A mnie się to podobało. Nikt nie podał nam rozwiązania na tacy, pozostawiając kluczową kwestię w sferze domysłów. Takie... życiowe, powiedziałbym.

zgadzam się z tiny ... dobrze, że nie zmuszali nas do oglądania scen porno z udziałem księdza i Donalda, to by był zupełnie inny film wtedy ... a tak jest subtelnie, niejednoznacznie poruszony problem - jak w życiu, rzadko cokolwiek bywa jednoznaczne ...

Właśnie to było zajebiste. Nie dostałeś takiego hollywoodzkiego, jasnego podziału, którego nie ma w prawdziwym życiu, dobrzy, źli. Oceniasz sam i te wątpliwości czynią film ciekawym.

to jest film na podstawie sztuki teatralnej, która kończy się dokładnie w taki sam sposób, pozostawiający widzom możliwość interpretacji całej historii, więc Twoje obawy o strachliwość i spolegliwość twórców filmu wobec kościoła są nieuzasadnione.
Poza tym to zakończenie nieodpowiadające wprost na podstawowe pytanie jest genialnym zagraniem, oddającym istotę rzeczy i pokazującym jak delikatne to bywają sprawy, jak łatwo możemy dać się zwieść pozorom i jak ciężko jest dojść prawdy, często niemożliwe. I pozostajemy na całe życie w niepewności co do swoich czynów i ocen, tak jak na końcu filmu siostra, tak przecież pewna wcześniej swoich racji.