, to po co ten film?
Za to bardzo podobał mi się klimat filmu, sposób w jaki została pokazana Barcelona, uliczki, restauracje, wystawy i ogrody. Muzyka wspaniała. Niestety nie rozumiem kolejnej rzeczy - film dostał Złoty Glob w kategorii komedia. I albo mam jakieś beznadziejne poczucie humoru, albo oglądałam nieuważnie, albo to nie była komedia.