film mi się podobał, jego treść i fabuła. ale taką rzeczą, która mnie serio irytowała to narrator. chociaż zdaję sobie sprawę, że właśnie tak miało być, żeby obyło się bez tekstów typu "Vicky, tak się cieszę, że zaprałem cię na występ tej gitary". dałam 8/10 ;]
narrator może irytować, ale wydaje mi się, że był to taki ciekawy zabieg reżyserski Allena, aby w pewien sposób zabawić się z widzem. Mi przypomniało to trochę czytanie książki (lub może bardziej słuchanie audiobooka). Mimo wszystko narrator to fajna rzecz, odróżniająca ten film od innych. Sam film oceniam na 6/10. (bardziej dla kobiet niż mężczyzn, choć ze względu na cruz i johansson, panowie też może powinni obejrzeć ;)
Zdecydowanie się zgadzam, że film raczej dla kobiet. Myślę, że każda dziewczyna po obejrzeniu filmu zastanawia się czy warto dla przelotnego gorącego romansu poświęcać prawdziwą choć nudnawą miłość. Naprawdę fajny film. I super Scarlet. Piękna i zmysłowa.
Nie no... Akurat moją uwagę, narrator przyciągnął od pierwszej sceny ;) Moje uszy małymi kroczkami zapoznawały się z tą barwą głosu, a ja zadawałem sobie pytanie "Czy to, aby nie Allen?"
nie, to na pewno nie Allen ;] to Christopher Evan Welch. jest napisane w obsadzie. ale przyznam, że też tak na początku myślałam
Teraz juz wiem :D Ale widzisz... To trochę jak postać chłopaka w teledysku "Dziewczyna bez zęba na przedzie" KULTu. Jego podobieństwo z młodym Kazikiem dla mnie jako widza nie jest przypadkowe ;)
najbardziej irytowała mnie ta Vicky. o wiele bardziej wolałabym Cristina Elena Barcelona.
Vicky to taka nie wyrazista postać ale Cristina Ela, byłoby pewnie trochę nudne, gdyby było oparte tylko i wyłącznoie na Cristinie oczywiście no i Marii Elenie. tak mnie się przynajmniej wydaje :)
mnie wręcz przeciwnie, narrator wręcz zachwycił. wydaje mi się, że to właśnie on nadaje klimat i odróżnia ten film od innych :>