Z typowym dla siebie sprytem i humorem Allen znów analizuje układy damsko-męskie, miłość i związki. Na przykładzie głównych bohaterek mówi o kobiecej przewrotności i o tym, jak pozory mogą mylić. Tym razem nie w Nowym Jorku czy Londynie, lecz w Barcelonie, która staje się tutaj odddzielnym bohaterem filmu. Miasto jest świetną scenerią dla fabuły, a jego klimat znakomicie oddają zdjęcia i muzyka.
Pod względem aktorskim największe wrażenie zrobiła na mnie Penelope Cruz. Jako neurotyczna, była żona Juana Antonia, co chwila mówiąca po hiszpańsku jest po prostu znakomita. Oscar za rolę drugoplanową w pełni zasłużony:) Bardzo spodobała mi się także Rebecca Hall jako Vicky. A z mniejszych ról na pewno zauważyć można (jak zwykle dobrą) Patricię Clarkson. Jedyną rzeczą, jaką można zarzucić reżyserowi jest trochę zbyt częsta obecność narratora w filmie.
Ogólnie jednak Allen proponuje nam naprawdę pełną uroku komedię (z hiszpańskim temperamentem), w sam raz na wiosnę!
8/10.
Bardzo dobra recenzja, więc z chęcią się podpiszę. Allen po raz kolejny udowadnia, że nie boi się żadnego tematu i że jest mistrzem w tym co robi.
Jak dla mnie oczywiście najlepsza była również Penelope Cruz, chociaż Javier Bardem do swojej roli pasował znakomicie.
Ogólnie film oceniam 9/10 i polecam.