Bardzo dosłowny i jednocześnie przygnębiający film. Bunuel był mistrzem demaskowania ludzkiej natury, co chyba najbardziej widać w Viridianie. Człowiek z natury nie jest dobry, jest niewdzięczny i zachłanny - nie warto pomagać ludziom, bo zawsze wykorzystają to przeciwko Tobie, aż wreszcie Cię złamią i sprowadzą do swojego poziomu...Prosto i dobitnie. Viridiana mimo najlepszej woli musiała przegrać i ''zagrać w karty''.
Scena uczty to po prostu mistrzostwo. Niewątpliwie, filmowi dodaje smaczku cała otoczka skandalu jaki wokół niego powstała, dzisiaj już tak nie szokuje ale wciąż robi wielkie wrażenie.
Ciekawostka: pierwotnie film miał inne zakończnie, które sugerowało jakoby między Virdianą a jej kuzynem ''coś'' się wydarzyło, dopiero potem cenzura wymusiła zmianę i dodano scenę z grą w karty ;)
Właśnie myslałem, że na końcu coś się miedzy nimi wydarzy, a tu gra w karty. Też dobrze
Fakt, Bunuel świetnie demaskował słabości męskiej natury :) , ale demaskował przede wszystkim zepsucie burżuazji, nierówności społeczne z jej przyczyny i fakt, że idealizm jednostki jest bezbronny wobec słabości i grzeszności ludzkiej natury. Scena uczty jako swoista anty- Ostatnia Wieczerza jest chyba oskarżeniem bogatych o brak edukacji biedoty, czemu właśnie Kościół katolicki starał się zaradzić przez swoją działalność charytatywno - edukacyjną...
Zgoda co do sekwencji uczty. Jest inscenizacyjnie znacznie ponad resztą obrazu. Pierwotnie zakończenie filmu miało miejsce w łóżku Jorgego ale cenzura wymusiła zmianę, która paradoksalnie, wygenerowała pomysł Bunela na znacznie bardziej smakowite . Bo z jednej strony to uznanie przez bohaterkę nowych reguł gry a z drugiej ... czy naprawdę Jorge wieczorem miał zamiar grać w karty??(sic!)
W ogóle to symboli/skojarzeń tu co nie miara: skakanka jest zabawką ale i na niej powiesi się Jaime, rączki tejże zostaną wzięte przez Viridianę za fallusa podczas próby gwałtu, krucyfiks zamieniający się w nóż(to akurat skojarzenie jest w opozycji do opinii użytkownika MaX_Q, który sugeruje, iż kościół katolicki swoją działalnością starał się czemukolwiek zaradzić, a jeśli już to hamował postęp). Uczestnicy uczty, inscenizacyjnie kojarzeni z bohaterami Ostatniej Wieczerzy a zatem niemal świętymi za chwilę objawią cechy troglodytów mających za nic wcześniej okazywaną pomoc, serdeczność, ba,miłosierdzie.Wszystko może być wszystkim.Zdaje się,że to jest największa mądrość filmu Bunela, jego popis intrygującego przechodzenia od banału, wszak punktem wyjścia jest ,,historyjka kuchenna" do bezwzględnego upadku dobrych intencji chrześcijańskich.Duża satysfakcja z seansu.
Good night, and good luck, esforty.
8/10
Dzięki za te smakowite dopowiedzenia, ale ja nie sugeruję, tylko znam historię Kościoła na tyle, aby doceniać jego działalność charytatywną (którą doceniają nawet niechrześcijanie). Natomiast czytając Twój komentarz uświadomiłem sobie, że aby czynić dobro trzeba być silnym i unikać naiwnej wiary w możliwość "zbawiania" ludzi własnymi siłami... wszak powiedział Jezus: "Bądźcie roztropni jak węże a nieskazitelni jak gołębie" i "Strzeżcie się przed ludźmi!".... Viridiana pomieszała optymizm z naiwnością i dostała za swoje :)