"Vicky Cristina Barcelona" była taki sobie(nie jest to arcydzieło) ale z pewnością to nie tragedia ani gniot. Większość z nas ocenia ten film wyłącznie przez pryzmat poprzednich dokonać W. Allena i jego "wybitnej" osoby, a on nakręcił barcelone dla wszystkich także dla głuptasów. Porównując "Vicky.." do innych jemu podobnych "dzieł" i tak wyraźnie się ponad je wybija. Zresztą proste historie najczęściej oddają istotę rzeczy i tak właśnie było z tym filmem, nie da się zrobić dosłownego kina o miłości które nie będzie lekko infantylne, i chociaż "Vicky.." mi się średnio podobała uważam, ze 6/10 to odpowiednia ocena. A najlepsza z filmu byłą końcówka i.....Penelopa(!)--ale oskar to chyba przesada ;)
Penelope po prostu dostała Oscara, gdyż nie miała konkurencji. Większość aktorów nominowanych przez Amerykańską Akademię Filmową była po prostu beznadziejna. Zresztą Penelopie Oscar należał się już wcześniej ;) Pozdrawiam.
Ps. Co do filmu, gdyby nie właśnie Penelope to film byłby kompletnym niewypałem. Cóż, dodaje za nią jeden punkcik.
5/10